Sprzedawca działa jak magnes – handel w Olsztynie

Detal/Hurt

Sprzedawca działa jak magnes – handel w Olsztynie

10 listopada 2021

Olsztyn postrzegamy jako stolicę Warmii i Mazur. I choć jest to prawidłowe stwierdzenie, to nie dotyka ono sedna tego miasta. A jak najlepiej poznać dane miejsce? Oczywiście przez ludzi, a jak się okazuje – najlepiej znają ich właśnie sprzedawcy w lokalnych sklepach.

Niedługo rozpoczyna się rok szkolny. Jak zauważają niektórzy z naszych rozmówców, to właśnie z początkiem września zaczynają notować znaczące wzrosty sprzedaży. A taka tendencja, co nie dziwi, panuje szczególnie w sklepach położonych w pobliżu szkół. W mieście rozwinęła się też edukacja akademicka. Jednak ostatnimi czasy studentów zaczyna brakować. – Olszyn jest znany jako miasteczko studenckie, a co za tym idzie – w ciągu roku akademickiego wzrastała też sprzedaż alkoholi, zarówno tych mocniejszych, jak i piw, obecnie lepiej sprzedają się te drugie. Teraz w Olsztynie tych studentów nie ma, a dużo sklepów działało głównie dzięki nim. Odnoszę wrażenie, że przez to miasto trochę obumarło. Mój sklep odwiedzają bardzo różnorodni klienci, najczęściej są to mieszkańcy okolicznych kamienic, rzadziej dzieci, ponieważ tutaj w okolicy nie ma żadnej szkoły – mówi nam Wioletta Grzęda, właścicielka sklepu Groszek przy ulicy Partyzantów.

Niedobra zmiana

Jednak to dorośli częściej robią zakupy, a sprzedawcy nadal widzą zmiany w ich zwyczajach zakupowych. Na rynek handlu wciąż istotny wpływ ma pandemia Covid-19, choć minął już okres lockdownów, gdy nikt nie wiedział, co tak naprawdę się wydarzy i w związku z tym konsumenci częściej robili duże zakupy. Pani Wioletta uważa, że sytuacja w kraju ma znaczny wpływ na pogorszenie sprzedaży. – W momencie, gdy dopadł nas koronawirus, zmieniło się bardzo dużo w stosunku do tego, co było wcześniej, a widziałam wiele, bo w branży spożywczej pracuję już od 11 lat. Obserwuję znaczny spadek sprzedaży alkoholu, kiedyś podczas weekendów nie nadążałam z układaniem towaru, bo wszystko sprzedawało się na bieżąco. Jedną z przyczyn pewnie jest to, że przez pandemię wielu ludzi straciło pracę. W tym momencie najlepiej sprzedają się artykuły spożywcze, chociaż na przykładzie swojego sklepu mogę stwierdzić, że klienci są bardziej oszczędni – dodaje nasza rozmówczyni. Z opinią, że obecnie klienci nie robią już tak dużych zakupów spożywczych spotykamy się nie po raz pierwszy. Dorośli zdecydowanie częściej planują swoje zakupy. A jak wygląda sprzedaż w sklepach, które szkoły mają w niedalekim sąsiedztwie? Co najchętniej kupują uczniowie? – Wraz z powrotem do szkoły rośnie sprzedaż lizaków, słodkich bułek i przekąsek. W ciągu dnia klienci odwiedzają nas zazwyczaj po to, by kupić podstawowe produkty, mamy np. świeże pieczywo, nabiał. W weekendy sprzedajemy więcej piwa i papierosów, wtedy ludzie robią zapasy na niedzielę, bo w ten dzień nasz sklep pozostaje zamknięty. Przeważnie odwiedzają nas te same osoby, mamy swoich stałych klientów, oni do sklepów takich jak ten przychodzą dla człowieka, chcą sobie po prostu porozmawiać, a my tu ich zawsze chętnie wysłuchamy – tłumaczy Elżbieta Maczulska, sprzedawczyni w sklepie Odido przy ulicy Limanowskiego.

Wisienka na torcie

Nie zawsze jednak dobre położenie sklepu wystarczy. W walce o klienta każdy chce się czymś wyróżnić. U Wioletty Grzędy można zauważyć stoisko do przyrządzania hot-dogów, Elżbieta Maczulska wymienia natomiast ladę mięsną, świeże pieczywo oraz stoisko z warzywami i owocami. Osoby pracujące w sklepach spożywczych doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak ważne jest odpowiednie podejście do klienta – uśmiech i życzliwe nastawienie. Konsumenci nie zawsze chcą być anonimowi, niektórych cieszy, gdy ekspedientka za ladą pyta: „To co zawsze?”. W każdym z odwiedzonych przez nas sklepów zarówno właściciele, jak i sprzedawcy wskazują, że znają swoich klientów i lubią z nimi rozmawiać. – W ciągu tygodnia mamy tutaj stałych klientów, są to ludzie mieszkający w pobliżu tego sklepu, ale często zdarzają się też osoby, które wstępują po drodze, aby kupić na przykład bilet na komunikację miejską. Mamy tu szeroki asortyment alkoholi i napojów w różnych pojemnościach, a do tego dobrze pasują też chipsy i inne przekąski, które również można u nas nabyć. Ze względu na to, że w okolicy jest bardzo dużo dzieci, mamy szeroki wybór słodyczy i lodów. Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie –zauważa Lidia Wasilewska, ekspedientka w sklepie Mazurek przy ulicy Zientary-Malewskiej. Rzeczywiście, gdy wchodzimy do sklepu, akurat obsługuje dwójkę dzieci, które nie do końca wiedzą na co się zdecydować. Pani Lidia jest bardzo cierpliwa. – Wszyscy przecież kiedyś byliśmy dziećmi – mówi z uśmiechem

Dwa światy

W Olsztynie da się wyodrębnić dwa główne nastroje jeśli chodzi o sprzedawców – jedni mówią, że pandemia mocno zaszkodziła handlowi, inni z kolei nie widzą dużej różnicy i są zadowoleni z utargów. Wielu naszych rozmówców trafnie obserwowało, jakie zmiany zaszły w ludziach od początku pandemii. – Mam wrażenie, że pandemia wyhamowała handel, a ludzie przez całą tę sytuację nadal zachowują większy dystans. Widać, że coś zmieniło się w klientach i wielu z nich zachowuje się tak, jakby nadal był lockdown i te największe obostrzenia. Przed pandemią w ciągu roku szkolnego sprzedaż zdecydowanie wzrastała, była płynność w handlu. Co ciekawe, nie zauważyłem spadku sprzedaży produktów, które dotknął podatek cukrowy. Wcześniej klienci mogli przyjeżdżać do tego sklepu autami, ale teraz wspólnota założyła tu szlaban i jest ciężko z dojazdem – zauważa Jacek Biedrzycki ze sklepu przy Al. Wojska Polskiego. Choć czasy są ciężkie, to w odwiedzonych przez nas sklepach nie brak inicjatyw, by rozwijać handel i przyciągać klientów. Nasi rozmówcy wiedzą, że atutem w ich sklepach jest szybka i sprawna obsługa i to, że za ladą stoi osoba, z którą zawsze można porozmawiać.

autor: Adrianna Pańczak
reportaż z wydania 09/343 XXVII rok – wrzesień 2021