Relacja „Poradnika Handlowca” ze sklepów FMCG w Polsce (24.03)

Detal/Hurt

Relacja „Poradnika Handlowca” ze sklepów FMCG w Polsce (24.03)

Jak wygląda sytuacja sklepów w miejscowościach turystycznych? Czy pojawiają się problemy z personelem? Jakie inne wyzwania stoją przed handlowcami w tym okresie? Zapraszamy do codziennej relacji z sytuacji w sklepach w Polsce.

– W ubiegłym tygodniu ruch zdecydowanie się zmniejszył, zarówno w dni robocze, jak i weekend. Najlepsze pod względem obrotów były ostatnie dni, choć w porównaniu do wcześniejszych weekendów widać spadek liczby klientów. Nie zaobserwowałam by osoby odwiedzające placówkę robiły zakupy na zapas. Zaopatrują się w najpotrzebniejsze produkty – mówi Marta Grodzka, właścicielka sklepów „Cypisek” w Zambrowie. Jej słowa potwierdzają to, co słyszeliśmy już od wielu handlowców – klientów w sklepach jest obecnie mniej. Tym samym odpowiednie zatowarowanie placówki nie jest już dla właścicieli wyzwaniem. Pojawiły się za to inne. – Jednym z największych wyzwań, przed jakim stoję, jest aktualnie takie ułożenie grafiku, żeby zespoły personelu pracującego na różnych zmianach miały ze sobą, jak najmniejszy kontakt. Zastosowałam również inne środki prewencyjne. W mniejszym ze sklepów wprowadziłam limit 5 klientów jednocześnie, natomiast w większym 20 osób. Pracownicy używają rękawiczek oraz płynu antybakteryjnego. Przy kasach zamontowane są płyty z pleksiglasu. Zamówiłam również plastikowe maski ochronne dla personelu. Na posadzce wytyczone są linie, które określają odległość między klientami – dodaje Marta Grodzka.

Sklep sieci Netto w Poznaniu (fot. Zbyszko Zalewski)

– W naszym sklepie, który jest zlokalizowany na osiedlu mieszkaniowym w Kozienicach, nie zauważyłam większych zmian w zwyczajach zakupowych. Klienci przychodzą jak dawniej, nie przejmują się epidemią. W weekend jak zwykle był większy ruch, ale głównie handlujemy napojami alkoholowymi, a te nadal dobrze się sprzedają. Nie zauważyłam większego zainteresowania mocniejszymi alkoholami, sprzedaż wszystkich kategorii jest na stały poziomie – Krystyna Zalewska, właścicielka sklepu spożywczo-monopolowo-przemysłowego w Kozienicach.

Większych zmian w poprzednich dniach nie zauważyła także Małgorzata Knitter, właścicielka sklepu spożywczego w Pinczynie. – W ostatnim tygodniu nie zauważyłam większych zmian, w stosunku do ruchu obserwowanego zwykle. Zarówno w dni robocze, jak i weekend liczba klientów nie zaskoczyła ani na plus, ani na minus. Część osób odwiedzających mój sklep kupowała odrobinę więcej soli, cukru czy mąki, ale o robieniu zapasów nie ma mowy – mówi nasza rozmówczyni, którą pytamy także o środki bezpieczeństwa i higieny w sklepie. – Wobec aktualnej sytuacji zastanawiam się nad zamontowaniem płyty oddzielającej kasjera od kupujących. Zamówiłam także płyn antybakteryjny dla klientów. Od kilku tygodni dezynfekuje także częściej klamki, ladę oraz lodówki.

Sklep spożywczy w Rakoniewicach (fot. Longin Lemański)

Niestety nie wszyscy handlowcy mogą mówić o stabilizacji. Zdecydowanie mocniej ucierpiały biznesy tych, którzy swoja sklepy prowadzą w miejscowościach turystycznych. W momencie, gdy turystyka w całym kraju zamarła, jest im zatem znacznie trudniej. – Do tej pory Wadowice żyły w dużej mierze z turystów, którzy przyjeżdżali do kościoła, do muzeum. Mam sklep w samym rynku i często to właśnie turyści robili u mnie zakupy. Teraz jest pusto. Podobnie jak w sąsiednich placówkach, które jeszcze są otwarte. Mieszkańcy chodzą do dyskontów, gdzie wpuszczają po 50 osób, a reszta czeka w kolejce na zewnątrz. Do kościoła boją się iść, a do dużego marketu już nie. Nie rozumiem takiego podejścia – wzdycha Zbigniew Wójcik, właściciel sklepu Warzywa – Owoce w Wadowicach. – W asortymencie mam owoce i warzywa oraz wiele artykułów spożywczych, np. napoje, kasze, makarony, słodycze. Z zaopatrzeniem nie mam problemu. W ubiegłym tygodniu pojechałem na giełdę do Krakowa i kupiłem wszystko co było potrzeba, ale nie ma komu tego sprzedać. Wcześniej handlowałem dużo truskawką, ale teraz nawet nie przywiozłem, bo nie mam klientów. Sklep nadal będzie otwarty, ponieważ jak człowiek jest nauczony non stop pracować to nie wyobraża sobie nudzenia się w domu – kończy nasz rozmówca.

Delikatesy Ogólnospożywcze przy ul. Lawendowej w Poznaniu (fot. Krzysztof Napieralski)

Oczywiście w sklepie najważniejsi są klienci, ale poza najmniejszymi placówkami trudno prowadzić go bez pracowników. Czy handlowcy mają z tym obecnie problem? – W tej chwili w związku z zamknięciem szkół i przedszkoli część personelu jest na wolnym z urzędu. Musimy sobie zatem radzić z tą obsadą, jaką mamy. Zmieniliśmy tylko strukturę zmian. Ubytek kadrowy to obecnie 20% personelu. Gdy zamknięcie placówek oświatowych i opiekuńczych ulegnie dalszemu przedłużeniu, będziemy musieli skrócić godziny pracy, po to, aby nie przeciążać pracującej załogi. Na razie pracujemy bez zmian – od 6.30 do 21.00 – przyznaje Adam Hycki, właściciel sieci 5 sklepów spożywczych EHA w Koszalinie. – Zgodnie z ustawą uczniowie, którzy odbywają prywatne praktyki pozaszkolne, jeśli nie mają zajęć szkolnych, powinni pracować. Ale myśmy dali naszym uczennicom wolne. Nie chcemy kusić losu. To są młodzi ludzie, niech lepiej wykorzystają ten czas na naukę – dodaje na koniec.

Sklep EHA w Koszalinie (fot. Adam Hycki)