Co trzeci ankietowany dostrzega podczas codziennych zakupów, że ogólnie ceny w sklepach przestały rosnąć lub zaczęły spadać. Natomiast przeciwnego zdania jest przeszło połowa respondentów. Według ekspertów, wyniki badania nie są zaskakujące, a wpływ na odczucia konsumentów mają ich koszyki zakupowe. O tym, że ceny w sklepach przestały rosnąć lub zaczęły spadać mówią przede wszystkim osoby z wysokimi dochodami, z małych miejscowości i z najmłodszej grupy respondentów. Z kolei z tezą tą nie zgadzają się przede wszystkim ludzie starsi, z największych miast oraz zarabiający 1000-2999 zł netto miesięcznie. Zdaniem znawców tematu, wpływ na odpowiedzi mają też sympatie polityczne, które potrafią mocno zakrzywić odbiór realnej sytuacji w sklepach.
33,1% Polaków zauważa podczas codziennych zakupów, że ogólnie ceny w sklepach przestały rosnąć lub wręcz zaczęły spadać. Natomiast przeciwnego zdania jest 55,7% z 1026 ankietowanych. Z kolei 11,2% respondentów – nie potrafi się w tej kwestii jednoznacznie wypowiedzieć. Tak wynika z ogólnopolskiego sondażu UCE RESEARCH i Grupy Offerista.
W mojej ocenie, wyniki nie są zaskakujące. Fakt, że ponad 30% zauważa, że ceny w sklepach przestały rosnąć lub zaczęły spadać, jest dobrym rezultatem, jak na sytuację, w której obecnie się znajdujemy. Jeszcze 3 miesiące temu takich osób było blisko 3 razy mniej. Natomiast to, że ponad 55% respondentów nie stwierdza takiego faktu jest zgodne z tym, co się obecnie dzieje w sklepach. Ceny nie spadają, poza kilkoma wyjątkami. Wciąż rosną, tylko wolniej niż przed rokiem. To oczywiście nie oznacza, że w sklepach jest taniej – komentuje Robert Biegaj, współautor badania z Grupy Offerista.
Marcin Luziński, ekonomista z Santander Bank Polska, również stwierdza, że wyniki nie są zaskakujące. Jeszcze w czerwcu ok. ¾ Polaków uważało, że zakupy nie tanieją. Tymczasem ceny konsumenckie od kilku miesięcy są dość stabilne, a w przypadku żywności obniżają się i to stopniowo przekłada się na odczucia konsumentów. Jednocześnie wielu Polaków zapewne widzi, że ceny nadal są dużo wyższe niż rok wcześniej, a ostatnie spadki tego na pewno nie kompensują.
Koszyki zakupowe poszczególnych konsumentów różnią się od koszyka inflacyjnego GUS. Inflacja na poziomie personalnego koszyka może więc nawet znacznie odbiegać od wskaźnika widocznego w krajowej statystyce. Dodatkowo na osobiste odczucia różne produkty wpływają w niejednolity sposób. Takiej samej wielkości zmiana ceny w dwóch kategoriach może powodować różną skalę odczuć w tej kwestii – mówi Grzegorz Kozieja, dyrektor Biura Analiz Sektora Food and Agri w Banku BNP Paribas.
Obiektywnie patrząc, ceny wszystkich towarów są wysokie, a większości z nich nadal rosną. Tak stwierdza dr Andrzej Maria Faliński, były wieloletni dyrektor generalny POHiD-u. I dodaje, że jednocześnie widzimy upolitycznienie zjawisk rynkowych i wpisanie ich przez wszystkich do komunikacji przedwyborczej. – Ludzie, często nieświadomie, przenoszą sympatie polityczne na inne sfery życie, np. na zakupy, by jakoś pomóc swym reprezentantom i ideom. Zatem fani rządu poszukują cen spadających lub odczuwanych jako takie, a fani opozycji artykułują się jako pesymiści cenowi, myśląc o rządzie w niekorzystnych kategoriach. Do tego dochodzą jeszcze różnice pomiędzy formatami sklepowymi, a więc i politykami cenowymi – wyjaśnia ekspert.
O tym, że ceny w sklepach przestały rosnąć lub wręcz zaczęły spadać częściej mówią mężczyźni niż kobiety. Ponadto tak twierdzą głównie osoby w wieku 18-24 lata, z miesięcznymi dochodami netto powyżej 9 tys. zł, wykształceniem zasadniczym zawodowym oraz z miejscowości od 5 tys. do 19 tys. mieszkańców.
Osoby z większymi dochodami mają z reguły wyższą zdolność do wynegocjowania podwyżki. Relatywnie szybciej mogły więc dostosować poziom zarobków do wyższych cen. Natomiast w mniejszych miejscowościach być może zwiększył się poziom zakupów bezpośrednio od producenta, np. na targowiskach, jako że mieliśmy sezon na owoce i warzywa. Ceny od producenta konsumenci porównywali z cenami z detalu, które płacili w poprzednich miesiącach – zaznacza Grzegorz Kozieja.
Z tezą, że ceny w sklepach przestały rosnąć lub wręcz zaczęły spadać, częściej nie zgadzają się kobiety niż mężczyźni. Ponadto zaprzeczają temu przede wszystkim osoby w wieku 65-74 lata, z miesięcznymi dochodami netto 1000-2999 zł, wykształceniem wyższym oraz z miejscowości powyżej 500 tys. mieszkańców. Jak podkreśla Robert Biegaj, w Polsce to głównie kobiety robią zakupy i trzymają domowy budżet na takie wydatki. Tym samym najlepiej się orientują, czy w sklepach jest faktycznie taniej czy drożej.
Kobiety i ludzie starsi najczęściej doznają sytuacji niemożności zakupu z powodu braku pieniędzy. Stąd ich odmowa zgody na tezę, że z cenami jest lepiej. Ludzie wykształceni i żyjący w społecznościach wielkomiejskich po prostu potrafią odcedzić propagandę od statystyki i faktów codziennego życia – dodaje dr Faliński.
Uwzględniając sympatie polityczne, o tym, że ceny w sklepach przestały rosnąć lub wręcz zaczęły spadać, mówią przede wszystkim osoby deklarujące oddanie głosu na Zjednoczoną Prawicę, Trzecią Drogę. Natomiast z ww. tezą nie zgadzają się głównie osoby deklarujące oddanie głosu na Lewicę, Koalicję Obywatelską oraz Konfederację.
Powyższe wyniki pokazują, że sympatie polityczne mają wpływ na ocenę poziomu cen. Jego obliczenie jest zbyt czasochłonne, by konsumenci faktycznie to robili. W związku z tym wnioski na temat cen wysnuwają na podstawie celowo zawężonego zbioru informacji, w skład którego wchodzi także opinia autorytetów. Jak widać, zwolennicy PiS częściej wskazują, że ceny już nie rosną, bo takie jest przesłanie płynące z kręgów rządowych. Z kolei zwolennicy partii opozycyjnych wciąż oceniają, że ceny nie spadają, zgodnie z komunikatem wysyłanym przez liderów partii opozycyjnych – podsumowuje Marcin Luziński.
źródło: MondayNews Polska
oprac. red.