W 2017 roku budowa centrów handlowych jeszcze mocnej skoncentruje się na mniejszych miejscowościach – wynika z analiz ekspertów Grupy Real2B.
Rozpoczęty w ciągu ostatnich dwóch lat trend utrzymają dwa czynniki: wzrost zamożności Polaków i uruchomione dotacje unijne. Pierwszy z nich ma wpływ na wysoki indeks siły nabywczej mieszkańców mniejszych miejscowości oraz decyzję o migracji mieszkańców z centrum miast na obrzeża aglomeracji. Drugi stanowi ogromny zastrzyk gotówki na rozbudowę infrastruktury drogowej.
Zarządzający sieciami i markami handlowymi coraz śmielej szukają nowych lokalizacji poza miastami wojewódzkimi, gdzie występuje nadpodaż salonów handlowych, a kolejny sklep powoduje wystąpienie ryzyka kanibalizacji. W przypadku mniejszych miejscowości, ze względu na niskie nasycenie powierzchni handlowych, ten problem zwyczajnie nie istnieje. Jak wskazuje Jarosław Fijałkowski, prezes Grupy Real2B.– Otwarcie piętnastego sklepu w stolicy zaczyna być obciążone dużo większym ryzykiem, niż uruchomienie pierwszego salonu w Mysłowicach czy Pułtusku. Ponadto, sami mieszkańcy okolic dużej aglomeracji miejskiej, mając centrum handlowe z ulubionymi sklepami i kinem we własnym mieście wybiorą ten kierunek zamiast dwugodzinnej podróży do najbliższej aglomeracji.
fot.: Pixabay