Nasze sklepy funkcjonują bez zakłóceń

Aktualności

Nasze sklepy funkcjonują bez zakłóceń

O możliwych krótszych godzinach pracy i „ucieczce” wielu klientów z dyskontów do mniejszych placówek handlowych rozmawiamy z panem Adamem Hyckim, właścicielem sieci 5 sklepów spożywczych EHA w Koszalinie.

Jacek Ratajczak: Pańskie sklepy są zlokalizowane w centrum Koszalina, w stosunkowo bliskiej od siebie odległości. Czy takie usytuowanie w dobie rozszerzającej się epidemii to atut?

Adam Hycki: Pomimo trudnej sytuacji, jaka się wytworzyła, nasze sklepy funkcjonują właściwie bez zakłóceń. Wyznaczyliśmy strefy dla klienta wewnątrz wszystkich naszych placówek handlowych, aby zniwelować ewentualne zagrożenie.

Zatrudniał Pan wcześniej w zależności od sezonu 30-40 osób. Jak to wygląda obecnie?

W tej chwili w związku z zamknięciem szkół i przedszkoli część personelu jest na wolnym z urzędu. Musimy sobie zatem radzić z tą obsadą, jaką mamy. Zmieniliśmy tylko strukturę zmian. Ubytek kadrowy to obecnie 20% personelu. Gdy zamknięcie placówek oświatowych i opiekuńczych ulegnie dalszemu przedłużeniu, będziemy musieli skrócić godziny pracy, po to, aby nie przeciążać pracującej załogi. Na razie pracujemy bez zmian – od 6.30 do 21.00.

Sieć sklepów EHA to biznes rodzinny – oprócz Pana pracują w nim Pana żona, syn i synowa. Czy panująca epidemia ma wpływ na codzienne relacje rodzinne?

Zauważyłem większą troskę ze strony naszego syna i synowej, ciągle pytają o zdrowie moje i żony, a szczególnie dziadków, którzy są po „dziewięćdziesiątce”, a więc w szczególnej grupie ryzyka. Nie kontaktujemy się obecnie bezpośrednio tak często jak kiedyś. Oczywiście cały czas pozostajemy w kontakcie telefonicznym.

sklep eha koszalin

Wejście do sklepu EHA w Koszalinie (fot. Adam Hycki)

Czy półki w Pańskich sklepach są pełne?

Występują pojedyncze braki, ale to jest chwilowe. Koszalińskie hurtownie spożywcze działają bez zarzutu. Naszym atutem jest również to, że mamy własny transport z kierowcami, toteż w przypadku braków możemy sami szukać towaru w różnych innych miejscach. Póki co, myślę że dobrze sobie radzimy. Zobaczymy po prostu, co będzie w najbliższych dniach, czy nawet tygodniach.

W skład Pańskiego personelu wchodzą również uczennice, odbywające praktyki w Pańskich sklepach. Czy one obecnie pracują?

Zgodnie z ustawą uczniowie, którzy odbywają prywatne praktyki pozaszkolne, jeśli nie mają zajęć szkolnych, powinni pracować. Ale myśmy dali naszym uczennicom wolne. Nie chcemy kusić losu. To są młodzi ludzie, niech lepiej wykorzystają ten czas na naukę.

Jak ocenia Pan ruch klientów w sklepie?

Widać mniejszą liczbę klientów, ale ich zakupy są zdecydowanie większe, więc nie odbija się to na obrotach sklepów. W dodatku klienci przestrzegają narzuconych reguł poruszania się po sklepie, szybko dostosowali się do nowej sytuacji. Okazuje się, że Polak, jak trzeba, to jednak potrafi się zmobilizować.

Działa Pan w otoczeniu licznych dyskontów. Czy obserwuje Pan zjawisko, że teraz część tamtych klientów wybiera Pański sklep ze względów bezpieczeństwa, albo z tego powodu, że jest bliżej?

Jest w tym sporo prawdy, bo mimo limitów osób wprowadzanych ostatnio przez dyskonty, klienci podświadomie uciekają do sklepów, w których potencjalnie będzie mniej osób. Zresztą nawet, jeśli nie ma tłoku w środku dyskontu, to może być przed jego wejściem, a to przecież trudniej kontrolować. U mnie klient zagląda do sklepu, jeśli widzi, że są np. dwie osoby, to przychodzi później, bo ma blisko.