Ryszard Jaśkowski, Prezes KZRSS “Społem” w rozmowie z naszą redakcją komentuje plany uszczelnienia zakazu handlu w niedziele oraz przedstawia swoje stanowisko w tej sprawie. Wywiad został opublikowany w sierpniowym wydaniu “Poradnika Handlowca”.
Nikodem Pankowiak: Kiedy Pana zdaniem Sejm zajmie się ustawą uszczelniającą zakaz handlu w niedziele? Wydarzy się to jeszcze w wakacje?
Ryszard Jaśkowski: Zapewne na posiedzeniu 11 sierpnia nie da się tego jeszcze procedować, w końcu czekają nas jeszcze dyskusje w komisjach nad poprawkami. Podejrzewam, że wydarzy się to na pierwszym posiedzeniu zaraz po wakacjach i w październiku lub w listopadzie – w zależności od tego, jak długo ustawa będzie leżała w Senacie – do tego uszczelnienia faktycznie dojdzie.
Czy to nie za szybko? Czy sieci nie powinny mieć więcej czasu, by przygotować się na kolejną zmianę? Przypomnijmy, że jednym z głównych argumentów Konfederacji Lewiatan, która w sprawie handlu w niedziele składała wniosek do Trybunału Konstytucyjnego było właśnie to, że vacatio legis było bardzo krótkie.
To prawda, ale jestem przekonany, że dla sieci nie będzie to większy problem i sobie z nim poradzą, tak jak poradziły sobie kilka lat temu. Tymczasem 800 tysięcy ludzi, którzy dzięki tej ustawie mogli nie pracować w niedzielę – dopóki nie zaczęło się „pocztowe eldorado” – czeka na uregulowanie tej kwestii raz na zawsze.
Do października bądź też listopada wciąż jest jednak bardzo daleko. Nie boi się Pan, że w tym czasie ktoś znów znajdzie sposób na zakaz handlu?
Nie wierzę, aby tym razem mogło się to udać. Zapis o przeważającej działalności sprawi, że nie będzie można dalej udawać, że sklepy to placówki pocztowe czy punkty gastronomiczne. Żaden sklep nie przekroczy tych 50% przychodu z działalności tego typu. Gdy pierwsze sieci zamkną w niedziele swoje sklepy z tego powodu, zrobią to kolejne – ten „wysyp” placówek pocztowych nastąpił dlatego, że nikt przez długi czas nic z tym nie robił.
Czy w Pana opinii powinny istnieć wyjątki od zakazu handlu? Jakie byłby Pan, przeciwnik handlowych niedziel, w stanie zaakceptować?
Oczywiście, że powinny istnieć i istnieć będą. Stacje benzynowe pozostaną otwarte bez przerwy i w tym wypadku nie ma znaczenia czy za ladą stanie właściciel. Szacuję, że z tysięcy Żabek, które obecnie otwierają się jako placówki pocztowe, około tysiąc z nich wciąż pozostanie otwarty w niedzielę. Wyjątki są, bo my tą poprawką nie zamykamy sklepów w niedzielę. Chcemy wrócić do punktu wyjścia, do momentu, zanim pojawiła się ta ostatnia poprawka wprowadzająca wyjątek związany z pocztą. Wszyscy wiedzieli, że ta poprawka jest zagrożeniem dla całej ustawy. Reakcja parlamentarzystów i rządu była za wolna – Żabka otworzyła swoje sklepy jako pierwsza, ale szybko inni poszli za jej przykładem. Dlatego też nie winiłbym wyłącznie jednej sieci.
Moim zdaniem w ogóle nie można mieć pretensji do sieci handlowych za to, że skorzystały z furtki, którą ktoś przed nimi otworzył. To były zwykłe biznesowe decyzje…
Oczywiście dla mnie jest to wina rządu i parlamentarzystów, że przyglądali się temu, jak to prawo było obchodzone. Pora jednak z tym skończyć, nam zależy tylko na tym, aby pracownicy handlu mogli mieć wolną niedzielę.
Wspomniał Pan, iż tym razem nie będzie szans na obejście tych przepisów, ale czy Pana zdaniem podczas głosowania projekt uzyska większość w Sejmie? Jarosław Gowin wciąż nie wydaje się zwolennikiem zaostrzenia tej ustawy…
Spotkaliśmy się z Pawłem Kukizem i jego ludźmi. Liczymy także na niektórych posłów Lewicy, w końcu powinna być ona wrażliwa społecznie, oraz wierzymy, że Konfederacja również poprze ten projekt. Rozmawiamy też z posłami PSL-u, zwłaszcza tymi, którzy od dawna wspierają spółdzielczość, oraz przedstawicielami mniejszych kół poselskich. Według moich obliczeń mamy już sporo głosów, nie licząc posłów PiS-u, ponieważ zapewniono nas, że w tym klubie będzie obowiązywała dyscyplina podczas głosowania. Cieszy mnie również, że Premier Mateusz Morawiecki wspiera plan uszczelnienia zakazu handlu.
Czy nie wydaje się Panu, że w kwestii uszczelnienia zakazu handlu wciąż działoby się niewiele, gdyby Biedronka nie zaczęła otwierać swoich kolejnych sklepów w niedzielę?
Oczywiście, myślę, że to przelało czarę goryczy. Gdyby Biedronka się nie otworzyła, nikt by się nie zabrał za tak szybkie uszczelnianie. Ta sieć ma jednak nienajlepsze relacje z władzą, dostaje najwięcej kar od UOKiK-u – to na pewno im nie pomogło. Jak jednak możemy przeczytać, wyniki Biedronki wciąż są bardzo dobre, więc trik na placówkę pocztową w przypadku tej sieci oraz innych sieci supermarketów to naprawdę było już zbyt wiele.
Czy z perspektywy czasu nadal uważa Pan, że ten zakaz może pomóc małym, niezależnym sklepom?
Nam pomógł. Ludzie zdążyli się już odzwyczaić od tego, przerzucili zakupy na piątek, sobotę czy poniedziałek. Ustawa pomaga tym sklepom prywatnym, gdzie w niedzielę za ladą stoi właściciel. Dla nich jednak praca w niedziele przestała być opłacalna, gdy zaczęły otwierać się kolejne Żabki. Niebawem w sklepach franczyzowych za ladą będzie mógł stać wyłącznie właściciel oraz jego najbliższa rodzina – kto nią jest, to również zostanie sprecyzowane przez ustawę. Jeżeli mniejsi, niezależni handlowcy się poświęcą i będą pracować w niedzielę, po uszczelnieniu ustawy zaczną zarabiać. Dla wielu z nich to na pewno będzie ratunek.
Skąd u Pana tak duża niechęć do handlu w niedzielę? Przecież przez wiele lat sklepy były w ten dzień otwarte…
Jestem trochę starszy i pamiętam, że jak byłem młodym człowiekiem, wszystkie sklepy w niedzielę bez wyjątku były zamknięte, a w sobotę kończyły pracę już o 13.00.
Ale czasy się zmieniły i przez ponad 25 lat wolnej Polski konsument był przyzwyczajony, że może zrobić zakupy także w niedzielę. Inaczej niż w Niemczech czy np. Norwegii, gdzie sklepy w ostatni dzień tygodnia pozostają od dawna zamknięte, a dla obywateli jest to coś naturalnego. Dlaczego zatem postanowiono u nas to zmienić?
Właśnie dlatego, abyśmy w większym stopniu upodobnili się do tych państw bardziej ucywilizowanych. Poza tym, w Polsce przez lata handlowcy naprawdę mieli pod górkę. Dobrym przykładem może być okres pandemii, w którym pracownicy handlu byli ogromnie zagrożeni. Nikt nas nie słuchał, gdy krzyczeliśmy o konieczności szczepień handlowców, a teraz z kolei zaczynamy otrzymywać sygnały, że kasjerzy będą obowiązkowo musieli się zaszczepić. Już ponoć jest przygotowany projekt w ramach ustaw covidowych, który o tym mówi.
I co Pan sądzi o tym pomyśle?
Według mnie w tej sytuacji powinni zaszczepić się wszyscy, którzy w pracy mają kontakt z innymi ludźmi. Tymczasem kupujących chroni maseczka, a kasjera pleksa. Instytucje reprezentujące polski handel skierowały do rządzących prośbę, aby osobom zatrudnionym w sklepach pozwolono pracować w plastikowych przyłbicach. Jeden z wiceministrów jednak nie wyraził na to zgody, ponieważ w kraju pojawił się wariant delta. Szkoda, że znów nie rozmawia się z przedstawicielami handlu, a przecież ta branża w czasie pandemii zdecydowanie stanęła na wysokości zadania. Cała branża, która nie zawsze mówi jednym głosem, zgodzi się z tym stwierdzeniem.