O sytuacji w swoich sklepach, ale także rozwiązaniach zaproponowanych w tarczy antykryzysowej czy niewystarczająco słyszanym głosie niezależnych handlowców mówi Wojciech Śliwa, przedsiębiorca i właściciel sieci sklepów Paleo.
Działam w branży FMCG od wielu lat. Aktualnie mam 7 sklepów. Z wprowadzanych kolejnych wariantów tarczy antykryzysowej w ogóle nie korzystałem. Nie odnotowałem – na szczęście – zakładanych w tych przepisach spadków obrotów. Na razie sobie radzimy, zapłaciłem o czasie wszelkie zobowiązania podatkowe. Wychodzę zresztą z założenia, że lepiej nie mieć pieniędzy, niż mieć długi.
Moim zdaniem, jeśli chodzi o branżę FMCG, to widoczny jest wewnątrz samej branży brak jednolitych działań, górę biorą rozbieżne interesy różnych podmiotów funkcjonujących na rynku. W przestrzeni publicznej dominują przekazy od dużych organizacji reprezentujących znane sieci handlowe, a głos rozproszonych mniejszych, rodzimych handlowców jest słabo słyszany. Brak po prostu jednolitej reprezentacji, swego czasu nawet postulowałem – z uwagi na dużą liczbę osób związanych z handlem jako gałęzią gospodarki – powołanie Polskiej Partii Handlowców do pilnowania interesów branży. Dziś warto to ponownie przemyśleć przy okazji epidemii koronawirusa.
Rządowe propozycje ochrony przedsiębiorców mają charakter doraźny, brakuje tu rozwiązań wybiegających w przyszłość, dalekowzrocznych, uwzględniających sytuację po opanowaniu epidemii. Na dziś brakuje pomysłu na ochronę, do końca nie wiemy, co się stanie w sytuacji naprawdę beznadziejnej. W moim przypadku np. problemem może być przypadek koronawirusa wśród personelu. Czy wówczas zamknąć sklep, czy przerzucić część załogi z innego, na ile wystarczą mi w tej sytuacji rezerwy finansowe? A co, jeśli ktoś nie ma takich rezerw, nie ma takiej liczby pracowników? Wiadomo, że koronawirus zaskoczył wszystkich, jednak obecnie realizowane działania bardziej przypominają przysłowiowe „gaszenie pożaru”.
Wojciech Śliwa
Przedsiębiorca, właściciel sieci sklepów Paleo