Arkadiusz Kołodyński, Szef Sprzedaży Krajowej marki Inka w firmie „Grana”

Wywiady

Arkadiusz Kołodyński, Szef Sprzedaży Krajowej marki Inka w firmie „Grana”

Jedna dyscyplina sportu to stanowczo za mało

Bieganie, jazda na rowerze, narciarstwo i żeglarstwo zdominowały sportowe życie Arkadiusza Kołodyńskiego, Szefa Sprzedaży Krajowej marki Inka w firmie „Grana” Sp. z o.o. A te pasje to nie tylko gotowa recepta na świetne samopoczucie i zdrowie, ale także sposób na osiąganie jeszcze lepszych wyników w pracy. We wrześniu ubiegłego roku pan Arkadiusz założył zespół biegaczy Inka, w którym znalazło się aż 11 osób. Zawodnicy spotykają się raz w miesiącu, aby przebiec kilka kilometrów.

Arkadiusz Kołodyński związany jest ze sportem od wczesnych lat szkolnych. Od 9 roku życia trenował badminton, nawet po 5 godzin dziennie. I tak było aż do czasu ukończenia przez niego studiów. Rozpoczęcie pracy zawodowej nie osłabiło sportowego ducha w panu Arkadiuszu, a nawet go wzmocniło. Tak duża ilość codziennych treningów pozostawiła w nim jednak pewien niedosyt, który postanowił jakoś zaspokoić.

– O każdej porze roku mogę uprawiać jakiś sport, bo jedna dyscyplina to stanowczo za mało. Bieganie, jazda na rowerze, narciarstwo i żeglarstwo wciągnęły mnie na tyle, że staram się tak układać swój roczny, sportowy grafik, aby móc sprawdzać się w tych dyscyplinach, a każdy kolejny wynik motywuje mnie do większego wysiłku i systematycznej pracy. Każdą z tych dyscyplin ktoś mi wcześniej pokazał lub do niej nakłaniał, a gdy przypadła mi do gustu, zacząłem ją uprawiać. W przypadku biegania wybieram półmaratony i maratony, a rowerem jeżdżę sam lub z przyjaciółmi. Są to raczej crossowe wyprawy niż rekreacyjne wycieczki. Na narty wybieram się najczęściej do Włoch lub Austrii. Ale nie tylko narciarstwo zjazdowe mnie interesuje. Ostatnio zacząłem interesować się narciarstwem biegowym. Dodam także, że żeglarstwo najlepiej poznawać na Mazurach, gdzie przynajmniej raz w roku staram się być – wyznaje.

Jednak to bieganie jest najczęstszą podejmowaną przez pana Arkadiusza formą ruchu, bo nie wymaga wiele i można je uprawiać o każdej porze roku. I co ważniejsze, wystarczą tylko porządne buty i chęć wyjścia z domu. Arkadiusz Kołodyński biega cztery razy w tygodniu, minimum 10 km. Swój pierwszy maraton zaliczył 5 lat temu w Krakowie i ukończył go z czasem 4 godziny i 25 minut. Nie uprawia tzw. turystyki biegowej, dlatego w tym roku chce ponownie sprawdzić się w mieście Kraka i ustanowić kolejny swój rekord na tej trasie. Chciałby przebiec dystans poniżej 3 godzin i 40 minut. Ale 2014 rok będzie dla niego kolejnym, sportowym wyzwaniem, bo postanowił wystartować w triatlonie.

– Lubię sprawdzać się i pokonywać własne ograniczenia i słabości, bo sport to nie tylko zdrowie i dobra kondycja fizyczna, ale też dobry czas na złapanie dystansu do życia, możliwość wyciszenia i przemyślenia spraw prywatnych i zawodowych. Każde kolejne wyzwanie kształtuje cechy mojego charakteru. Motywacja, stawianie celów i ich osiąganie przekłada się nie tylko na frajdę i sportowy sukces, ale także na karierę zawodową. Trzeba jednak pamiętać, że sukces o wiele bardziej smakuje wtedy, kiedy jest okupiony potem i wysiłkiem, niż wówczas, gdy przychodzi zbyt łatwo. Za każdym razem stawiam sobie kolejne cele, a ich osiąganie pozwala zdobywać kolejne, i kolejne – dodaje Arkadiusz Kołodyński.

Rodzina pana Arkadiusza nie tylko wspiera go, ale także razem z nim uprawia sport. Córka biega, jeździ na łyżwach i rolkach, a syn dodatkowo trenuje wspinaczkę, narciarstwo i żeglarstwo. Sportową pasją pan Arkadiusz próbuje zarazić również współpracowników firmy Grana. We wrześniu ubiegłego roku założył zespół biegaczy Inka, w którym znalazło się aż 11 osób. Spotykają się raz w miesiącu, aby przebiec kilka kilometrów. – Mam nadzieję, że będzie z tego coś więcej niż bieganie na krótkich dystansach, ale ta zmiana w nastawieniu zawodników i chęć pokonywania większych wyzwań rodzi się powoli. Sam dojrzewałem trzy lata do startu w pierwszym maratonie. Wcześniej przebiegałem trasy do 10 km. Biegam w Ojcowskim Parku Narodowym, a nasza grupa Inka spotyka się na krakowskich Błoniach – dodaje Arkadiusz Kołodyński.

Michał Bartoszak

maratończyk-olimpijczyk (Ateny 2004 r.)

Bieganie może być wielką przyjemnością i dawać niesamowitą satysfakcję, ale nim się takie stanie, każdy organizm trzeba przystosować do wytężonego wysiłku i obciążenia. Czerpanie przyjemności nie następuje od razu, ale aby ustrzec się tzw. przeforsowania i zniechęcenia, bieg należy zaplanować i systematycznie trenować. Początkującym biegaczom proponowałbym dystans nie dłuższy niż 3-4 km, który należy pokonywać naprzemiennie: biegiem (500 m) i marszem (300 m). Po kilku takich sesjach, można zwiększać odcinek, który się przebiega, oczywiście kosztem marszu. Treningi najlepiej prowadzić co drugi dzień, aby po biegu dać zregenerować się mięśniom i stawom. Wiele osób po osiągnięciu pewnego poziomu nabiera ochotę na dłuższe dystanse, na których chce się sprawdzić. I tak, od kilkukilometrowych biegów przechodzą do półmaratonów i maratonów.

Niebagatelne znaczenie dla zdrowia i komfortu biegania każdego zawodnika ma odpowiednie obuwie. Najlepiej udać się do specjalistycznego, sportowego sklepu, aby sprzedawca dobrał je do budowy stopy. Koszt takich butów to wydatek od ok. 250 zł wzwyż. Można także zadbać o tzw. odzież oddychającą. Treningi można rozpocząć o każdej porze roku, a biegać można właściwie wszędzie. Nawet, jeśli nie mam ochoty na wyjście z domu, to po biegu zawsze jestem szczęśliwy. Bieganie pozwala mi nabrać dystansu do codziennych problemów i odreagować stres.