Relacja „Poradnika Handlowca” ze sklepów FMCG w Polsce (26.03)

Detal/Hurt

Relacja „Poradnika Handlowca” ze sklepów FMCG w Polsce (26.03)

Czy coraz większa liczba klientów wybiera zakupy w mniejszych placówkach, aby uniknąć większych skupisk ludzi w sklepach wielkopowierzchniowych? Nasi kolejni rozmówcy potwierdzają tę tezę. Zapraszamy do codziennej relacji z bieżącej sytuacji w sklepach w Polsce.

– Najważniejszą kwestią pozostaje zapewnienie ochrony pracowników. Obsługa w sklepach znajduje się na pierwszej linii w kontakcie z klientem i musi trwać na posterunku. Personel stosuje więc rękawiczki i maski. Przy kasach zamontowane są płyty z pleksiglasu. Każda z placówek wyposażona jest w środki dezynfekujące stosowane do odkażania koszyków, poręczy czy lady. Skrócono czas otwarcia sklepów do godziny 17 od poniedziałku do piątku oraz do 15 w weekendy. Staramy się tak opracowywać grafik, żeby zmiany miały ze sobą ograniczony kontakt. Natomiast część pracowników centrali przeszła na pracę zdalną. Na razie nie planujemy wprowadzenia limitu osób w sklepach. Jestem z stałym kontakcie z kierownikami placówek. Średnio w obiektach przebywa 5-7 klientów, więc wprowadzanie limitacji nie ma sensu. Sytuacja bardzo dynamicznie się zmienia i nie wykluczamy takiego rozwiązania w przyszłości – mówi Marek Markowski, Prezes Zarządu PSS „Społem” w Łańcucie.

Wtóruje mu Anna Frukacz, Wiceprezes ds. Handlu Detalicznego Gminnej Spółdzielni „SCh” w Koronowie. – Dla wszystkich nastał trudny czas. Wobec zmieniającej się sytuacji w handlu trzeba wprowadzać nowe rozwiązania. Personel sklepów obsługuje więc klientów w rękawiczkach, a przy kasach zamontowane są płyty z plexi. Ponadto każdy z pracowników ma osobny dozownik z płynem do dezynfekcji. W ofercie placówek również pojawiają się płyny antybakteryjne, które są dystrybuowane do każdego z obiektów. Podobnie sytuacja wygląda z rękawiczkami jednorazowymi. W większych sklepach wprowadzono limit 5 klientów jednocześnie, z kolei w mniejszych 2 osób. Na posadzkach znajdują się naklejone linie nakazujące utrzymanie odległości 1,5 m między klientami. Ze względu na fakt, że część pracownic ma dzieci, przysługuje im opieka. Wobec zmniejszenia kadry zdecydowano o skróceniu czasu otwarcia obiektów z godziny 20 na 18 – opowiada nasza rozmówczyni.

Należący do GS Koronowo sklep spożywczy w Tryszczynie (fot. GS Koronowo)

– Spółdzielnia liczy 27 sklepów, które utrzymują ze sobą stały kontakt elektroniczny. Poprzez informacje wysyłane drogą mailową oraz przez Messenger nie tylko centrala wie, jakie jest zapotrzebowanie na konkretne produkty w danej placówce, ale również kierownicy innych sklepów. Dzięki temu można zagwarantować lepszy przepływ towarów nie tylko na linii magazyn-sklep, ale również sklep-sklep. Działająca w ramach Spółdzielni piekarnia funkcjonuje w normalnym trybie. Mamy zabezpieczone zapasy mąki na najbliższe 2 miesiące. Sprzedaż produktów piekarniczych w sklepach uległa z kolei zmianie. Bułki są pakowane w woreczki bezpośrednio po wypieku lub pieczywo podaje sprzedawca – dodaje Anna Frukacz.

Z kolei Marek Markowski zwraca uwagę na trend, o którym wspominało już wielu handlowców – w ostatnich dniach i tygodniach coraz więcej klientów unika dużych sklepów i tym samym częściej wybiera ofertę małych placówek. – Ciekawą prawidłowością pozostaje fakt, że zwiększyły się obroty niewielkich placówek osiedlowych, kosztem obiektów marketowych. Aktualna sytuacja związana z ograniczaniem poruszania się przez społeczeństwo wpływa negatywnie na obroty generowane przez spółdzielnię. Liczba klientów jest mniejsza, jednak wartość koszyka zakupowego wzrosła. Nie mamy problemów z zatowarowaniem. Istnieją niewielkie opóźnienia z terminach dostaw, ale nie mają one wpływu na ciągłość sprzedaży. Kierownicy placówek zaadaptowali się już do tej sytuacji i zamawiają produkty z wyprzedzeniem – dodaje na koniec.

Sklep PSS “Społem” przy ul. Farnej w Łańcucie (fot. “Społem” Łańcut”

Niestety, braki w dostawach wciąż jeszcze się czasem zdarzają. – Zaopatruję się głównie w Makro i dostawy otrzymuję bezpośrednio z hurtowni. W tej chwili brakuje niestety części asortymentu, np. mąki, drożdży, spirytusu. Klienci pytają o te produkty. Dobrze, że z pozostałym asortymentem nie ma na razie problemu. Spadła niestety liczba klientów odwiedzających mój sklep, choć tu sytuacja jest płynna, bo dosłownie zmienia się to z godziny na godzinę – mówi Łukasz Klimkiewicz, właściciel sklepu „Klimek” w Ożarowie Mazowieckim – Ponieważ z czteroosobowego personelu z powodu opieki nad dziećmi mam do dyspozycji tylko dwóch pracowników, to zmuszony byłem drastycznie skrócić godziny handlowania. Sklep jest otwarty tylko 4,5 godziny dziennie, w godzinach przedpołudniowych – mówi pan Łukasz.

Nie tylko on ma problemy kadrowe, choć handel to obecnie jedna z niewielu branż działających pełną parą, wiele pracujących w nim osób musiało zostać w domu i opiekować się dziećmi z powodu zamknięcia szkół. – Kadrowo ubyła mi jedna osoba w związku z opieką nad dzieckiem. Przy 4 pracownikach daje się to odczuć, bo ruch klientów w sklepie jest spory, ale paradoksalnie obroty wzrosły. Część klientów to zapewne klienci, którzy zrezygnowali z zakupów w sklepach wielkopowierzchniowych – mówi Kamil Noceń ze sklepu sieci Żabka w Mikołowie. – Poza tym przychodzi nasza stała klientela, czyli mieszkańcy pobliskich bloków i domków jednorodzinnych. Jednak znajdująca się w pobliżu szkoła została zamknięta, co spowodowało, że najmłodszych klientów zupełnie nie widać. Widuję za to sporo osób starszych, które powinny przebywać w domu, a zdarza się, że przychodzą do nas nawet kilka razy dziennie – dodaje nasz rozmówca, u którego w sklepie, jak w niemal każdym obecnie, zastosowano specjalne środki bezpieczeństwa. – Stosujemy oczywiście odpowiednie zabezpieczenia. Mamy przy kasach szyby, które oddzielają klienta od kasjera, mamy wyznaczone odstępy, żeby klienci nie stali jeden za drugim, przy kasie może znajdować się tylko jedna osoba. Poza tym do dyspozycji mamy płyny antybakteryjne, żele myjące, środki do odkażania. Regularnie myjemy koszyki, przecieramy lady. Zrezygnowaliśmy ze sprzedaży hot dogów oraz kawy na miejscu. Zaopatrzenie otrzymujemy na bieżąco z magazynów sieci Żabka. W tej chwili do wszystkich produktów jest pełen dostęp, dostaję to, co zamawiam – kończy pan Kamil.

Koronawirus wywrócił życie wszystkich do góry nogi, więc i w handlu zdarzają się niecodzienne sytuacje, np. gdy właściciele placówki handlowej z powodu zagrożenia wirusem musza oddać bezpośredni nadzór nad nią w inne ręce. – Mąż i ja nie wychodzimy z domu ze względu na to, że jesteśmy w grupie podwyższonego ryzyka i boimy się zarażenia koronawirusem. W sklepie pracują teraz młodzi. Obecnie przychodzi mniej klientów. Nie ma już takiego szaleństwa zakupowego jak wcześniej. Ludzie wydali pieniądze na zrobienie zapasów i teraz już tylko uzupełniają braki świeżymi artykułami, takimi jak pieczywo, nabiał, wędliny – mówi Honorata Dawidowska, współwłaścicielka sklepu spożywczo-przemysłowego w Ełku. – Nie mamy żadnych problemów z dostawami, w naszej hurtowni nie brakuje towarów, dlatego możemy oferować pełen asortyment w sklepie. Dla zapewnienia bezpieczeństwa wprowadziliśmy szyby ochronne i udostępniamy płyn dezynfekujący. Nie wprowadziliśmy limitu klientów, ale wszyscy już wiedzą, że trzeba zachować odstęp i sami tego pilnują – dodaje na koniec nasza rozmówczyni.

Sklep Warzywa – Owoce w Wadowicach (fot. Zbigniew Wójcik)