Podczas dwutygodniowej „kwarantanny narodowej” ruch w sklepach stacjonarnych średnio zmniejszył się o blisko 50%, porównując tydzień do tygodnia. Najbardziej spadł w hipermarketach, w sieciach cash&carry i w sklepach convenience – wszędzie o ponad połowę. Poniżej 50% mniej wizyt odnotowały też dyskonty i supermarkety. Z kolei na stacjach paliw ruch obniżył się o nieco ponad 40%, a w aptekach – o prawie 50%. Tak wynika z analizy firmy technologicznej Proxi.cloud oraz UCE RESEARCH, przeprowadzonej na podstawie obserwacji blisko 900 tys. dorosłych Polaków i ponad 21 tys. obiektów.
Raport wskazuje, że liczba wizyt w największych sieciach handlowych średnio spadła o 48,5% w okresie od 16 do 22 marca w porównaniu z tygodniem od 9 do 15 marca br. Jak podkreśla dr Andrzej Maria Faliński, prezes Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego, to bardzo duża i uzasadniona zmiana. Konsumenci szybko nasycili się towarami, które pospiesznie kupowali w związku z epidemią. Przyzwyczaili się do anormalnej sytuacji i przestali obawiać się zamknięcia sklepów.
W opinii Andrzeja Wojciechowicza, eksperta Komisji Europejskiej, społeczeństwo zrozumiało, że podstawą bezpieczeństwa jest izolacja. Konsumenci korzystają ze swoich zapasów i wybierają się do sklepów głównie po produkty świeże. W FMCG przedsiębiorcy mają teraz niższe obroty od regularnych. Jednak ich sumaryczna wielkość za kwartał powinna utrzymać się w normie. Polacy nie będą mniej jedli. Może nawet zaczną spożywać więcej, np. z nudów. Straty implikować mogą zwiększone koszty prowadzenia handlu. Gorzej jest w branżach, w których nastąpiło spowolnienie, funkcjonuje tylko sprzedaż online. Dotyczy to np. branży modowej, obuwniczej, dekoracji wnętrz etc.
Analizując poszczególne formaty, widać, że największy średni spadek ruchu z tygodnia na tydzień nastąpił w hipermarketach – o 55,9%. Dalej są placówki typu cash&carry – 53,4%, convenience – 50,7%, a potem dyskonty – 47,5%. Najmniejsza zmiana dotknęła supermarkety – 46,7%. Jak przekonuje dr Faliński, różnice między ww. kanałami sprzedaży nie są duże. Mieszczą się w granicach błędu pomiaru. Zdaniem eksperta, wynik hipermarketów nie powinien dziwić. Tam podczas jednej wizyty można kupić wiele towarów na trudne czasy. I w tego typu sklepach głównie zaopatrywali się konsumenci w chwili paniki.
– Minimalizacja obecności w przestrzeni publicznej przekłada się na to, że zakupy są realizowane w najbliższym otoczeniu, gdzie jest też najniższa frekwencja kupujących. W mojej ocenie, to istotnie wzmacnia małe, lokalne placówki i powoduje przesunięcia w przepływie klientów pomiędzy poszczególnymi formatami – komentuje Janusz Piechociński.
Na największych na rynku stacjach paliw średni ruch zmniejszył się w drugim analizowanym tygodniu o 43,3%. – Kiedy pojawiły się informacje o tzw. narodowej kwarantannie, Polacy zatankowali samochody praktycznie do pełna. Teraz nie wychodzą z domów. Jeżeli ktoś jedzie autem, to ma ku temu naprawdę ważny powód. Znaczne ograniczenie dotknęło też transport ciężarowy i komunikację zbiorową. Na ocenę strat jest jeszcze za wcześnie. Pierwsze dane zostaną zebrane w kwietniu – informuje Krzysztof Romaniuk, dyrektor ds. Analiz Rynku Paliw w Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego (POPiHN).
Raport pochodzi z firmy technologicznej Proxi.cloud, która we współpracy z analitykami UCE RESEARCH zebrała dane do analizy za pośrednictwem tzw. geofencingów, czyli wirtualnych punktów na mapie. Po ich zainstalowaniu dokonano rejestru osób wchodzących na dany teren. Monitoring trwał pełne dwa tygodnie, w rozbiciu na równe okresy, tj. od 9 do 15 oraz od 16 do 22 marca br. Obserwacji poddano łącznie 895 tys. dorosłych Polaków. Działaniami objęto 23 największe sieci handlowe, w tym hipermarkety, dyskonty, supermarkety, sieci convenience i cash&carry (16 746 placówek), duże i średnie sieciowe apteki (823 punkty) oraz 8 ogólnopolskich brandów stacji paliw (3 491 obiektów) we wszystkich 16 województwach.
Źródło i foto: Monday News