Wielkanoc coraz bliżej, czy zatem handlowcy mogą spodziewać się większego ruchu w swoich sklepach? Czy poradzą sobie z nim przy regulacjach, jakie obecnie ich obowiązują? Zapraszamy na codzienną relację z sytuacji w sklepach w Polsce.
Jak mówi pani Wiesława Pawłowska, która prowadzi wraz z mężem sklep osiedlowy we wsi Stare Borne, nie ma problemu z tym, aby klienci przestrzegali wprowadzonych regulacji. – Kupujący stosują się do zasad bezpieczeństwa, które zostały wprowadzone. Nie muszę nikogo prosić, żeby zachował odległość. Wielu klientów przychodzi na zakupy w swoich rękawiczkach. Ze swojej strony również zapewniamy rękawiczki przy wejściu do sklepu oraz płyn dezynfekujący. W 99 procentach udaje nam się przestrzegać godzin dla seniorów. Od 10 do 12 obsługujemy osoby powyżej 65 roku życia, chyba, że nikogo nie ma to wpuszczamy młodszych klientów. Skróciliśmy godziny pracy i zrobiliśmy przerwę w ciągu dnia. Obecnie sklep jest otwarty od godziny 7 do 13 oraz od godziny 15 do 20 – opowiada.
Wejście do sklepu Nasz Sklep Sadek (fot. M. Pacałowska)
– Jesteśmy małą miejscowością. U nas w godzinach dla seniorów rzeczywiście pojawiają się przede wszystkim osoby po 65 roku życia. Jeśli zaś chodzi o wszystkich klientów, do naszego sklepu blisko 99% z nich przychodzi w swoich rękawiczkach – dopowiada Marta Pacałowska, właścicielka sklepu Nasz Sklep Sadek zlokalizowanego we wsi Sadek. – Obecnie ciężko jest dostać zwłaszcza nitrylowe rękawiczki. No i cena jest kosmiczna. Dziś chciałam złożyć zamówienie to za paczkę musiałabym zapłacić aż 60 zł netto, gdzie wcześniej kosztowała 15 zł netto. Z zaopatrzeniem sklepu w płyny dezynfekujące nie mamy problemów. Tylko spirytusu salicylowego nie możemy dostać. Z asortymentem spożywczym sytuacja już się unormowała. Brakuje pojedynczych produktów. I niektóre ceny się pozmieniały – dodaje nasza rozmówczyni.
– Mój sklep znajduje się na rynku w Wadowicach i często to właśnie turyści robili u mnie zakupy. Teraz mam bardzo trudną sytuację. Brakuje klientów, a jeszcze wprowadzili to ograniczenie dla seniorów. Do południa przychodzi do sklepu może czterech czy pięciu klientów, to jak ja mam kogoś wyprosić w ciągu tych dwóch godzin. Zupełnie nietrafiony pomysł. Postarałem się o rękawiczki, ale nie było łatwo. W ubiegłym tygodniu objechałem cały Kraków i nigdzie nie mieli. Powiesiłem je przy kasie, bo moja znajoma stwierdziła, że gdy wiszą przy drzwiach, ludzie wchodzą tylko po rękawiczki, a nic nie kupują – opowiada rozżalony Zbigniew Wójcik, właściciel sklepu Warzywa – Owoce w Wadowicach.
Sklep Warzywa – Owoce w Wadowicach (fot. Z. Wójcik)
– Wieczorem na wsi jest pusto i nikt nie przychodzi do sklepu. Dlatego zdecydowaliśmy, że pracujemy krócej. Obecnie mamy otwarte w godzinach od 6.30 do 19. Jest znacznie mniej klientów, rzadziej robią zakupy, ale zwiększył się koszyk zakupów. Widać już przygotowania do świąt. W naszym sklepie od lat klienci składają zamówienia na ciasta, kiełbasy i szynki, mięsa. Już mamy skompletowane zamówienia i teraz czekamy na ich realizację, ale są one mniejsze niż zwykle. W tym roku rodziny się nie spotykają więc ludzie robią skromniejsze zakupy. W 80% towar przywożą nam dostawcy. Zamówienia składamy głównie telefonicznie. Obecnie niewielu przedstawicieli handlowych przyjeżdża do sklepu – dodaje Marta Pacałowska.
Nie mamy żadnych problemów z dostawami. Zamówienia są realizowane na bieżąco, ale zauważyliśmy, że rosną ceny na przykład nabiału, świeżego mięsa i wędlin. W pozostałych kategoriach ceny nie są aż tak wygórowane – przyznaje Wiesława Pawłowska. Ona widzi jednak, że w okresie przedświątecznym kupujący sięgają głębiej do portfela. – Klienci robią dużo większe zakupy, bo już przygotowują się do świąt. Składają zamówienia na mięso i wędliny, kupują w większych ilościach kukurydzę, groszek, chrzan – opowiada na koniec.