Rozmowa z Krzysztofem Pawińskim, Prezesem Zarządu, Grupa Maspex.
Wiesław Generalczyk: Grupa Maspex świętuje 35-lecie swojej działalności. Jakie decyzje strategiczne i momenty przełomowe uważa Pan za najistotniejsze w budowaniu pozycji firmy? Jakie doświadczenia zdobyte w obliczu największych wyzwań miały kluczowy wpływ na dalszy rozwój i sukcesy Maspeksu?
Krzysztof Pawiński: W ciągu tych 35 lat doszliśmy do ponad 16 mld przychodów, 70 marek, 18 zakładów produkcyjnych w Europie i ponad 10 tys. pracowników. My się dopiero rozpędzamy i w tej naszej podróży nie liczymy godzin, ni lat.
DNA Maspeksu to reinwestowanie zysków i ważny według mnie składnik naszego sukcesu, dzięki temu zawsze byliśmy przed konkurencją i to kompensowało nasze błędy, które się zdarzały.
Jesteśmy całkiem skuteczni i dobrzy w budowaniu brandów lokalnych oraz regionalnych. I to nas wyróżnia od wielkich, globalnych firm. Gdybyśmy robili wszystko tak, jak inni, to dlaczego nasz biznes miałby się zakończyć powodzeniem? Sukces byłby wtedy jedynie funkcją wyższych, zainwestowanych kwot, a nie innej strategii. Marki lokalne są dla nas atrakcyjne, potrafimy je właściwie pielęgnować i prowadzić ich efektywny marketing, przez co są bliższe konsumentowi.
Przyszłość będzie dobrze pojętą integracją „białka i krzemu”, jednak w tym równaniu byli, są i będą zawsze kluczowi ludzie. Grupa Maspex nie jest i nie była firmą rodzinną, ale partnerską – to dotyczy nie tylko współwłaścicieli oraz pracowników, lecz także relacji z naszymi klientami, dostawcami, partnerami handlowymi – w Polsce i zagranicą. Dlatego, jeśli ktoś zapyta, czy w biznesie potrzebne jest szczęście, to powiem, że to szczęście do ludzi i właściwych partnerów biznesowych jest najważniejsze. My je mieliśmy i chyba nadal mamy.
Grupa Maspex zarządza obecnie 18 zakładami produkcyjnymi w Polsce, Czechach, na Węgrzech, w Rumunii i Bułgarii. Jak ocenia Pan perspektywy rynków w tych krajach dla firmy Maspex?
W obszarze biznesowym Polska nie odbiega znacząco od tych krajów. Nie jesteśmy ani w awangardzie, ani w ariergardzie, czy to uciążliwości, czy możliwości rozwojowych. Jakościowo nie widzieliśmy też żadnej różnicy w zachowaniu konsumentów. Czasami pewne komponenty smakowe się różnią. Na przykład w Czechach wciąż popularny jest sok z truskawki, a u nas truskawka jest okej, bardzo ją lubimy, ale niekoniecznie w postaci soku. W Polsce napój jabłko-mięta jest kultowy, a na innych rynkach dopiero do tego smaku trzeba przywyknąć, bo nie jest on tak oczywisty. To są te niuanse. Natomiast, co ważne, w Europie Środkowo-Wschodniej mamy do czynienia z bardzo dużą liczbą podobnych zachowań zakupowych, które chyba z tej bliskości geograficznej wynikają. To jest dobre dla biznesu, ponieważ pozwala na tych wspólnych konsumenckich potrzebach budować skalę. Duży rozmiar to z kolei niższe koszty, a niższe koszty to atrakcyjna cena dla konsumenta, który wraca do naszych produktów.
Rynki Europy Środkowo-Wschodniej to dobre miejsce do robienia biznesu. Wszystkie te kraje mierzą się z wyzwaniami demograficznymi, a w branży spożywczej absolutnie kluczowym aspektem jest liczba konsumentów. Dlatego to, że pracujemy na rynkach polskim, czeskim, słowackim, węgierskim, rumuńskim i bułgarskim daje nam piękną skalę. Sumarycznie te kraje, to kawał konsumenckiego rynku.
Grupa Maspex zainwestuje ponad miliard złotych w latach 2023–2025, przeznaczając środki m.in. na rozbudowę centrów logistycznych. Jakie cele strategiczne stoją za tym ambitnym planem inwestycyjnym? Czy jego główną motywacją jest wzrost wolumenów produkcji, czy też inne, równie istotne przesłanki?
Uważam, że jesteśmy dobrze doinwestowanym projektem jako całość biznesu. Wynika to z tego, o czym już wspominałem, że od początku istnienia reinwestujemy swoje zyski. Absolutna większość z tego, co zostało wypracowane, jest reinwestowana. Obecny program inwestycyjny realizujemy w momencie, kiedy koniunktura nas nie rozpieszcza, z nadzieją, że przyjdzie moment, kiedy te zbudowane moce i zdolności znajdą swoje zapotrzebowanie na rynku. Doinwestowanie naszych fabryk, centrów logistycznych oraz procesów technologicznych uważam za jeden z największych sukcesów.
Branża HoReCa to sektor o dużej dynamice. Jakie działania podejmuje Grupa Maspex, aby dopasować swoją ofertę do potrzeb restauracji, hoteli i firm cateringowych? Jakie nowe produkty lub usługi planujecie Państwo wprowadzić w odpowiedzi na zmieniające się wymagania rynku gastronomicznego?
Dzięki elastyczności produktowej, bogatemu portfolio, a ponadto szerokim możliwościom procesowym przygotowujemy ofertę dedykowaną do kanałów branżowych, specjalistycznych, ale nie tylko. Dla przykładu, w minionym roku stworzyliśmy aż 30 nowych, unikalnych smaków w alkoholach. Przygotowujemy dedykowane oferty, które wyróżniają się smakiem, pojemnością czy kształtem opakowania. Wsłuchujemy się w potrzeby rynku, naszych partnerów handlowych i klientów czy gusta konsumentów. W ofercie HoReCa mamy dziesiątki produktów przeznaczonych wyłącznie dla tego kanału dystrybucji.
Granica między handlem detalicznym a gastronomią zaciera się, szczególnie w segmencie sklepów typu convenience. Jak Grupa Maspex odpowiada na rozwój food service w tych kanałach? Czy posiadacie Państwo dedykowaną ofertę produktów dla tego rodzaju placówek?
Tak jak wspomniałem, elastyczność i zindywidualizowana oferta, to coś, czym witamy naszych partnerów handlowych na wejściu. Jeśli chodzi o trendy, to nie mamy szklanej kuli, ale radzimy sobie z tą niewiedzą, podążając za konsumentami, bo tylko oni swoimi zakupami decydują o tym, co jest prawdziwą rynkową zmianą, a co przemijającą modą. Tworzymy produkty i marki napędzające współczesny styl życia. Będziemy rozwijać te obszary, które dogadzają konsumentom – zdrowie, przyjemność, wygoda, rozsądna dieta, mniej alkoholu więcej smaku, bez skrajności.
Dynamiczny wzrost kosztów surowców (np. sok pomarańczowy czy kakao) w ostatnich latach mocno wpłynął na całą branżę spożywczą. Jakie działania podjęła Grupa Maspex, by utrzymać rentowność w warunkach tak zmiennego otoczenia rynkowego? Jak przygotowujecie się Państwo na podobne turbulencje w przyszłości?
Już dobrych kilka lat temu zaczęliśmy budować szerszą bazę dostawców, żeby być bardziej niezależnym. W przypadku naszych podstawowych surowców, takich jak jabłka, pomidory czy inne warzywa i owoce, współpracujemy od lat z wieloma rolnikami. Jednak w przypadku dostawców na przykład opakowań plastikowych, kartonów czy innych surowców mamy ograniczoną liczbę producentów, którzy mogą takowe zrealizować.
Rozbudowaliśmy też park maszynowy – właśnie po to, by być bardziej elastycznym w razie nieprzewidywalnych sytuacji. Nawet jeśli raz na jakiś czas jakaś maszyna się zepsuje, to musimy przy bardzo szerokiej ofercie mieć zwiększoną i ciągłą możliwość produkowania.
Stale rozszerzamy nasze zaplecze logistyczne oraz magazynowe, inwestujemy w badania i rozwój, a także innowacje. Posiadamy mocno zdywersyfikowaną ofertę produktową. To wszystko ma nam pomóc budować odporność biznesową i procesową.
Z okazji 35-lecia Grupy Maspex składamy serdeczne gratulacje oraz życzenia dalszych sukcesów dla całej firmy i jej pracowników. Choć w biznesie horyzont stu lat to odległa i niełatwa do przewidzenia perspektywa, chcielibyśmy zapytać, jak – Pana zdaniem – może wyglądać Grupa Maspex w 2040 r., z okazji swojego 50-lecia? Jakie zmiany przewiduje Pan na polskim rynku FMCG w najbliższych kilkunastu latach?
Nasza skala biznesu w tej części Europy jest już duża, a rynki są ograniczone. To nie działa tak, że klienci mogą wypić dwa razy więcej soku czy zjeść dwa razy więcej makaronu. Nie widzimy przestrzeni do takiego prostego, geometrycznego wzrostu. Szansą pozostaje natomiast wchodzenie w nowe kategorie produktów, tak jak weszliśmy w rynek wody i alkoholu. Żeby utrzymać takie tempo jak dotychczas, nie wystarczy ekspansja geograficzna, ale potrzebne będzie również poszerzanie oraz pogłębianie portfolio kategorii produktów. Jedno jest pewne – Grupa Maspex swoje najlepsze pięć minut ma cały czas przed sobą!