O łańcuchu dostaw, mniejszej liczbie klientów w ostatnich dniach w sklepie, ale także rządowej propozycji pomocy dla przedsiębiorców redakcja „Poradnika Handlowca” rozmawia z Longinem Lemańskim, właścicielem sklepu spożywczego w Rakoniewicach i wiceprezesem Powiatowego Zrzeszenia Handlu i Usług z siedzibą w Grodzisku Wlkp.
Jacek Ratajczak: Gdy zadzwoniłem do Pana dziś po raz pierwszy, akurat miał Pan przyjęcie towaru. Rozumiem, że sklep działa normalnie?
Longin Lemański: Tak, właśnie dostarczono mi zamówione produkty z Orbico. Większość asortymentu zresztą mi dowożą, tylko po część udaję się do pobliskich hurtowni. Na razie nie widzę w tym zakresie żadnych zagrożeń. Choć ostatnio niektóre dostawy są trochę opóźnione, czekałem np. na papierosy.
A klienci dopisują?
Rzadziej przychodzą, zakupy robią z reguły do południa, później praktycznie ruch zamiera. Oceniam spadki w ruchu klientów w tym tygodniu na 20-30%. Na szczęście na obrotach sklepu to się jeszcze nie odbija. Chociaż cała ta sytuacja w jakiś sposób jest męcząca. Najbardziej boję się o ciągłość dostaw. Przecież kierowcy, którzy dostarczają towar do sklepów, są narażeni na bezpośredni kontakt z wieloma osobami. Tu mogą być w przyszłości ograniczenia w pracujących w ten sposób hurtowniach.
Jak Pan jako przedsiębiorca ocenia proponowany przez rząd pakiet pomocowy w ramach tzw. „tarczy antykryzysowej”?
Pakiet oceniam pozytywnie, jest dużo dobrych propozycji, tylko muszą one wejść w życie i być szybko realizowane. Trzeba patrzeć globalnie, będą branże, które bardziej odczują skutki epidemii, np. transport. Rykoszetem jednak odczujemy to wszyscy. Gdyby np. u mnie spadły obroty i zmniejszono godziny pracy, to praktycznie powinienem zwolnić 2 osoby z 4 pracujących. Na szczęście nie muszę płacić za czynsz, bo jestem u siebie. Na razie nie skracam godzin pracy, chociaż wszyscy wokół mnie już to uczynili. Sam się zastanawiam, czy jest sens dłużej pracować, jeśli w godzinach popołudniowych ruch w Rakoniewicach zamiera.
Jest Pan nie tylko handlowcem, ale także wiceprezesem Powiatowego Zrzeszenia Handlu i Usług z siedzibą w Grodzisku Wlkp. Co robicie jako organizacja w tym trudnym momencie?
Informujemy na bieżąco członków Zrzeszenia o sytuacji, stawiamy na profilaktykę, mocno podkreślamy konieczność regularnej dezynfekcji w obiektach naszych członków, w których jest bezpośredni kontakt z klientami. Po prostu śledzimy to, co się dzieje i będziemy odpowiednio reagować.
Czy władze miasta Rakoniewice przewidują np. czasowe zwolnienie z opłat dla przedsiębiorców, którzy popadną w tarapaty?
Większość kupców w Rakoniewicach, z tego co wiem, prowadzi działalność we własnych lokalach. Handlowcy zatem na razie działają bez przeszkód, zdecydowanie gorzej ma gastronomia, która w tej chwili praktycznie nie istnieje.
Czego Pan się najbardziej, poza oczywiście zarażeniem koronawirusem, obawia?
Jesteśmy zaopatrzeni w środki odkażające. Moje pracownice co jakiś czas przemywają miejsca, z którymi klienci mieli kontakt. Na drzwiach mamy wywieszoną informację, aby w sklepie maksymalnie było dwóch klientów. Ale najważniejszy jest łańcuch dostaw do placówek handlowych. W moim przypadku, gdy nie będzie dostaw, to będę sam musiał jeździć po towar. To są koszty i stracone godziny, które mógłbym przeznaczyć na zarządzanie sklepem i sprzedaż. Zobaczymy, co będzie. Trzeba jednak sobie radzić. Myślę, że mam tę przewagę nad sieciowymi marketami, że ja mogę pojechać do hurtowni, a oni mogą mieć z tym problem. Stąd tam od czasu do czasu pojawiają się braki.