Urząd Ochrony Konkurencji i Konsument wszczął postępowanie wobec Biedronki i sprawdzi, czy sieć wprowadzała swoich klientów w błąd w kwestii kraju pochodzenia owoców i warzyw sprzedawanych w jej sklepach. Kontrole Inspekcji Handlowej wykazały, że produkty pochodziły z innych krajów, niż informowano. Sieć broni się przed zarzutami, ale jeśli te się potwierdzą, grozi jej wysoka kara.
Jak podkreśla UOKiK w swoim komunikacie, dane o kraju pochodzenia są częścią “pełnej, jasnej i prawdziwej informacji o ofercie sklepu” i mogą być kluczowe przy podejmowaniu decyzji zakupowych. W związku z tym prezes Urzędu postawił Biedronce zarzut naruszania interesów klientów.
– Postawiłem spółce Jeronimo Martins Polska zarzut stosowania praktyki naruszającej zbiorowe interesy konsumentów poprzez wprowadzanie ich w błąd co do kraju pochodzenia owoców i warzyw. Dla wielu osób to kluczowa informacja, która mogła przesądzić o zakupie danego produktu. Konsumenci coraz częściej kierują się w swoich wyborach patriotyzmem gospodarczym i chętnie sięgają po produkty krajowe. Nieprawdziwe informacje w sklepach Biedronka mogły zniekształcić ich decyzje zakupowe – mówi Tomasz Chróstny, prezes UOKiK w opublikowanym przez Urząd komunikacie.
– Jesteśmy przekonani, że w naszych sklepach działają odpowiednie procedury, dzięki którym prezentujemy właściwe kraje pochodzenia produktów, szczególnie ważne dla klientów w przypadku owoców i warzyw. Argumenty podniesione przez UOKiK zostaną poddane dokładniej analizie. Nie zgadzamy się z tym, że Biedronka nie informuje klientów o kraju pochodzenia produktów. Sprzedaż polskich produktów zawsze i wszędzie, gdy jest to możliwe oraz właściwe informowanie naszych klientów to dwa główne filary naszej strategii – komentuje sieć w przesłanym do naszej redakcji stanowisku. – Według niedawnego raportu UOKiK inne sieci handlowe doświadczają jeszcze większych trudności, ponieważ odsetek błędów w kontrolowanych sklepach naszej sieci jest niższy niż rynkowa średnia wśród wszystkich kontrolowanych detalistów – dodają przedstawiciele Biedronki.
Jeśli zarzuty wobec sieci się potwierdzą, grozi jej kara w wysokości nawet 10 proc. rocznego obrotu, a ten w 2019 r. wyniósł ponad 50 mld zł.