Relacja „Poradnika Handlowca” ze sklepów FMCG w Polsce (07.05)

Detal/Hurt

Relacja „Poradnika Handlowca” ze sklepów FMCG w Polsce (07.05)

Ostatnie niemal dwa miesiące to dla handlowców nowa normalność – ich sklepy musiały zacząć funkcjonować na zupełnie innych zasadach, ograniczając liczbę wpuszczanych do środka klientów czy wprowadzając dodatkowe środki higieny. Jak właściciele poradzili sobie w tej kwestii? Jakie ograniczenia uważają za odpowiednie, a które ich zdaniem się nie sprawdziły? Zapraszamy na codzienną relację ze sklepów FMCG w Polsce.

– Wprowadzam do sklepu rozwiązania, które uważam za bezpieczne. O około dwa tygodnie wyprzedzaliśmy poczynania rządu, które wprowadzały ograniczenia. Każdy musi mieć swój rozum. Klienci czują się bezpiecznie i te ograniczenia im wystarczają – mówi Kamil Kruszewski – Krużyński, właściciel sklepu Spiżarnia w Warszawie.

Jeden z naszych rozmówców zwraca uwagę na fakt, na który już wcześniej handlowcy wielokrotnie narzekali, a mianowicie brak komunikowania o wprowadzanych regulacjach i ograniczeniach z odpowiednim wyprzedzeniem. – Wszelkie zmiany są wprowadzane w handlu znienacka i trzeba się szybko dostosowywać do nich. Społeczeństwo rożnie na to reaguje, ale teraz przyzwyczailiśmy się już do stosowania maseczek i rękawiczek. W prowadzeniu biznesu nie przeszkodziło limitowanie liczby klientów w placówce. Panuje dyscyplina i osoby czekają przed sklepem chcąc dokonać zakupów. Ludzie stali się bardziej wyrozumiali względem siebie – twierdzi Leszek Król, właściciel sklepu spożywczego w Żninie.

Sklep spożywczy w Żninie (fot. L. Król)

Wielu handlowców w niezależnych, mniejszych placówkach poszło jednak dalej we wprowadzaniu ograniczeń, niż nakazywałyby to rządowe regulacje. Wszystko po to, by wśród klientów wzbudzić poczucie bezpieczeństwa. – Powierzchnia sprzedaży sklepu wynosi około 100 mkw. Wcześniej do sklepu mogły wejść tylko dwie osoby, mimo iż mamy trzy kasy. W momencie kiedy został złagodzony przepis o limitach klientów w sklepach, również zmieniliśmy zasady. Obecnie wewnątrz placówki mogą przebywać cztery osoby. W zupełności to wystarczy, klienci boją się o siebie, więc chętniej wybierają sklepy, gdzie mogą czuć się bezpiecznie – opowiada Ewa Rychel, właścicielka należącego do sieci ABC sklepu spożywczego Jaga we wsi Zaleszany. – Dobrze, że zostały usunięte godziny dla seniorów, ponieważ ta regulacja mijała się z celem. W tych godzinach nie mieliśmy starszych klientów, a młodsze osoby, których nie mogliśmy obsługiwać były często oburzone i niezadowolone z takiej sytuacji co negatywnie odbijało się na personelu – dodaje.

Nieco inne zdanie na temat zniesionej już regulacji ma inny z naszych rozmówców. Godziny dla seniorów tak, ale nie wszędzie. – Uważam, że godziny dla seniorów powinny być  dalej stosowane w dużych placówkach handlowych, powyżej 100 mkw. W mniejszych obiektach rozwiązanie do nie zdawało egzaminu, ponieważ uniemożliwiało wykonanie zakupów przez osoby niebędące seniorami, nawet w momencie, gdy żadnego klienta nie było w sklepie – uważa z kolei Leszek Król.

– Spośród wszystkich zmian wprowadzonych przez władze, największym rozczarowaniem okazały się właśnie godziny dla seniorów. Klienci powinni mieć możliwość przychodzenia po zakupy przez cały dzień. Zamknięcie sklepu na dwie godzin dla osób innych te po 65 roku życia było dla nas trudne, ponieważ pracownicy pobliskiej budowy nie mogli przyjść na szybkie zakupy w przerwie, by kupić produkty na drugie śniadanie – dodaje Lucyna Grobelna, właścicielka sklepu w Ropczycach.

Sklep spożywczy w Ropczycach (fot. L. Grobelna)

A czy dziś handlowcy zaczynają już poluzowywać ograniczenia, które sami wprowadzili? – Na początku epidemii nie wpuszczaliśmy klientów do środka placówki. Zamówienia i płatności odbywały się „w progu”, przy użyciu terminala, którego klawiatura była za każdym razem dezynfekowana. W tej chwili już wpuszczamy klientów do sklepu, ale pojedynczo. Tylko jedna osoba może być wewnątrz placówki. W sklepie pracujemy razem z żoną, mamy też jedną pracownicę. Wszyscy nosimy maseczki i rękawiczki. Zamontowaliśmy szybę ochronną. Dla klientów udostępniliśmy rękawiczki i płyn do dezynfekcji rąk – dodaje Kamil Kruszewski – Krużyński.

– Przyzwyczaiłam się już do obsługi klientów w maseczce i rękawiczkach, zza ekranu z pleksi oraz do częstych dezynfekcji wyposażenia. Mój sklep ma powierzchnię około 35 mkw. i nie przeszkadzał mi limit liczby klientów. Zauważyłam jednak, że odkąd uzależniono liczbę kupujących od powierzchni obiektu i otworzono galerie handlowe, ruch w moim sklepie zmniejszył się – dodaje Lucyna Grobelna.

– Pracownicy noszą rękawiczki i maseczki. Dodatkowo przy stanowiskach obsługi zamontowaliśmy szyby ochronne z pleksi. Udało mi się w końcu kupić rękawiczki foliowe dla klientów. Jednak wciąż nie jest to produkt ogólnodostępny, trzeba się mocno postarać, żeby je kupić. Klientom udostępniamy również płyn dezynfekujący do rąk – opowiada Ewa Rychel. – Uważam, ze już wszystkie możliwości zapewnienia bezpieczeństwa w sklepach zostały wykorzystane i na ten moment ograniczenia nie powinny być zniesione. W naszym sklepie szyby z pleksi zostaną jeszcze jakiś czas. Podobnie jak zasada używania rękawiczek, maseczek i płynów dezynfekujących. Jak najbardziej powinien dalej obowiązywać nakaz wchodzenia do sklepu w maseczkach czy szalikach na twarzy – dodaje na koniec nasza rozmówczyni.