W wyniku wojny w Ukrainie znacznie zmniejszyły się dostawy ziaren słonecznika, przez co oleju słonecznikowego w bieżącym roku może być aż o połowę mniej. W związku z tym rośnie popyt na olej palmowy.
Przed rosyjską inwazją na Ukrainę kraje te odpowiadały za 65% światowego popytu na olej słonecznikowy, 25% na pszenicę, 20% na owies oraz 18% na kukurydzę. Wojna przyczyniła się do ograniczenia zasiewu, kłopotów ze zbiorami, a także wzrostu cen nawozów.
Jak podaje Rzeczpospolita „Olej palmowy, którego produkcja rozwijała się dynamicznie kilkanaście lat temu spowodowała karczowanie lasów deszczowych w Azji Południowo-Wschodniej i Ameryce Południowej. […] Obrońcy środowiska naturalnego bili na alarm, a kolejni producenci żywności zastępowali olej palmowy — słonecznikowym i tam, gdzie to było możliwe — rzepakowym, który masowo wytwarzany jest w Europie. Były droższe, ale jego produkcja nie wzbudzała kontrowersji. Teraz sytuacja się zmienia. I producenci słodyczy, chipsów i margaryn teraz przyznają, że „na jakiś czas” wracają do oleju palmowego.”.
źródło: Rzeczpospolita
