Upadłość przetwórni, pełne chłodnie i darmowe zbiory – trudna jesień polskiego rolnictwa

Detal/Hurt

Upadłość przetwórni, pełne chłodnie i darmowe zbiory – trudna jesień polskiego rolnictwa

08 października 2025

Pieczarkarnia z Borka Wielkopolskiego, prowadzona od trzech pokoleń, jeszcze kilka dni temu miała chłodnię wypełnioną pieczarkami i żadnych nadziei na ich sprzedaż. Z dnia na dzień straciła swojego głównego odbiorcę, dlatego w mediach społecznościowych pojawił się apel o pomoc. Wczoraj z kolei pisaliśmy o rolniku, który za darmo rozdawał paprykę.

Pieczarkarnia Kubiak z Borka Wielkopolskiego znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Jej wieloletni kontrahent, przetwórnia Okechamp, ogłosił upadłość i przestał odbierać towar. Firma, która od lat skupowała od nich grzyby, wstrzymała współpracę, a chłodnia szybko się zapełniła – zostało w niej 18 ton pieczarek.

Podobne problemy dotykają rolników w całym kraju. Maciej Siekiera z Gałkowic pod Sandomierzem oddał za darmo 60 ton papryki, ponieważ koszty jej zbioru przewyższały możliwe zyski ze sprzedaży. „Przyjeżdżali ludzie z całej Polski, a nawet z Czech i Słowacji – z Pomorza, Zakopanego, Wrocławia. Niektórzy poruszali się o kulach, inni przyjeżdżali z dziećmi” – relacjonował rolnik.

Sytuacja ta odzwierciedla rosnące problemy, z jakimi borykają się polscy rolnicy i sadownicy. Niedawno głośno było o Damianie Piechu z Dolnego Śląska, któremu przetwórnia odmówiła przyjęcia 11 ton śliwek. Po jego apelu w internecie wiele osób przyjechało, by odebrać owoce.

Kłopoty ze sprzedażą plonów dotyczą również innych gospodarstw. Małżeństwo Saganów z Niewirkowa na Lubelszczyźnie nie znalazło nabywców na pomidory z kilkunastu hektarów upraw. Zdecydowali się więc umożliwić samozbiór, prosząc, by chętni przekazywali dobrowolne datki na rzecz Kościoła.

Maciej Siekiera z Gałkowic, właściciel czterech hektarów papryki, także zorganizował samozbiór, ponieważ koszty ręcznego zbioru przewyższały możliwe dochody ze sprzedaży. Jak tłumaczył, aby zapłacić pracownikowi za dzień pracy, musiałby sprzedać przynajmniej 40 kilogramów papryki. Tymczasem w tym sezonie skupy płaciły zaledwie 30–40 groszy za kilogram, podczas gdy w sklepach detalicznych cena dochodziła do 10–12 złotych.

Siekiera podkreślał, że nie oczekiwał zapłaty za warzywa – chciał jedynie, by się nie zmarnowały. Jak mówił, sytuacja rolników staje się coraz trudniejsza, bo dziś nie chodzi już o zysk, lecz o przetrwanie. Problemem jest rosnąca dysproporcja między cenami skupu a kosztami pracy ludzkiej – coraz częściej bardziej opłaca się oddać plony za darmo niż zapłacić ludziom za ich zbiór.

źródło: Pieczarkarnia Kubiak/o2
oprac.: K. Walkowiak
fot.: Bigstock