Janusz Piechociński: Handel a koronawirus

Gospodarka

Janusz Piechociński: Handel a koronawirus

Janusz Piechociński, były Wicepremier i Minister Gospodarki, specjalnie dla redakcji “Poradnika Handlowca” komentuje sytuację w polskim handlu w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa.

Handel zderzył się w ostatnich kilku tygodniach z ekstremalną zmianą warunków funkcjonowania. Stanęły wielkie galerie i centra handlowe, a cały ruch przeniósł się do dyskontów, sklepów małoformatowych i do internetu.

W obszarze produktów podstawowych handel, poza szaleństwem zakupów na zapas w pierwsze dni ograniczeń, funkcjonował normalnie. Dystrybutorzy i hurtownie posiadają odpowiednie zapasy, system dostaw działa, a produkcja żywności również nie jest zagrożona. Nawet w przypadku wprowadzania kolejnych obostrzeń nie ma i nie będzie planów przerywania dostaw oraz zamykania sklepów.

Szczególnie silne wzrosty zaobserwowana w kategoriach produktów podstawowych i z długim terminem ważności – ich sprzedaż wzrosła trzykrotnie lub nawet czterokrotnie. Wzrosła nie tylko wartość koszyków, ale także liczba zamówień oraz nowych klientów. W krótkiej perspektywie handlowcy zyskają na zwiększonych obrotach niektórymi towarami. Doniesienia z sektora handlowego wskazują, że obroty branży spożywczej w pewnym momencie znalazły się na poziomie wyżu świątecznego, a momentami nawet go przekraczały. Generalnie branża spożywcza, drogerie, a także apteki zanotowały niespotykane w tym okresie wzrosty sprzedaży, choć w innej niż świąteczna strukturze i proporcjach, a często w wielu sklepach przez kilka dni brakowało niektórych produktów na półkach.

Firmom tej części handlu przyda się też zastrzyk gotówki, który napłynął na skutek zwiększonych zakupów w czasie ostatnich tygodni. To gwarantuje płynność zaopatrywania półek i dobrych relacji z dostawcami, których znacząco dotknęły ograniczenia wywołane kryzysem. A jeśli nie będzie powodu do uzupełniania zapasów, bo zagrożenie minie – tym lepiej, bo idzie recesja i firmy potrzebują poduszki finansowej, a dzięki temu będą w mniejszym stopniu zmuszone do brania kredytów i pożyczek.

W perspektywie długoterminowej dalsze rozprzestrzenianie się wirusa może oznaczać kłopoty z zapewnieniem najbardziej pożądanych produktów, z logistyką, a także z obsadą sklepów. Wirus może przyczynić się również do powstrzymywania się przez chwilę od większych zakupów przez klientów choćby tych, którzy zrobili nadmierne zakupy na początkach marca.

Spowodowane koronawirusem zamknięcie granic zatrzymało nie tylko ruch turystyczny, ale także migrację zarobkową. To oznacza, że wiele firm zostanie bez rąk do pracy, bo na tę chwilę nie można liczyć na kolejnych pracowników, głównie zza wschodniej granicy. Pamiętajmy, że w niektórych sieciach handlowych, firmach transportowych i dostawczych czy centrach logistycznych obcokrajowcy to nawet ponad 38% zatrudnionych. Brak szybkich decyzji rządowych, zmian w prawie, przyspieszenia decyzji w sprawie wydłużenia legalnego pobytu i pracy, może być – obok m.in. kosztów bezpieczeństwa obrotu i handlu oraz ograniczeń w funkcjonowaniu placówek – bardzo bolesny nie tylko dla handlu.

Zamknięte granice to także problem z transportem. Mimo tego, że transport towarów ma funkcjonować normalnie i kierowcy nie będą musieli poddawać się kwarantannie po każdym kursie za granicę, to rwą się kanały dystrybucji nie tylko gotowych produktów, ale i niezbędnych surowców, komponentów czy opakowań, chociażby do produkcji żywności. Dzisiaj polskim atutem w porównaniu do wielu innych krajów UE jest wysoka samowystarczalność w zaspokajaniu potrzeb żywnościowych i duży potencjał polskiego lokalnego sektora przetwórstwa spożywczego.

Można więc stwierdzić, że handel wytrzymał nieźle pierwszy atak konsekwencji koronawirusa, ale przy dalszej eskalacji epidemii, recesji, w którą wchodzi gospodarka europejska, rosnących kosztach społecznych i ekonomicznych, trzeba szykować się na długi i bolesny proces przeciwdziałania epidemii. Handel może czekać funkcjonowanie w zupełnie innych warunkach otoczenia rynkowego: m.in. zmniejszenia możliwości zakupowych klientów, rosnących emocji wokół cen i szukania winnych za ten stan czy możliwości zakłóceń w ciągach kooperacyjnych.