Korespondencja własna: Handel przy polsko-czeskiej granicy

Detal/Hurt

Korespondencja własna: Handel przy polsko-czeskiej granicy

27 grudnia 2022

Prudnik i Głuchołazy to miasta położone w województwie opolskim, tuż przy granicy polsko-czeskiej. Jadąc tam chcieliśmy sprawdzić czy rzeczywiście tak wielu Czechów robi zakupy w przygranicznych sklepach w naszym kraju.

Przy ulicy Tadeusza Kościuszki, jednej z głównych arterii Prudnika, zlokalizowany jest sklep sieci „Darvita”. Porozmawialiśmy ze sprzedawczynią, Marzeną, która zdradziła nam, że właściciel prowadzi także własną piekarnię, pierogarnię oraz ciastkarnię. Dowiedzieliśmy się, jakie są zwyczaje zakupowe klientów odwiedzających tę placówkę handlową oraz co najbardziej ich przyciąga.

– Największy ruch jest przy świeżym chlebie. Ludzie przyzwyczaili się, że dwa razy dziennie oferujemy ciepłe pieczywo. Sprzedajemy także gotowe kanapki. Mamy otwarte od 5:30, wtedy gdy ktoś jedzie akurat na 6 do pracy, to często zdarza się, że wstąpi i kupi. Jednak zdecydowanie najwięcej klientów odwiedza nasz punkt po południu. O 16:00 mamy drugą dostawę świeżego pieczywa. O tej porze klienci wracają z pracy, ze szkoły, więc do 19:00 ktoś non stop przychodzi. Ciepły chleb robi u nas prawdziwą furorę – opowiada ekspedientka. Na nasze pytanie o inne produkty, po które chętnie sięgają klienci „Darvity”, sprzedawczyni odpowiedziała, że kupują właściwie wszystko, w zależności od indywidualnych potrzeb.

Według GUS ceny towarów i usług konsumpcyjnych w październiku 2022 r. w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku wzrosły o 17,9%. W związku z tym zapytaliśmy sprzedawczynię, czy zauważyła zmiany w decyzjach zakupowych klientów. – Ludzie przychodzą, widzą ceny i są w szoku. Zdarza się, że rezygnują z kupna jakiegoś produktu. Nieraz sytuacja wygląda tak, że klient przychodzi do nas, a potem idzie do innego sklepu w okolicy, żeby porównać, gdzie jest taniej – mówi pracownica „Darvity”.

Wobec doniesień o masowych wizytach klientów z Czech w polskich przygranicznych sklepach, poprosiliśmy handlowczynię o opinię w tej sprawie. – U nas jest niewielu Czechów. Najczęściej można ich spotkać w dużych sklepach sieciowych. Tam jest im po drodze i niektóre supermarkety leżą bliżej granicy niż nasza placówka. – podsumowuje sprzedawczyni.

„Jestem z tego znana…”

Barbara Surmiak jest właścicielką sklepu spożywczego przy ulicy Cybisa w Prudniku, który prowadzi od 30 lat. Prowadząc biznes, na pierwszym miejscu stawia zadowolenie klientów i starannie stara się dobierać asortyment, mając na uwadze ich potrzeby. – Wiem, co lubią moi klienci i mam w swojej ofercie też produkty specjalnie „pod nich”. Na pewno doceniają ziemniaki, bo zawsze mam bardzo smaczne, prosto od rolnika. Oferuję też prawdziwy miód od pszczelarza. Sprzedaję także ciasto. W każdy piątek biorę półtorej lub dwie blachy z lokalnej cukierni. . Klienci chętnie kupują dla siebie lub dla gości na weekend. Ale najlepiej sprzedają się u mnie wędliny. Dwa razy w tygodniu, w poniedziałki i czwartki, mam świeżą dostawę z malutkiej, lokalnej rzeźni. – opowiada właścicielka sklepu.

Mimo konkurencji w postaci sklepu mięsnego tuż obok, Barbara Surmiak z dumą opowiedziała nam o zaufaniu, jakie zdobyła wśród klientów przez lata działania na rynku.

– Niełatwo jest się utrzymać, gdy po sąsiedzku jest sklep z wędlinami. Ale ludzie poznali już mnie przez te 30 lat i mają pewność, że znajdą u mnie produkty wysokiej jakości. Specjalnie do mnie po te wyroby przyjeżdżają nawet mieszkańcy okolicznych wiosek – opowiada.

„Komentują, że jest drożej, ale i tak kupują”

Przy ulicy Piastowskiej w Prudniku położony jest sklep monopolowy „Procent”. Naszą rozmówczynią była ekspedientka, Marta Drozdowska. – Sklep istnieje od ośmiu lat, a ja pracuję od sześciu. Mamy wielu stałych klientów. To sklep monopolowy, więc jest duża grupa, która przychodzi wyłącznie po alkohol. Oczywiście oprócz alkoholu sprzedają się też inne produkty. Naprzeciwko znajduje się szkoła, więc często odwiedzają nas uczniowie. Kupują głównie słodkie i słone przekąski, np. batoniki, chipsy, a także napoje – opowiada. Zapytaliśmy sprzedawczynię o jej obserwacje odnośnie zmiany zachowań konsumentów wobec wszechobecnych rosnących cen. – Zauważają podwyżki. Komentują, że cena jest dużo wyższa, ale raczej nie odmawiają sobie i kupują. Mimo, że te ceny się zmieniają, dalej mamy wielu klientów, zarówno stałych, jak i nowych. – relacjonuje handlowczyni.

Czesi w polskich sklepach

Czesi tłumnie przyjeżdżający do polskich sklepów to zjawisko, które media opisują od kilku miesięcy. Chcąc zweryfikować te informacje oraz biorąc pod uwagę obserwacje naszych wcześniejszych rozmówczyń, odwiedziliśmy. Sklep sieci handlowej Kaufland zlokalizowany w Prudniku. Damian, sprzedawca, opowiedział nam o tym, jak wygląda sytuacja z jego perspektywy.

– U nas w sklepie jest bardzo dużo Czechów. Praktycznie co drugi, trzeci klient to Czech. Jest ich bardzo dużo każdego dnia tygodnia, nie tylko w weekendy. Praktycznie co chwilę ktoś mnie pyta o coś po czesku. Jeżeli chodzi o to, co kupują, to zazwyczaj robią bardzo duże zakupy i biorą wszystko, co jest akurat na promocji. Sięgają zarówno po takie podstawowe artykuły, jak mąka, masło, mleko, ale w ich koszykach lądują także owoce, warzywa i napoje. Często kupują całe zgrzewki. – opowiada Damian.

W kolejnym sklepie dużej sieci handlowej do którego się udaliśmy, natrafiliśmy na nieco odmienne opinie. Tamtejsze sprzedawczynie opowiedziały nam, że klienci z Czech zawsze odwiedzali tutejsze sklepy. Co więcej, obecnie jest ich mniej niż przed pandemią. – Do nas wielu Czechów zawsze przyjeżdżało i nadal przyjeżdża po mięso. Przed pandemią było ich nawet więcej. Potem były zamknięte granice, a gdy je otworzyli, to wróciła już tylko część klientów. Teraz to nie jest to samo. W przeszłości Czesi robili też u nas większe zakupy. Mieliśmy nawet wśród klientów właścicieli kilku restauracji położonych blisko granicy. Często przyjeżdżali i kupowali u nas hurtowo mięso. A teraz, nie oszukujmy się, ceny poszły w górę, jest konkurencja. Z moich obserwacji wynika, że więcej Czechów udaje się do dyskontów. Gdy byłam w jednym z nich w minioną sobotę, to na parkingu widziałam głównie samochody na czeskich rejestracjach – relacjonuje.