Już w niedziele 29 stycznia br. odbędzie się 31. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, dlatego prezentujemy wywiad z Jerzym Owsiakiem, Założycielem i Prezesem Fundacji. W rozmowie poruszamy m.in. temat współpracy z markami z branży FMCG jako partnerami akcji.
Klaudia Walkowiak: Skąd pomysł na założenie Fundacji wspierającej służbę zdrowia? Odpowiedź jest dla nas oczywista, ale jak to wytłumaczy Pan swoim przeciwnikom?
Jerzy Owsiak: Może Was zasko czę, ale dzisiaj w ogóle nie odczuwamy, że mamy jakikolwiek konflikt z jakąkolwiek grupą czy ludźmi, którzy by dyskutowali na temat zasadności zbierania pieniędzy na zakup sprzętu medycznego. Nawet jeżeli komuś z różnych powodów ideologicznych to nie pasuje, to życie pisze scenariusz. A ten scenariusz brzmi okrutnie – polska ochrona zdrowia jest w ogromnej rozsypce. Jeżeli nie nastąpią systemowe rozwiązania, to za moment przy łóżku pacjenta będzie super sprzęt medyczny, za to nie będzie miał kto przy nim pracować. Sprzęt medyczny kupowany przez naszą fundację często zastępuje ten, który… kupiliśmy wcześniej dla danego szpitala. Podbieranie pieniędzy, czyli przeznaczanie pieniędzy budżetowych na cele niezwiązane z ochroną zdrowia, a na przykład rozrywkę czyt. telewizja publiczna, nie pomaga w żaden sposób rozwiązać tych wszystkich problemów. Dlatego już od paru lat odczuwamy, jak bardzo społeczeństwo traktuje poważnie i serdecznie organizowane przez nas Finały. Po prostu te pieniądze wracają do nich w postaci sprzętu medycznego i ogólnonarodowych programów medycznych. Naprawdę dzisiaj nie musimy niczego tłumaczyć, za to bardzo głośno mówimy „dziękujemy, że gracie z nami, a jeśli z jakiegoś powodu Wam to nie pasuje, to po prostu nie przeszkadzajcie”. Na koniec dodam, nasze zakupy trafiają do każdego – czy lubi, czy nie lubi Fundacji – sprzęt medyczny pracuje w szpitalu i służy wszystkim. Powtórzę: dokładnie wszystkim. To nasza największa siła.
Które z dotychczasowych osiągnięć Fundacji WOŚP uważa Pan za najważniejsze?
Wprowadzenie powszechnego badania słuchu u noworodków. Do tej pory przebadaliśmy ponad 7 milionów dzieci, a skuteczność programu to 97%. Jest to najlepszy wynik na świecie. Samo badanie nie jest mega skomplikowane, za to niezwykłym jest, że organizacja pozarządowa wprowadziła system, który funkcjonuje we wszystkich polskich oddziałach noworodkowych. Finansujemy to w 100%, regularnie serwisujemy, jak trzeba, to wymieniamy urządzenia, a w Fundacji programem zajmuje się jedna osoba. Jest to codzienna praca, bo dzieci na świat przychodzą codziennie, wszystko działa perfect. A same badania przez swoją powszechność powodują, że następuje natychmiastowe leczenie dzieci (w 3 dobie życia), które mają różną skalę niedosłuchu. Jeżeli nie zrobimy tego natychmiast, to wtedy może nastąpić trwałe, już nieuleczalne, uszkodzenie słuchu. Przez 20 lat prowadzenia programu nigdy nic nie wysiadło, nigdy nic się nie wywróciło, a jego koszty są logiczne i w skali pieniędzy budżetowych wręcz minimalne, czyli idealny program dla organizacji pozarządowej, dla nas. Jesteśmy z tego mega dumni.
W jaki sposób zaczęła się współpraca z markami z branży FMCG jako partnerami akcji?
Jest czymś naturalnym w dzisiejszym świecie, że firmy reprezentujące najróżniejsze obszary działań szukają miejsc i partnerów do współpracy. Jako Fundacja bardzo szybko pojęliśmy, że to także wspomaga działania i wpływa na realizowanie naszych pomysłów. To trudny obszar, ale nauczyliśmy się z firmami rozmawiać i namawiać je do działań w naszym stylu. Zazwyczaj współpraca polega na obopólnych zobowiązaniach. Z jednej strony jest propozycja finansowa, z drugiej – możliwości prezentacji firmy. Po wielu latach nauczyliśmy naszych partnerów, że to, co robią, musi być bardzo związane z naszymi działami. Dajemy im ogromną szansę, aby przy okazji na przykład naszego Festiwalu Pol’and’Rock czy podczas Finału, byli także tymi, którzy pomagają nam zrealizować nasze pomysły. Wymagamy od nich pomysłowości, wyobraźni, można powiedzieć wspólnej zabawy. Mamy jedną dewizę, którą wyraźnie przekazujemy firmom współpracującym z nami: nie traktujcie tego wyłącznie reklamowo. Musicie się zaangażować w to, co robimy. Musicie także wprowadzać w to załogę. Identyfikowanie się załogi z nami to niezwykle ważny element naszych działań, co widać zwłaszcza przy naszych partnerach „usługowych” – firmach telekomunikacyjnych, bankach czy firmach kurierskich. Mamy swój specyficzny kod działania, ale patrząc po efektach, jestem przekonany, że sprawdza się to bardzo dobrze. I jeszcze jedno, zawsze tłumaczymy – na efekty trzeba poczekać, to się nie dzieje ekspresowo.
Jaki wpływ na pomoc Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy ma branża spożywcza?
Jest kilka produktów z branży spożywczej, z którymi się „ożeniliśmy”. Zawsze mamy dużą burzę mózgów, rozmawiamy w Fundacji na ten temat. Chcemy być pewni, że wybór jest dobry i propozycja jest do przyjęcia. Branża spożywcza trafia wszędzie, dzięki czemu także jako Fundacja jesteśmy w wielu miejscach. Cieszymy się, że w wielu przypadkach możemy też mówić o osiągnięciach Orkiestry. Dają nam do tego pretekst między innymi opakowania. Nawet ta krótka wiadomość, na co zbieramy albo wiadomość dla diabetyków to obszar edukacyjny niezwykle ważny i aż się dziwię, że tak słabo podejmowany przez producentów żywności. Współpraca z branżą spożywczą to konkretne pieniądze zasilające konto Orkiestry, a także pomoc przy organizacji Festiwalu, co jest dokładnie wyszczególnione w umowach. Branża spożywcza to także miejsca, gdzie te wyroby są sprzedawane i tutaj także nasz wielki sukces. Połączyliśmy dwie wielkie sieci handlowe, które razem grają na Finale. To niespotykane, ale przynoszące także bardzo wymierne korzyści. To rzecz bez precedensu, ale mimo wielu dyskusji bardzo pozytywnie wpływająca na dwie konkurujące ze sobą sieci handlowe.
Zdarzyło się Panu, również w tym roku, projektować opakowania produktów spożywczych oznaczonych logiem WOŚP. Co może Pan powiedzieć o takiej formie współpracy z brandami?
Wszystko, co jest związane z Fundacją i jej designem, wiąże się z pracą naszego działu graficznego. Nigdy nikomu niczego nie zlecamy, bo to nam w duszy gra. Sam jestem grafikiem, ale na co dzień pracuję z dwiema Kasiami i Łukaszem. Szkice, rysunki, burza mózgów, a potem ostateczny kształt naszych projektów. Ponieważ przez wiele lat prowadziłem także pracownie witraży, to można zauważyć, że ten rodzaj narracji, kolorów i form siedzi we mnie zakodowany. Widać to na wszystkich naszych kampaniach reklamowych związanych chociażby z Finałami. Każdy ma swój główny motyw, w tym roku to świat, który nas otacza – lasy, dżungle, oceany. To także przekłada się na projekty opakowań, które bardzo często powstają ad hoc. Na przykład, kiedy mamy firmową naradę, to zawsze mam przy sobie kartki, gdzie rysuję, mażę, bazgrolę. To z takich kartek powstają później opakowania, jak np. do całej serii chipsów. To już w trakcie precyzyjnej obróbki zespół nadaje kolor, do którego dokładamy ognia, a następnie wysyłamy, konsultujemy i na samym końcu „jeńców nie bierzemy”, czyli projekt musi być nasz. W swoich projektach nie odpuszczamy, chcemy, aby były takie, jak je stworzyliśmy, chcemy, żeby były naszymi od początku do końca. Daje nam to dużo radości i choć musimy przejść cykl dyskusji, to jednak stoimy na swoim i ostatecznie okazuje się, że te projekty są wyróżniające się, rozpoznawalne.
źródło fot.: Łukasz Widziszowski