Ministerstwo Finansów jest przekonane, że wygra unijny spór o tzw. podatek handlowy. I jest już gotowe do przyjmowania płatności.
Jeronimo Martins będzie musiał płacić po około 50 mln zł miesięcznie podatku handlowego za sieć Biedronka i kolejne kilka milionów złotych za sieć drogerii Hebe. Lidl wyłoży do 20 mln zł każdego miesiąca.
W sumie w 2021 r. nową daninę – choć wprowadzoną pięć lat temu – zapłaci około 200 firm. Do budżetu trafi od 1,5 do 2 mld zł. Na liście płatników nie będzie takich firm jak Orlen, PGNiG, czy PGE. Podatek handlowy nie dotyka tych, którzy sprzedają energię, paliwa, leki oraz handlują w sieci.
Ministerstwo Finansów potwierdza plany: podatek zaczyna działać. I to pomimo że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej jeszcze nie potwierdził, że to rząd Mateusza Morawieckiego w sporze o daninę ma rację. A inną wizję przepisów ma Komisja Europejska.
– Pozostajemy w przekonaniu, iż wyrok będzie zgodny z polską argumentacją i zapadnie we właściwym czasie – argumentuje Ministerstwo Finansów. – Pobór co miesiąc, płatność za styczeń do 25 lutego 2021 r. Podatek detaliczny ma wyrównać szanse między dużymi firmami a mniejszymi, np. sieciami handlowymi. Efektywna konkurencja wpływa na wzrost konkurencyjności całej gospodarki, co nie pozostaje bez znaczenia dla dynamiki wzrostu gospodarczego oraz zatrudnienia – dodaje resort.
Minister finansów Tadeusz Kościński w rozmowie z money.pl przekonywał, że podatek handlowy nie wpłynie na wysokość cen. Jak tłumaczył, na rynku jest tak duża konkurencja, że na podwyższanie cen nie pozwoli sobie nikt.
Inne zdanie na ten temat ma branża handlowa. Jak wskazują eksperci, podwyżki cen mogą poprzedzić takie ruchy jak negocjacje warunków cenowych z dostawcami (którzy będą negocjować ze swoimi dostawcami lub rolnikami) lub o wiele gorsze oferty promocyjne.