Rozmowa z Tadeuszem Zagórskim, Prezesem Zarządu, Naczelna Rada Zrzeszeń Handlu i Usług (NRZHiU).
Klaudia Walkowiak: Rok 2025 to szczególna data – NRZHiU obchodzi 100-lecie istnienia. Jakie najważniejsze momenty w historii Rady uważa Pan za przełomowe dla całego sektora usług i handlu w Polsce?
Tadeusz Zagórski: Polskie kupiectwo zaczęło się organizować na początku ubiegłego wieku, oddzielnie w każdym z zaborów. Aby odróżnić się od kupiectwa żydowskiego, często używano nazwy Polskie Kupiectwo Chrześcijańskie.
Prawie siedem lat po odzyskaniu niepodległości, w czerwcu 1925, organizacje kupieckie z trzech zaborów połączyły się i powołano Naczelną Radę Zrzeszeń Kupiectwa Polskiego. Jej siedzibą był Dom Kupca w Warszawie przy ulicy Oboźnej 8. Organizacja przestała funkcjonować w czasie okupacji hitlerowskiej.
Po wojnie działalność kupiecka była jedną z pierwszych, które przywracały normalność. Tak było między innymi w Gdańsku, gdzie handlem zajęły się moja mama oraz siostra. Tu muszę dodać, że moja babcia też pracowała w handlu i miała nawet zezwolenie na jego prowadzenie na terenie Wolnego Miasta Gdańsk. W 1947 r. organizacja odnawia się jako Naczelna Rada Zrzeszeń Kupieckich RP. Niestety, „Bitwa o handel” wszczęta na początku 1947 przez ministra Hilarego Minca spowodowała, że w 1951 r. została ona rozwiązana.
Rozpoczyna się następny, 40-letni etap w jej historii, kiedy to nadzorowana przez partię, działa Naczelna Rada Zrzeszeń Prywatnego Handlu i Usług. W ostatniej jego dekadzie zachodzą w kraju zmiany polityczno- gospodarcze, których efektem jest wybuch przedsiębiorczości. Powstają miliony nowych firm, co nie pozostaje bez wpływu na organizację. W 1996 r. powraca ona do pierwotnej siedziby na ul. Oboźną. Kolejny etap w historii organizacji ma miejsce w roku 2000. Następuje wówczas ponowna zmiana w jej nazwie. Powstaje Naczelna Rada Zrzeszeń Handlu i Usług, która jest samorządem gospodarczym małych i średnich przedsiębiorstw działających w handlu i w określonych usługach.
Jak zmieniała się rola Rady na przestrzeni dekad – od czasów przedwojennych po współczesność?
Na początku funkcjonowania Naczelnej Rady jej podstawowym celem była walka o zwiększenie polskiego „stanu posiadania” w handlu. Do IX 1939 r. z inicjatywy Rady były zwołane dwa Ogólnopolskie Kongresy Kupiectwa Chrześcijańskiego. Na tym pierwszym na mocy rezolucji 8 grudnia został ustanowiony Dniem Kupca Polskiego. Jej pomysłem była również Pielgrzymka Kupiectwa Polskiego na Jasną Górę – pierwsza ruszyła w 1938 r. Po wojnie Naczelna Rada próbowała reprezentować zrzeszenia kupieckie wobec władz państwowych. Były one nieprzychylne prywatnemu handlowi, stąd działalność organizacji ograniczano w miarę likwidacji prywatnego kupiectwa.
W okresie, kiedy Naczelna Rada działała pod parasolem partii, czyli przez cały okres PRL-u, przynależność do niej była obowiązkowa. W późniejszych latach tego okresu organizacja uzyskała, choć nieco ograniczone, możliwości reprezentowania interesów kilkudziesięciu tysięcy kupców, gastronomików i usługodawców. To czas, gdy wiele wojewódzkich zrzeszeń wybudowało własne siedziby, w których prowadzono poradnictwo prawne, podatkowe oraz branżowe, a nawet działalność oświatową.
Po transformacji ustrojowej w 1989 r. – wraz ze zmianami w polskim handlu – Rada umacnia swoją pozycję jako organ samorządu gospodarczego. Sprzyja temu rozwój przedsiębiorczości i aktywności gospodarczej kupców. W wielu miastach (nawet powiatowych) powstają centra handlowe wybudowane pod szyldem organizacji skupionych w Radzie.
Tak było m.in. w naszym Zrzeszeniu Handlu i Usług w Gdańsku, do którego wstąpiłem w 1981, a później zostałem jego prezesem. Już w 1990 we Wrzeszczu uruchomiliśmy
pierwsze centrum „Manhattan”. Dwa lata później CH „Sukces”, a po trzech kolejnych „Sukces bis”. Największym centrum handlowym tamtych lat był jednak „Młyn” – miał 72 stoiska i 2,3 tys. m2 powierzchni. Uruchomiliśmy go w 1994 r. Kiedy w 2005 r. stanąłem na czele pomorskiej organizacji kupieckiej, w regionie działały pod naszym szyldem centra handlowe prawie w każdym mieście powiatowym, a naszą chlubą był Jarmark Morski. To był „złoty okres” w funkcjonowaniu organizacji i kuźnia kadr dla jej władz. W końcu pierwszej dekady bieżącego wieku ten potencjał zaczyna się wyczerpywać. Zmiany w polskim handlu, jakie zachodzą w wyniku szerokiego wejścia na polski rynek zagranicznych sieci handlowych, a także budowa centrów handlowych powodują, że stan posiadania kupiectwa polskiego zaczyna się kurczyć. Rada Naczelna podejmuje różnorodne działania, aby temu przeciwdziałać.
Między innymi dzięki jej zabiegom w 2016 r. Sejm uchwala ustawę o ograniczeniu budowy obiektów wielkopowierzchniowych. To akt prawny, który wprowadza w kraju zasady obowiązujące choćby w sąsiednich Niemczech i przeciwdziałający nieograniczonej ekspansji zachodnich sieci handlowych. Dwa lata później dzięki aktywności organizacji skupionych w Radzie Naczelnej do Sejmu wpływa w 2017 r. inicjatywa obywatelska ze 100 tysiącami podpisów dotycząca ograniczenia handlu w niedzielę.
W styczniu roku następnego Sejm przyjmuje taką ustawę. Mimo tej aktywności kolejne lata przynoszą coraz słabszą pozycję firm działających pod logiem Merkurego wobec sieci wielkopowierzchniowych, najczęściej zagranicznych.
W dobie dominacji sieci wielkopowierzchniowych – gdzie widzi Pan miejsce dla małych i średnich przedsiębiorców w strukturze polskiego handlu?
Rzeczywiście sieci wielkopowierzchniowe zdominowały handel w Polsce. Pamiętam, gdy na kongresie kupiectwa w 2011 r., bo to było rok wcześniej, zanim zostałem prezesem NRZHiU, przedstawiciel zagranicznych sieci handlowych skupionych notabene w Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji mówił, że w ciągu dwóch dekad opanują 75 % handlu krajowego. Myślę, że dziś należy do nich dużo więcej. Jak to wygląda w terenie – podam przykład Sierakowic. To miejscowość w naszym regionie, na Pomorzu – gmina znana z przedsiębiorczych ludzi oraz wysokiego wskaźnika urodzeń. 10 lat temu nie było tam sklepu żadnej zagranicznej sieci, a wójt podkreślał, że nie pozwoli, aby tu jakakolwiek weszła. Dziś w tej wsi działają dwa sklepy sieci portugalskiej i jeden niemieckiej.
Co zostało dla polskich kupców? Akurat w tej miejscowości udało się utworzyć lokalną sieć handlową dysponującą obecnie 17 sklepami spożywczymi. Muszę się pochwalić, że na Pomorzu mamy takich sieci co najmniej kilka. Staramy się mocno je doceniać, pokazywać jako wzór. Dla tych kupców, którym nie udało się stworzyć sieci lub nie weszli do tych istniejących, pozostaje tylko nisza – małe sklepy, tzw. osiedlowe. Ich działalność obejmuje najbliższe otoczenie. Dobrze jest, jeśli pojawia się w nim dodatkowe źródło klientów: jakaś szkoła, urząd, zakład czy nawet cmentarz. W ich ofercie znajdują się podstawowe produkty spożywcze i to, czego potrzebują klienci ze źródła dodatkowego np. znicze czy hot-dogi dla pracowników. Sklepy te często prowadzą ludzie w podeszłym wieku, czekając na emeryturę. Są to przeważnie interesy rodzinne, stąd placówki działają w niedziele i święta. Dobrze znają swoich klientów, ich potrzeby, a także przyzwyczajenia. Problemem jest tylko to, czy prowadzący będą mieć swoich następców?
Cyfryzacja, automatyzacja, zrównoważony rozwój – które z tych trendów są kluczowe dla przyszłości MŚP? Jakie priorytety powinna wyznaczać Rada na kolejne 5, 10 czy 25 lat?
Dziś Małe i Średnie Przedsiębiorstwa stanowią 99,8 % ogółu, a wytwarzają 45 % PKB. Jak będą te statystyki wyglądały za ćwierć wieku, trudno powiedzieć. Uważam, że dla tego sektora przestrzenią, w której mogą się utrzymać, a nawet rozwijać, są usługi. To także szansa dla firm skupionych w naszych zrzeszeniach. Do tej pory w naszym środowisku, choć nie tylko, dominuje określenie kupcy. Myślę, że nadchodzi czas, kiedy to usługi, drugi człon w naszej nazwie, zacznie dominować. Obserwujemy, że gdy w handlu ubywa naszych członków, to przybywa ich w szeroko rozumianych usługach. To przestrzeń, w której działa zdecydowana większość nowo powstających firm. Jeszcze niedawno dominowała tu gastronomia. Członkowie naszych zrzeszeń to firmy prowadzące restauracje, bary czy choćby food traki. To branża bardzo mi bliska, bo już w latach 80. sam w niej działałem, a dziś działają moi synowie. W ostatnim czasie mamy więcej firm oferujących inne usługi – najróżniejsze. Od tych związanych z dbaniem o sylwetkę, urodę, przez sprzątanie, zajmowanie się dziećmi, po te wykorzystujące zapotrzebowanie na nowoczesne technologie. Jeżeli sektor MŚP będzie dalej funkcjonował, to naturalną rzeczą jest, że będą w nim działały organizacje samorządu gospodarczego. Ich pozycja będzie zależeć również od decyzji politycznych. W Niemczech, Francji filarach UE organizacje te mają się całkiem dobrze i mam nadzieję, że w Polsce będzie podobnie