Wiek burzliwych przemian

Aktualności

Wiek burzliwych przemian

Niebawem minie sto lat od momentu uzyskania przez Polskę niepodległości. Przez te dziesięć dekad handel stanowił ważną część narodowej sfery gospodarczej, będąc nierozerwalnie związanym z losami kraju. W kolejnych miesiącach na łamach “Poradnika Handlowca” przybliżymy naszym Czytelnikom obraz handlu i jego rolę w rozwoju Rzeczypospolitej. Część pierwsza obejmie dwudziestolecie międzywojenne i lata okupacji. Druga poświęcona zostanie okresowi PRL, a trzecia czasom najnowszym od 1989 r. Cykl zakończymy w w numerze listopadowym . 

Środowisko kupieckie było ostoją polskości przez 123 lata rozbiorów. Rozwijało się mimo utrudnień stawianych przez zaborców. Sto lat temu zaczęło się odradzać po zapaści wywołanej I wojną światową. Stanowiło również silny czynnik państwowo twórczy. Odbudowa rodzimego handlu towarzyszyła reaktywacji struktur państwowości polskiej. Trzeba było scalić trzy różne obszary gospodarcze, co stanowiło wyzwanie także dla rodzimych handlowców. Okres międzywojenny oznaczał silny rozwój spółdzielczości, szczególnie sieci Społem. W 1923 r. na rynku ukazał się „Handlowiec”, jeden z najstarszych polskich tytułów dedykowanych rodzimym kupcom (dzisiaj należy do naszego wydawnictwa). Siłę krajowego kupiectwa obok Polaków budowali Żydzi, którzy bardzo dobrze opanowali arkana sztuki handlowej.

Ta swoista koegzystencja trwała do wybuchu II wojny światowej, kiedy to barbarzyńska polityka hitlerowskiego okupanta doprowadziła do zagłady ogromnej większości ludności pochodzenia żydowskiego i wielu Polaków. Zniknęły nie tylko ich sklepy, ale i kultura, która przez wieki wzbogacała polskość. Czasy okupacji przyniosły też rozkwit czarnego rynku – przemyt, szmuglowanie, zwłaszcza żywności, mimo że groziły za to surowe kary.

Po drugiej wojnie światowej nastąpił bardzo ciężki okres dla handlu. Wkrótce po zakończeniu działań wojennych władze komunistyczne zaczęły zwalczać wszelkie przejawy własności prywatnej. W 1947 r. wypowiedziały właścicielom sklepów „wojnę o handel”. Szczególnie negatywnie zapisała się postać ministra Hilarego Minca. Pierwsza połowa lat 50. przebiegała pod znakiem bezprawnych decyzji prokuratorów i rekwirowania pod byle pretekstem – a nawet bez – prywatnych majątków, także sklepów. Oby te czasy nigdy nie wróciły!

Z czasem władza luzowała nieco kaganiec. Pojawiały się niewielkie sklepy prywatne, a magnesem w ich ofercie były artykuły spożywcze zza żelaznej kurtyny – używki, gumy do żucia, słodycze. Dla kasty rządzącej powstały sklepy za żółtymi firankami. Oficjalnie nazywano je konsumami. Organizowane przy Komitecie Centralnym i komitetach wojewódzkich placówki dla wybranych – jak pisano w poufnych analizach – były formą swoistej łapówki dla przedstawicieli władzy. Były także sklepy dla górników, nieco gorzej zaopatrzone niż konsumy (ale i tak nieporównywalnie lepiej od tych dla „szarych” obywateli). Tutaj można było znaleźć tzw. odrzuty z eksportu, czyli wyroby z wadami, dyskwalifikującymi je na każdym innym rynku niż polski. W latach 70. komuniści próbowali przekupić nie tylko górników, ale też np. stoczniowców gdańskich, stawiając fundamenty pod tzw. megasam (ówczesny supermarket) w miejscu, gdzie dzisiaj stoi Pomnik Poległych Stoczniowców 1970.

Gospodarka niedoboru ciągle coś reglamentowała, stąd w sklepach kupowano na kartki. Aby dostać towar lepszej jakości, trzeba było mieć tzw. chody u sprzedawców. Z tego względu ta profesja budziła respekt, ale już nie zawsze szacunek i uznanie konsumentów. Sprzedawcy byli panami życia, zatem popularne było nieco pogardliwe, odnoszące się do nich stwierdzenie: klient twój pies, zawsze przyjdzie.

Diametralna zmiana przyszła w momencie przemiany ustrojowej 1989 r. Handel uruchomił ogromne pokłady przedsiębiorczości tkwiące w Polakach. Jak w wulkanie – im bardziej ta energia wcześniej była tłumiona, tym mocniej teraz wybuchła. Obraz handlu zmieniał się z dnia na dzień. Sklepowe półki zapełniły znanymi markami. Na ulicach tworzyły się zalążki późniejszych biznesów handlowych. Łóżka polowe, tzw. szczęki, stragany z czasem przekształcały się w nowoczesne obiekty handlowe. Rodzimi przedsiębiorcy szybko musieli stawić czoła zagranicznej konkurencji. Nie zawsze z tej walki wychodzili obronną ręką, ale i tak w porównaniu z europejskimi krajami na podobnym poziomie rozwoju udział rodzimego kapitału handlowego w gospodarce jest stosunkowo duży.

Handel stanowi newralgiczną, aczkolwiek czasami niedocenianą dziedzinę gospodarki. Handlowcy odegrali ogromną rolę w transformacji i przejściu Polski z kraju rozwijającego się do pełnoprawnego członka jednolitego rynku europejskiego. Często zapomina się o ich niebagatelnych zasługach w zwalczaniu inflacji – największej zmory konsumentów. Bez cienia wątpliwości – nie byłoby sukcesu polskiej gospodarki bez silnego handlu wewnętrznego. To w znacznym stopniu dzięki niemu odnieśliśmy sukces, wielokrotnie pomnażając dobrobyt w trakcie ostatnich trzech dekad. Według danych Banku Światowego od 1989 r. PKB na głowę mieszkańca Polski wzrósł ponad siedmiokrotnie. To najwyższy wskaźnik w Europie. Pamiętajmy o tym.

Rafał Boruc