W te wakacje, jak co roku, Polacy oraz turyści zza granicy wypoczywali nad Bałtykiem. Postanowiliśmy zatem odwiedzić Kołobrzeg, gdzie obok dużych marketów funkcjonują mniejsze sklepy, często prowadzone przez rodziny i z długim, bo ponad 20-letnim stażem funkcjonowania.
Kołobrzeg to nie tylko miasto uzdrowiskowe. Latem pojawiają się tu rzesze turystów, w wakacje również organizowany jest tu Sunrise Festival zrzeszający fanów muzyki elektronicznej. Postanowiliśmy zadziałać w sposób nieoczywisty i zamiast skupiać się na handlu w placówkach położonych nad samym morzem czy w pobliżu innych atrakcji turystycznych, skupiliśmy się na sklepach osiedlowych i przydrożnych. Dzięki temu mogliśmy dowiedzieć się więcej na temat nawyków zakupowych nie tylko osób przyjezdnych, jak i tych mieszkających tu na co dzień. Sprzedawczynie i właścicielki sklepów, z którymi rozmawialiśmy, chętnie opowiadały o pracy zarówno w sezonie urlopowym, jak i poza nim.
– Ten rok mogę porównać do roku 2017, kiedy jeszcze sklepy mogły być otwarte w niedzielę, bo teraz coraz więcej marketów omija ten zakaz. Podobno w rządzie planują jakąś ustawę, która ma to zmienić, ale czy rzeczywiście to się uda, tego nie wiadomo. Bardzo lubię rozmawiać ze swoimi klientami, myślę, że na tym bazują takie sklepy jak mój – w marketach nie ma takiej rodzinnej atmosfery – tłumaczy Żaneta Rakowska, właścicielka sklepu Żaneta przy ul. Trzebiatowskiej
Warto rozmawiać
Jak widać, przedsiębiorcy dobrze znają swoich klientów i wiedzą, że to właśnie możliwość rozmowy przy codziennych zakupach często działa na ich korzyść. W jednym ze sklepów właścicielka wyszła z założenia, że klienci lubią mieć dostęp do produktów, które ciężko kupić gdzie indziej. Tak jak w przypadku sklepu Żaneta, również ta placówka położona jest w sporej odległości od plaży, ale turystów nie brak, bo często nocują w okolicy. – W sezonie odwiedzają nas zarówno stali klienci, których znamy, jak i turyści. Nasz sklep jest położony w sporej odległości od wakacyjnych atrakcji, ale noclegi wynajmowane są w całym Kołobrzegu, wszędzie gdzie jest to możliwe. Natomiast turyści zagraniczni trafiają się raczej już przy nadmorskich ośrodkach i głównie są to Niemcy. To, czym wyróżniamy się spośród innych sklepów, to większy asortyment oraz lada mięsna. Staramy się zaopatrywać w towar, który nie wszędzie jest dostępny. Ostatecznie dla klienta najważniejsza jest cena – mówi sprzedawczyni jednego z kołobrzeskich sklepów.
Co ciekawe, dowiedzieliśmy się, że mimo podatku cukrowego, który miał wpływ na cenę tzw. „małpek”, ich sprzedaż się nie pogorszyła. Panie pracujące w sklepach, które odwiedziliśmy, są co do tego zgodne. Jako jeden z powodów wskazują pojemność butelki, ponieważ te mniejsze są bardziej dyskretne i łatwiej mieszczą się w kieszeni.
– Różnica między ruchem w naszym sklepie poza sezonem turystycznym i w trakcie jest zauważalna. Sporo osób wynajmuje kwaterę na wakacje w okolicy i doskakuje do nas po mniejsze rzeczy, ale głównie zaopatrują się w marketach. W okolicy powstają nowe osiedla, więc mamy też bardzo dużo budowlańców, którzy chętnie robią u nas zakupy śniadaniowe – drożdżówki, jakieś napoje, czasami piwko tez się zdarza. Myślę, że okolicznych klientów do robienia zakupów u nas zachęca fakt, że mamy parking i mogą się zatrzymać autem bez problemu. Agnieszka Musiał, sprzedawczyni w sklepie abc przy ul. Mazowieckiej
– Jeśli chodzi o tzw. „małpki”, to nie odnotowaliśmy spadku sprzedaży – wręcz przeciwnie. Nasz sklep posiada szeroką ofertę alkoholową, w asortymencie mamy sporo marek, także tych mniej oczywistych. Teść postawił w tym przypadku na różnorodność, bo lubi być przygotowany na wymagania każdego klienta. Są tacy, którzy mają sprawdzone alkohole i przychodzą po konkretny produkt, a są i tacy, którzy chętnie próbują nowych rzeczy i są otwarci na moje podpowiedzi. Niektóre alkohole sprowadzamy specjalnie dla klientów, zwłaszcza gdy informują nas, że nie mają do czegoś dostępu – dodaje.
Również Żaneta Rakowska potwierdza tę obserwację. – Jeśli chodzi o wpływ podatku cukrowego na sprzedaż tzw. „małpek”, to nie zauważyłam w tej kwestii spadku sprzedaży.
Lata praktyki
W sklepie abc przy ulicy Bałtyckiej powitała nas pani Bożena. Zostaliśmy zaproszeni do rozmowy przy stoliku pod parasolem w otoczeniu sklepu. Naszej uwadze nie umknął fakt, że przed sklepem znajdują się doniczki z kwitnącymi pelargoniami, które sprawiają, że sklep widać już z daleka. Długi staż pracy sklepu pozwolił pani Bożenie podzielić się z nami obserwacjami na temat handlu w Polsce. – Ten sklep prowadzimy już prawie 30 lat i na przestrzeni tego czasu muszę powiedzieć, że różne sezony się zdarzały, zarówno lepsze jak i gorsze. Obecnie sezon jest dobry, tylko klient robi mniejsze zakupy niż kiedyś. Nie ma już tego klienta, który robił duże zakupy i nie patrzył na cenę. Duży wpływ na tegoroczny sezon urlopowy ma też bon turystyczny. Ludzie decydują się też na urlop teraz, bo boją się, że w połowie sierpnia znowu wszystko będzie pozamykane. Przed sezonem turystycznym nic nie zmieniamy, cały rok jesteśmy otwarci w tych samych godzinach, od poniedziałku do soboty 6-21, od rana przychodzą do nas klienci z pobliskich zakładów pracy. W niedzielę pracujemy w godzinach 8-16, wtedy sama staję za ladą – opowiada Bożena Sawicz, właścicielka sklepu abc przy ul. Bałtyckiej. – Mamy swoich stałych klientów z osiedla, ale turyści też nas chętnie odwiedzają i wtedy sprzedajemy dużo więcej napojów i alkoholi. Nie podwyższamy cen na sezon czy w trakcie festiwalu Sunrise. W okolicy jest dużo marketów, nawet mniej niż pół kilometra stąd. Przez te 30 lat obserwowałam wiele zmian w handlu. Nie ma co wracać do tego, co było, bo to już nie wróci, trzeba działać. W przyszłym roku ma zostać otwarte duże centrum handlowe i to może stanowić dla nas zagrożenie, ludzie będą tam jeździć chociażby z ciekawości – dodaje.
Właścicielka sklepu Żaneta również może pochwalić się długą obecnością w kołobrzeskim handlu.
– Znam swoich klientów i widzę czego potrzebują, już 22 lata prowadzę ten sklep. Mój sklep usytuowany jest w takim miejscu, że nie widać tu za bardzo wpływu turystów na ruch. W okolicy są działki ogrodowe i to stamtąd pochodzi większość moich klientów. Przez lata pracy nauczyłam się działać w ten sposób, że czasem jakiś produkt trzeba wyeliminować, jeśli się nie sprzedaje – mówi Żaneta Rakowska.
Poza nadmorskim otoczeniem wpływ na handel mają też wydarzenia kulturalne oraz budowanie nowych osiedli mieszkaniowych. Na szczęście, mimo obecności supermarketów w mieście, mniejszy handel nadal ma się w Kołobrzegu całkiem dobrze. Jedni starają się być konkurencyjni pod względem ceny w stosunku do dyskontów, inni z kolei stawiają na produkty, które na pewno się sprzedadzą. Każdy z odwiedzonych przez nas sklepów wyróżniał się czymś innym, ale w jednej kwestii wszyscy są zgodni: nigdzie indziej nie da się połączyć handlu z rodzinną atmosferą i możliwością rozmowy z drugim człowiekiem.