Relacja “Poradnika Handlowca” ze sklepów FMCG w Polsce (19.03)

Aktualności

Relacja “Poradnika Handlowca” ze sklepów FMCG w Polsce (19.03)

Jakie środki bezpieczeństwa wprowadzają kolejne placówki handlowe? Czy klienci wciąż szturmują sklepy? Zapotrzebowanie na które towary handlowcy zgłaszają najczęściej? Zapraszamy do codziennej relacji “Poradnika Handlowca” z sytuacji w polskim handlu.

Największe sieci handlowe, jak Lidl, Biedronka czy Żabka zmieniły swój sposób funkcjonowania w związku z epidemią koronawirusa. Krótsze godziny otwarcia, wyznaczanie odstępów między klientami czekającymi w kolejce czy płynące z głośników komunikaty o szczególnym zachowaniu zasad higieny. A wszystko w trosce o zdrowie klientów i osób pracujących w tych trudnych dniach w sklepach. – W aktualnej sytuacji cały czas reagujemy na bieżąco i podejmujemy decyzje mające zapewnić bezpieczeństwo naszym pracownikom oraz klientom. Wprowadzenie ograniczenia ilości osób przebywających w jednym czasie w sklepach również ma wspierać kwestie bezpieczeństwa. Ta zmiana dotyczy tylko części sklepów. Będziemy obserwować na bieżąco rozwój sytuacji i reagować – mówi Aleksandra Robaszkiewicz, Head of Corporate Communications w Lidl Polska. – Nieustannie pracujemy nad kolejnymi rozwiązaniami, które wpłyną na podniesienie komfortu pracy, w tym np. nad przezroczystymi osłonami pleksi, ochraniającymi pracowników w strefie kas, czy wyznaczeniu na podłodze linii kas miejsca obsługi klienta z zachowaniem bezpiecznej odległości. Pracujemy nad tym, aby wprowadzić te rozwiązania jak najszybciej. Aktualnie trwa w sklepach montaż, który może zająć do kilku dni. Na bieżąco będziemy rozwijać udogodnienia w tym zakresie. Chcielibyśmy także podkreślić, że bardzo cenimy zaangażowanie naszych pracowników i dziękujemy im za postawę w aktualnej sytuacji. Dzięki temu nasze sklepy są nieprzerwanie otwarte dla klientów – dodaje.

O bezpieczeństwo pracowników i klientów sklepów dbają jednak także mniejsze sieci. – W naszych sklepach wprowadziliśmy wydzielone strefy poruszania dla klientów, wstawiliśmy też przegrody pomiędzy klientami a sprzedawczyniami. Zaopatrzyliśmy wszystkie placówki w środki odkażające, w rękawiczki jednorazowego użytku. Staramy się też o maseczki dla personelu, aby profilaktycznie zabezpieczyć nasze panie przed dotykaniem twarzy. To jest często bezwiedny odruch, a maseczka ma zapewnić ochronę przed wirusem, bo przez sklep przechodzi przecież w ciągu dnia wielu klientów, choć dopóki w najbliższej jego okolicy nie ma potwierdzonych zachorowań, to nie ulegamy panice, ale zawsze lepiej się zabezpieczyć – powiedział w rozmowie z „Poradnikiem Handlowca” Waldemar Jurewicz, współwłaściciel sieci sklepów Matteo.

Kolejka w sklepie Lidl przy ulicy Ku Cytadeli w Poznaniu (fot. Nikodem Pankowiak)

Wciąż wielu właścicieli sklepów mówi o większej frekwencji w swoich placówkach, co może być związane z odczuwaniem niepokoju przez konsumentów. – Klienci kupują dużo więcej niż normalnie. Bardzo dobrze schodzą u nas są płyny antybakteryjne. Mimo dużego zainteresowania, wciąż mamy je w swojej ofercie. Zamawiamy płyny w dziesięciu firmach, aby zachować ciągłość sprzedaży. U jednych dostawców są, u innych nie ma, sytuacja zmienia się każdego dnia, ale codziennie jakaś partia zamówienia jest realizowana. Oprócz płynów, klienci często kupują papier toaletowy, środki czystości. W tej chwili mamy około 90 procent całego asortymentu, który na co dzień oferujemy w sklepie. Mamy szeroką grupę dostawców, dlatego nawet jak u jednego brakuje to możemy zamówić w innej firmie dystrybucyjnej. Obecnie nie mamy większych problemów z dostawami, ale wiadomo z dnia na dzień sytuacja może się zmienić. Klienci są zaniepokojeni sytuacją, dopytują o to czy sklep pozostanie otwarty, czy będziemy mieli wszystkie produkty – mówi Tomasz Sozański, właściciel sklepu „Nikola” w Tarnowie.

Niektórzy handlowcy zauważają już jednak spadek ruchu w swoich sklepach. – Dzisiaj bardzo spadło zainteresowanie zakupami w sklepie. Nasi stali klienci przyszli rano po chleb i bułki, później były już tylko sporadyczne przypadki. Na ulicach pusto. Większość osób wzięła sobie do serca zalecenia i siedzi w domu. Myślę, że możemy być z siebie dumni, że stosujemy się do zaleceń – mówi Elżbieta Urbaniak, właścicielka sklepu Haneczka w Międzychodzie, która zapewnia, że nie ma problemu z dostawami, choć w pewnym momencie zdarzały się pewne braki. – Nie miałam problemów z zamówieniami. Dostawcy realizują je na bieżąco. Część asortymentu kupuję osobiście w hurtowni ogólnospożywczej w Sękowie. Tam również jest pełen asortyment. W momencie kiedy robiłam zakupy akurat zabrakło mąki i ryżu, ale zapewniono mnie, że braki zostaną szybko uzupełnione. Ludzie się wystraszyli i zrobili duże zakupy, ale obawiam się, że część z nich się zmarnuje – dodaje.

Sklep Kaufland przy ul. Aleje Solidarności w Poznaniu (fot. Krzysztof Napieralski)

Pani Elżbieta, wzorem wielu innych placówek, postanowiła także zmienić godziny funkcjonowania swojego sklepu w związku z obecną sytuacją. – Od wczoraj ograniczyłam czas pracy sklepu, ponieważ ludzie nie przychodzą. Zawsze miałam sklep czynny do godziny 20. Teraz zamykamy już o godzinie 18. W sklepie mamy zapas mydła i płynów dezynfekujących do użytku własnego. Sprzedawczynie mają jednorazowe rękawiczki. Nie ograniczyliśmy limitu klientów, którzy mogą wejść do sklepu, ale ludzie jak widzą, że w sklepie jest kilka osób to czekają na zewnątrz – kończy.

Większy spokój widać również w placówkach drogeryjnych, które przeżywały oblężenie klientów, gdy koronawirus dopiero zaczynał się w Polsce rozprzestrzeniać. – Od kilku dni sytuacja się unormowała. Największy ruch panował w czwartek, piątek i sobotę, gdy klienci tłumnie ruszyli na zakupy i robili zapasy. Sprzedawały się wówczas przede wszystkim proszki do prania, płyny do płukania, mydła i chusteczki antybakteryjne oraz środki czystości. Od poniedziałku widzę, że ruch wrócił do normy. Klienci muszą przecież zużyć produkty, które kupili wcześniej. Nie mam problemu ze zdobywaniem asortymentu. Korzystam z zapasów zgromadzonych wcześniej oraz z nowych partii przywożonych przez dostawców – Iwona Ewert-Staniewska, właścicielka sklepu drogeryjnego w Lubaszu.

Sklep drogeryjny w Lubaszu (fot. Patryk Łusiewicz)

Wtóruje jej Barbara Nowak, właścicielka drogerii „Basia” w Rumii. – W ostatnim czasie trochę się uspokoiło, jeśli chodzi o liczbę klientów i dokonywane przez nich zakupy. Kupujący zaopatrzyli się już w wszystkie potrzebne produkty, a teraz dokupują tylko tego, czego im na bieżąco braknie – mówi nasza rozmówczyni, która wspomina jednak o brakach pewnych towarów. – Największym problemem, z którym się aktualnie borykam, jest kwestia płynności zatowartowania. W hurtowniach pojawia się za mało żeli i płynów antybakteryjnych i nie mogę sprostać oczekiwaniom moich klientów domagających się tych produktów. Po raz pierwszy od 25 lat spotykam się z sytuacją, że nie mogę zagwarantować kupującym ich ulubionych marek ręczników papierowych oraz papieru toaletowego. W hurtowniach są braki, ceny w stosunku do tego, co jest przedstawione w gazetkach są nieaktualne, a przedstawiciele twierdzą, że za asortymentem mogę czekać nawet 2-3 tygodnie. Klienci poszukują wobec tego zamienników i mają do mnie zaufanie, gdy mówię im, że towar będzie, ale w późniejszym czasie – dodaje na koniec pani Barbara.

Co w handlu przyniosą kolejne dni? O tym będziemy informować Państwa na bieżąco.