W ostatnich dniach i tygodniach wielu niezależnych handlowców zauważyło nowe twarze w swoich sklepach – to klienci dużych sieci, którzy unikając dużych skupisk ludzi, wybrali zakupy w mniejszych placówkach. Czy ten trend nadal się utrzymuje? Jak właściciele niezależnych placówek radzą sobie w obecnej sytuacji? Zapraszamy na codzienną relację ze sklepów w Polsce.
– Obecny czas jest czasem próby dla handlu i w tych warunkach handel tradycyjny doskonale zdaje egzamin. To w naszych drogeriach konsument zakupi wszystkie potrzebne produkty, nie czekając w wielkich kolejkach. Jestem przekonana, że producenci zauważą i docenią pracę, jaką wykonują nasze drogerie. Właśnie dziś widzimy, jak ważne są różne formy handlu i każda jest potrzebna. Jestem przekonana, że wspólnie przejdziemy przez ten nadzwyczajny czas próby, wyjdziemy z niego silniejsi, z utrwaloną pozycją zarówno u konsumentów, jak i producentów. Handel tradycyjny doskonale zdaje swój egzamin dojrzałości i odpowiedzialności – mówi Teresa Stachnio, Członek Zarządu w Drogeriach Jasmin.
– Handlujemy chemią gospodarczą. Mamy pełen asortyment, za wyjątkiem spirytusu salicylowego i rękawiczek lateksowych. Wszystko inne jest, zarówno papier toaletowy, ręczniki, jak i mydło. Klienci pytają o mydło antybakteryjne, ale edukujemy ich, że każde mydło ma takie właściwości. Bardzo dobrze sprzedaje się szare mydło w płynie i w kostce. Zamiast płynu dezynfekującego, który jest teraz dużo droższy, polecamy spirytus salicylowy. Można nim nasączyć nawilżane chusteczki, wlać do spryskiwacza i zrobić domowe środki do dezynfekcji – tłumaczy Hanna Domańska, właścicielka sklepu “Hanka” z chemią gospodarczą w Tczewie, która zauważa, że potrzeby klientów nie zmieniły się. – Klienci kupują przede wszystkim papier toaletowy, ręczniki papierowe. Dużo schodzi środków czystości, np. płynów do mycia okien, preparatów do mycia podłóg, ponieważ wiele osób zabrało się za wiosenne porządki. W pierwszym tygodniu mieliśmy bardzo dużo klientów, teraz jest ich mniej, ale wciąż przychodzą. Największy ruch jest w godzinach przedpołudniowych. Wprowadziliśmy zalecenia, m.in. tylko dwóch klientów może wejść do sklepu, odgrodziliśmy ladę od klientów i sznurkiem wyznaczyliśmy bezpieczną strefę, zachęcamy do płatności kartą płatniczą. Z dostawami nie mamy większego problemu, czasami są opóźnienia, ale wiadomo – jest mniej kierowców więc trudno wszystko dopiąć – dodaje na koniec pani Hanna.
Sklep “Hanka” w Tczewie (fot. Hanna Domańska)
O zachowaniu szczególnych środków ostrożności opowiada także Teresa Stachnio z Drogerii Jasmin – Od samego początku wystąpienia zagrożenia koronawirusem wszystkie drogerie Jasmin pracują przy zachowaniu maksymalnych środków ostrożności, dbają o zapewnienie dostępności potrzebnych artykułów naszym konsumentom. Dbamy, by konsumenci w naszych drogeriach mogli zakupić produkty pierwszej potrzeby, na pewno artykuły higieniczne, jak: papier toaletowy, podpaski, chusteczki higieniczne, asortyment antybakteryjny: jak żele do dezynfekcji rąk, żele antybakteryjne do łazienek i kuchni, mydła antybakteryjne. Zależy nam, by konsument jak najmniej odczuwał skutki obecnej sytuacji – mówi nasza rozmówczyni. – Wszystkie osoby w naszej organizacji dbają o szybką reakcję na linii: potrzeba-zamówienie-realizacja. Zarząd Drogerii Jasmin zapewnia, że dobro, a zwłaszcza bezpieczeństwo pracy, ochrona zdrowia pracowników i konsumentów są absolutnym priorytetem. Dbając o bezpieczeństwo, zalecamy przestrzeganie podstawowych warunków higienicznych. Zalecamy, by w sali sprzedaży drogerii do 100 mkw. były maksymalnie 3 osoby, w drogeriach większych, o powierzchni powyżej 100 mkw. – 5 osób, a bezpieczny odstęp między klientami to 1,5 m. Przestrzegamy dezynfekcji terminali, czytników, kas, klawiatury komputerów – wszystkie drogerie posiadają środki odkażające. Zalecamy mycie podłóg preparatami ze środkami dezynfekującymi, np. z chlorem. Zalecamy płatność kartą, by ograniczyć kontakt z gotówką. W większości drogerii stanowiska kasowe zostały odizolowane od konsumentów osłoną z pleksi. Celem jak najlepszej nawigacji, w drogeriach zostały wydzielone strefy z najczęściej kupowanymi produktami – podsumowuje Teresa Stachnio.
Drogeria Jasmin w Poznaniu na os. Sobieskiego (fot. Drogeria Jasmin)
A jak wygląda sytuacja w najmniejszych placówkach? Czy klienci w takich miejscach wciąż dopisują? – Prowadzę sprzedaż w pawilonie o powierzchni 16 mkw. Specjalizuję się głównie w kategorii produktów nabiałowych, oferuję klientom mleko, masło, śmietany, jogurty oraz szeroką gamę serów. Oprócz tego jako uzupełnienie mam wiele kategorii z tradycyjnej „spożywki”, szczególnie stawiam też na napoje. Nabiał otrzymuję bezpośrednio od producentów – z mleczarni ze Strzałkowa oraz z Wrześni. Dostawy są praktycznie codziennie. Resztę dokupuję na Franowie i w Selgrosie. W pracy pomaga mi syn Adam. Handluję codziennie od 7.00 do 16.00 – mówi Hanna Dublaga, właścicielka sklepu nabiałowo-spożywczego przy Placu Wielkopolskim w Poznaniu. – Epidemia koronawirusa spowodowała, że ruch na rynku jest mniejszy. Klienci przychodzą rzadziej, ale kupują więcej. Prezydent miasta Poznania zawiesił zresztą działalność tradycyjnych straganów na tym popularnym w Poznaniu targowisku i na innych w mieście, ale takie placówki jak moja jako obiekty zamknięte, mogą na szczęście dalej handlować. Obsługuję poprzez niewielkie okienko klientów stojących na zewnątrz, tak że bezpośrednio nie jestem narażona na kontakt. Mój sklep w tym momencie jest bardziej bezpieczny niż niejeden market, a kupujący karnie stoją w odpowiednich odległościach. Nie do wiary, że ludzie są tak zdyscyplinowani – przyznaje pani Hanna.
Sklep nabiałowo-spożywczy przy Placu Wielkopolskim w Poznaniu (fot. Adam Dublaga)
– Od dłuższego czasu obserwuję niewielką liczbę klientów odwiedzających placówkę. Kupowane są przez nich na bieżąco produkty do codziennej konsumpcji. W ostatnim czasie wprowadziliśmy przerwę w godzinach otwarcia sklepu, między 12 a 15, chcąc zmobilizować klientów do wykonywania większych zakupów na raz – opowiada Grażyna Rogacka, współwłaścicielka sklepu w Kołbaczy. – Niedawno zauważyłam, że w ofercie hurtowni pojawił się spirytus 70%. Dotychczas na półkach miałam tylko 96%. Nowość znalazła duże uznanie wśród kupujących, którzy używają tego produktu do odkażania i dezynfekcji. Jedyny problem z zatowarowaniem, jaki notuję, polega na ograniczeniu liczby kupujących w hurtowni, do której jeżdżę z mężem po towar. Zdarza się, że limit jest wyczerpany i trzeba czekać w kolejce przed wejściem – podsumowuje pani Grażyna.
Wygląda na to, że problemy z dostawami stały się już przeszłością, o czym w rozmowach zapewniają nas także inni handlowcy. – Nie mamy problemów z dostawami. Nasza hurtownia realizuje wszystkie nasze zamówienia. Ze względów bezpieczeństwa wpuszczamy do sklepu jedynie dwóch klientów, po jednym na każde stanowisko kasowe. Miejsce obsługi dezynfekujemy przed wejściem kolejnego klienta – opowiada Cezary Szlęzak, właściciel PHU Cezar w miejscowości Stąporków. – W ubiegłym tygodniu mieliśmy duży ruch. Najlepiej schodziły artykuły z długim okresem przydatności, takie jak mąki, ryże, kasze, które klienci kupowali na zapas. Dzisiaj już mniej osób przychodzi do sklepu. Zaopatrują się przede wszystkim w artykuły świeże, takie jak pieczywo, nabiał. Koszyk zakupów jest zdecydowanie mniejszy. Powoli dociera do wszystkich, że trzeba oszczędzać bo idą ciężkie czasy – dodaje na koniec pan Cezary.