Powstał w Polsce specyficzny (dlatego trudno porównywalny do innych rynków) model nowoczesnego handlu detalicznego. To sektor o „tysiącu twarzach” – są tu w znaczącej ilości samodzielne sklepy tradycyjne, kwitną różne systemy franczyzowe sklepów tradycyjnych, jest i nowoczesny convenience, wreszcie wisienka na torcie sklepów „nie-wielkopowierzchniowych”, czyli tzw. markety proximity. Do tego sieci dyskontowe (czy aby jeszcze dyskontowe?), supermarkety i budzące respekt swą ofertą hipermarkety.
Jest to rynek skonsolidowany, choć skonsolidowany inaczej niż inne rynki Północnej i Zachodniej Europy. Jest on też zrównoważony na poziomie dobrze podzielonej roboty, czyli sfunkcjonalizowania się poszczególnych formatów. To zróżnicowanie i podział funkcjonalny daje potencjał rozwojowy, często wbrew tendencjom otoczenia międzynarodowego i meandrom regulacyjnym polityki wewnętrznej.
Jest to rzeczywistość rozległa, różnorodna i piekielnie konkurencyjna. Gigantyczny generator zmian, które bynajmniej nie skończyły się. Postępować będzie konsolidacja rynku, która jednak nie zniweluje różnorodności formatowej sklepów. Nastąpią koncentracje, liczba graczy zmniejszy się, ale raczej nie należy przyjąć, że w dającej się opisać przyszłości na rynku zostanie tylko kilku operatorów. Na straży tego stoi zróżnicowanie formatów, które hamuje tempo ewentualnych przejęć, jako że niezmiernie trudno jest skutecznie zarządzać multiformatami. Ponadto nawet lokalne sieci i porozumienia partnerskie mają specyficznie lokalną pozycję rynkową, przypisaną do rodzajów dostaw i lokalizacji.
Także zróżnicowanie form własności i podstawy prawnej dla współpracy sieciowej oraz rotacje wśród firm integrowanych przez hurt tworzą swego rodzaju gwarancje dla zróżnicowania i „zmoderowanego” tempa koncentracji rynku (a trafniej – rynków). Nie zapominajmy też, że dokona się swego rodzaju konsolidacja bazowa, która ostatecznie „zagoni” sklepy niezależne do różnorodnych integracji. Z jednej więc strony niemal domknie się „usieciowienie” sklepów niezależnych – „dołek” cyklu koniunkturalnego uwyraźni ten proces. Z drugiej nie będzie raczej kilkubrandowego uporządkowania rynku jak na Zachodzie, choć ta sama dekoniunktura przyspieszy procesy koncentracyjne i konsolidację systemów detalicznych. W Polsce jest i będzie inaczej niż u sąsiadów.
To, co może już wkrótce wnieść istotne novum do rynku, to wysyp koncentracji pionowych, wychodzących poza sektor – handel w bojach konkurencyjnych o utrzymanie jakości i niskiej ceny przy „siadaniu” koniunktury i kreatywności regulacyjnej okresów wyborczych sięgnie po firmy produkcyjne. Moim zdaniem, sięgną po produkcję nie tylko giganci rynku (np. dyskonty i szukające formuły operacyjnej hipermarkety, prące ku wsparciu technologicznemu procesów zakupu i sprzedaży). Uczynią to również liczne systemy lokalne, kupujące średnich i mniejszych producentów wędlin, nabiału, słodyczy, pieczywa, przetworów warzywnych. Podobny proces uruchomią też producenci szukający gwarancji dystrybucji w fuzjach z sieciami lokalnymi. Dekoniunktura odsłoni nowe pomysły na fuzje i przejęcia konsolidujące firmy w „pionie”. Szczególną pozycję w procesie tym mogą zająć sieci hurtowe, od dawna uczestniczące w procesach konsolidujących handel detaliczny i walczące o jakość za dobrą cenę.
Ogólniejszy opis procesu ewolucji sektora „zaklęty” jest w odpowiedzi na kluczowe pytania. Czy polski rynek jest rynkiem już w pełni ukształtowanym i nie grożą nam duże zmiany? Jak długo utrzyma się dotychczasowy jego charakter? Czy czekają nas jeszcze spektakularne przejęcia? Czy będą w nich uczestniczyć najwięksi gracze? Czy polskim rynkiem mogą się zainteresować duzi zagraniczni operatorzy detaliczni? Od lat mówi się np. o potencjalnym wejściu do Polski Walmartu.
Na pierwsze i drugie pytanie w zasadzie tekst już odpowiada. Powiem krótko – rynek jest dojrzały, ale dojrzałość nie oznacza petryfikacji – różnorodność rynków składowych i wielopostaciowość wielu formatów na to nie pozwoli. Będziemy się rozwijać i tyle, a dekoniunktura obudzi nowe pomysły, głównie w obszarze powierzchni mniejszych –„od dyskontu w dół”. Tego chce konsument szukający bliskości i wygody, czemu sprzyja i sprzyjać będzie spłaszczenie cen w rosnącej konkurencji. Pytanie trzecie, o spektakularne przejęcia, jest tyleż oczywiste, co trudne w kategoriach rzetelności merytorycznej. Podejmę jednak ryzyko odpowiedzi – otóż dziś rynek kwitnie i jeśli ktoś nie popełnił rażącego błędu, np. w zakresie dyscypliny sieciowej w firmie franczyzowej, nie ma czego się obawiać.
Dlatego też kryterium rozstrzygającym okaże się odporność na dekoniunkturę. Nie dotyczy to liderów rynku, gdyż czy dziś, czy później, to oni wskazywani są jako partnerzy ewentualnych fuzji, czy też beneficjenci przejęć. Nie widzę jednak, po „litewskim gambicie”, kandydatów do całościowego „sprzedania się” – w tym segmencie rynku i formacie handlowym, raczej nic takiego nie powinno się wydarzyć. To nie znaczy, że supermarket i market typu proximity nie będą kupować części firm, którym dekoniunktura „obnaży słabości”. Podobnie sieci dyskontowe, zbliżające się do granicy nasycenia mogą próbować dokupić lub dołączyć w formie integrującej umowy fragmenty sieci, którym gorzej się powiedzie. Tym bardziej, że dekoniunktura – która tuż-tuż – oznacza spadek cen w przejęciach. Zatem całościowych ruchów nie widzę, przejmowanie części systemów i nawet pojedynczych obiektów, jak najbardziej.
Sprzyja i sprzyjać temu zapewne będzie zachęcająca do „powściągliwości koncentracyjnej” polityka UOKiK. Podobnie po zeszłorocznych przejęciach widzę sytuację w segmencie integracji franczyzowej – jakieś zwiększone rotacje, małe sieci lokalne – tak; spektakularne przejęcia – raczej nie. Z drugiej jednak strony najwięksi operatorzy tego rynku uciekają do przodu, budując skalę i różnorodność, by poprawić bilans i zdolności uzyskania finansowań, więc mogą wykreować popyt na takie transakcje.
No i pytanie każdych wakacji – co tam z Walmartem? Z lektury wynika, że nie bardzo interesuje go nasza część świata, szuka szczęścia w e-biznesie, aktywizuje się w Azji i Ameryce, także w Wielkiej Brytanii. Gdyby więc chciał zaistnieć u nas, to dla swej skali nie znalazłby dziś okazji – potencjalny cel radzi sobie świetnie, by nie rzec najlepiej, „zabawa” więc we franczyzy, czy multiformaty to nie jest profil biznesowy tej firmy. Tym bardziej, że polityka sektorowa w Polsce raczej nie sprzyja takim mega- wejściom. Więc Walmart w Polsce – raczej nie teraz.
Zamiast podsumowania warto podkreślić, że ewolucja polskiego detalu ma dwa filary: sieci franczyzowe (a z nimi ich integratorzy, hurtowi głównie) oraz superwydajne sieci dyskontowe. Oba filary (choć nie tylko one) sięgną po sprzedaż wielokanałową i po firmy produkcyjne, by konkurując móc kontrolować cały łańcuch pod względem ceny i jakości. Utrzymają się i wzrosną wielotysięczne konglomeraty handlowe, o własnym zapleczu logistycznym do obsługi swego zróżnicowanego detalu, zdolnego w konkurencji penetrować wszystkie niemal rodzaje rynków lokalnych. Rynek pozostanie zróżnicowany i wieloproduktowy i to będzie jego siła w rynku krajowym oraz podstawa do korzystnego konkurowania w eksporcie i imporcie żywności.
Autor: Maria Andrzej Faliński, niezależny ekspert
Foto: Pixabay