Na dziś zaplanowana została konferencja, na której przedstawiciele rządu przedstawią swój plan na odmrażanie gospodarki, w tym poluźnienie regulacji dotyczących handlu. Wydaje się, że branża FMCG wyczekuje ich z niecierpliwością, ponieważ właściciele sklepów wciąż mówią, że niektóre z wprowadzonych przepisów są nieżyciowe. Zapraszamy na codzienną relację ze sklepów FMCG w Polsce.
– Mój sklep ma 70 mkw., ale przy stanowisku kasowym jest dość ciasno, więc wprowadziliśmy zasadę, że do sklepu może wejść tylko jedna osoba. Pozostali klienci czekają na zewnątrz w odpowiednich odległościach. Nie stosujemy się do zasady, że w godzinach między 10 a 12 obsługujemy wyłącznie seniorów, ponieważ niewiele osób w tym wieku przychodziło do sklepu. Obsługujemy wszystkich klientów, ale oczywiście osoby powyżej 65 roku życia mają w tych godzinach pierwszeństwo – przyznaje szczerze Andrzej Rogacki, właściciel sklepu spożywczego w Kołbaczu. – Mamy rękawiczki dla klientów, także w ofercie sprzedaży, ale większość i tak nosi własne. Sprzedawca w sklepie nosi oczywiście maseczkę i rękawiczki – dodaje.
Inni właściciele sklepów przestrzegają wprowadzonych regulacji, ale mimo to podważają ich sensowność. – Udaje nam się respektować zasadę sprzedaży dla osób powyżej 65 roku życia w wyznaczonych godzinach, ale uważam, że jest ona bez sensu. Seniorzy i tak przychodzą przez cały dzień. Między godziną 10 a 12 nie obsługujemy młodszych klientów – opowiada Anna Ściubeł, właścicielka sklepu ogólnospożywczego „A&A” z Gdańska. – Mamy szybę ochronną z pleksi zamontowaną przy stanowisku kasowym i obsługujemy w rękawiczkach – dodaje.
Drogeria w Owińskach (fot. A. Stachowiak)
Bez przestrzegania podstawowych zasad bezpieczeństwa, także tych, które nie zostały ujęte w rządowych regulacjach, żaden sklep nie mógłby liczyć na to, że będą odwiedzać go kupujący. – Staram się dbać o bezpieczeństwo zarówno swoich pracowników, jak i klientów. Przy stanowisku kasowym zainstalowany jest ekran z pleksi. Na posadzce oznaczone są taśmami odległości, jakie powinni zachować kupujący między sobą. Ze względu na obecność jednej kasy w sklepie, wprowadzony jest zalecony limit 3 klientów w placówce. Ponadto do ich dyspozycji mamy płyn antybakteryjny – mówi Anna Stachowiak, właścicielka drogerii w Owińskach.
Na szczęście wszyscy nasi rozmówcy zapewniają, że problemy z dostawami, jakie zdarzały się w marcu, to już przeszłość. Dodatkowo, niektórzy z nich wciąż zauważają większy ruch w swoich sklepach. – Zauważam większą liczbę klientów w mojej drogerii. Część osób rezygnuje z zakupów w dużych marketach i wybiera mój sklep. Występuje problem ze zdobyciem rękawiczek i maseczek, ze względu na ograniczoną dostępność i wysoką cenę tych towarów. Poza tym nie ma braków w dostawach – opowiada Anna Stachowiak.
– Nie mamy problemów z zaopatrzeniem sklepu. Wydaje mi się, że z powodów bezpieczeństwa klienci chętniej wybierają mniejsze sklepy. Nie chodzą tak często do supermarketów. Zakupy są może minimalnie większe, ale nie zauważam zdecydowanego wzrostu wartości koszyka – wtóruje Anna Ściubeł.
Wnętrze sklepu “A&A” w Gdańsku (fot. A. Ściubeł)
Niestety, zdarzają się i tacy handlowcy, którzy muszą pogodzić się z mniejszą liczbą kupujących. – Mój sklep mieści się w sąsiedztwie szkoły. Wcześniej zaopatrywali się u nas pracownicy szkoły, uczniowie i ich rodzice. Teraz mamy około 40 proc. mniej klientów. Głównie kupują u nas okoliczni mieszkańcy. Zaopatruję się w dużych halach cash&carry. Udaje mi się zapewnić prawie cały asortyment w sklepie. Nie kupuję wszystkiego, ponieważ gdy przychodzą głównie stali odbiorcy, dopasowuję asortyment do ich oczekiwań – mówi Andrzej Rogacki.
Zmiany w zachowaniu klientów, także tych odwiedzających sklepy małoformatowe i niezależne, zauważają także producenci żywności. – W sklepach małoformatowych koszyki zakupowe w pierwszych dwóch tygodniach marca zapełniały się inaczej niż przed pandemią. Tu także klienci skupiali się przede wszystkim na zaopatrzeniu w środki higieny osobistej oraz podstawowe produkty spożywcze – stwierdza Izabella Kwiatkowska, dyrektor sprzedaży i marketingu w firmie Terravita. – Z kolei następne tygodnie, kiedy Polacy zgodnie z zaleceniami zostali w domu i zajęli się gotowaniem czy pieczeniem oraz spędzali więcej czasu razem z rodziną, wówczas chętniej sięgali także po słodkie produkty, w tym te od Terravity – dodaje.
Sklep Euro Market w Żninie (fot. J. Kowalczyk)
Okres pandemii to niewątpliwie trudny czas dla wszystkich osób z branży FMCG, na której w dużej mierze skupia się uwaga społeczeństwa, jako że jest ona jedną z niewielu branż, które funkcjonują bez większych zawirowań – Koronawirus niewątpliwie wpłynął na wiele gałęzi naszego przemysłu. Zdecydowana większość branż w gospodarce boryka się z większymi lub mniejszymi problemami. Nie ominęły one i producentów czekolady – zauważa Izabella Kwiatkowska, z firmy Terravita. W związku z obostrzeniami wprowadzonymi przez polski rząd, w tym dotyczących liczby kupujących, klienci sklepów wielkoformatowych skupiali się na zakupie przede wszystkim artykułów higienicznych oraz o przedłużonej trwałości, zapominając w dużej mierze o produktach z czekolady, mimo, że były one rekomendowane i wskazywane jako te, które powinny znaleźć się w koszyku (ze względu na wartości odżywcze i przedłużoną trwałość) osób robiących zakupy w czasie pandemii. Na wzrost sprzedaży nie wpłynęły też minione święta oraz wprowadzane przez sieci handlowe liczne promocje i obniżki cen. Liczymy, że powolny powrót do sytuacji sprzed pandemii przyniesie zwiększenie zainteresowania także naszymi produktami. Przed nami mnóstwo okazji do tego – Dzień Mamy, Taty i Dziecka – dodaje optymistycznie na koniec.