Zwykła reklama to za mało, aby zainteresować ofertą najmłodszych konsumentów. Najważniejsze jest prowadzenie z nimi stałego dialogu i budowanie wiarygodnego przekazu. W komunikacji do tej grupy zdecydowanie lepiej sprawdzą się influencerzy niż celebryci. Marki muszą być też aktywne i wychodzić do przedstawicieli pokolenia “Z” z produktem, nie czekając aż sami go znajdą. Dobrze sprawdzają się, m.in. samplingi czy cross marketing.
Pokolenie Z, czyli osoby urodzone po 1997 r., to grupa odbiorcza, do której należy podchodzić ze szczególną uwagą. Jest odporna na typowe marketingowe triki i tradycyjne formy reklamy. Jej przedstawiciele niemal od urodzenia żyją w wirtualnej rzeczywistości, a smartfon czy tablet są nieodłączną częścią ich codzienności. Mimo że od pokolenia Y, czyli tzw. „millenialsów”, dzieli ich niewiele lat, to jednak ich postrzeganie świata różni się od siebie diametralnie.
Dlatego trudno się dziwić, że są odporni na komercyjne oferty, którymi są bombardowani z każdej strony. Żeby ich zainteresować, trzeba się wysilić i dopasować do ich oczekiwań. To wymaga od marek dużego zaangażowania. Warto jednak podjąć się tego trudu, gdyż korzyści mogą być ogromne: „zeci” to nie tylko duża grupa konsumentów, którzy odpowiednio potraktowani potrafią być lojalni, ale też świetny barometr tego, co sprawdza się na rynku.
Pokolenie Z nie wybiera już tylko produktów ze względu na ich jakość. Równie ważny dla nich jest spójny przekaz, uczciwość, świadomość, kto stoi za daną ofertą. Istotna jest też możliwość stałego utrzymywania kontaktu. Świetnie to widać, np. w mediach społecznościowych, gdzie liczą się nie tylko kreacje dopasowane do ich gustu, czyli grafiki lub memy, ale przede wszystkim możliwość prowadzenia dialogu. Nie wolno pozostawiać ich komentarzy bez odpowiedzi. Jeśli młodzi ludzie poświęcili czas, aby zostawić swój wpis, musi odwdzięczyć się tym samym. Dobrze doceniać ich wkład, np. organizując konkursy na najbardziej aktywnych fanów. Mimo że nagrodami są często w takich przypadkach drobiazgi, samo wyróżnienie i przyznanie podobnego tytułu, jest dla uczestników ogromnym wyróżnieniem.
Chociaż podobne podejście wymaga włożenia sporej ilości czasu i stałej czujności, firmy także na tym stałym kontakcie zyskują. Facebook czy Instagram to platformy, na których bardzo szybko mogą uzyskać od młodych konsumentów feedback czy prowadzona przez nie konkretna akcja marketingowa przynosi założone efekty lub które produkty mogą okazać się potencjalnym sprzedażowym hitem.
Kolejna zasada, o której nie wolno zapominać: do pokolenia Z trzeba wychodzić z produktem, a nie czekać aż sam go znajdzie. Dobrym i sprawdzonym sposobem są, np. akcje samplingowe. Jeżeli taka próbka znajdzie uznanie w oczach młodego człowieka, z pewnością podzieli się tą opinią z przyjaciółmi, a nierzadko też zamieszczają w mediach społecznościowych.
W budowaniu wiarygodnego przekazu pomocna jest także współpraca z influencerami. „Zetów” przyzwyczajonych do szybkiego przepływu informacji nie interesują reklamy z użyciem celebrytów z pierwszych stron gazet. Dlatego marki coraz częściej współpracują z blogerami i vlogerami. Należy również pamiętać, że to pokolenie bardzo lubi dzielić się ze swoimi znajomymi znalezionymi przez nich interesującymi treściami, dlatego tak ważne jest, aby firmy dbały o odpowiedni content – historię bądź ideę stworzoną wokół marki, która dotrze, rozbawi, zainteresuje bądź wzruszy odbiorcę i w jakiś sposób będzie odzwierciedlać jego samego. Warto również pamiętać o zasadzie „TLDR” (Too Long, Didn’t Read). „Zeci” są z reguły niecierpliwi, dlatego lepiej do nich przemawiają krótkie video bądź memy.
Foto: Pixabay