Reportaż “Poradnika Handlowca”: Osiedlowych sklepów nigdy dość!

Aktualności

Reportaż “Poradnika Handlowca”: Osiedlowych sklepów nigdy dość!

25 lipca 2025

Bielsko-Biała – miasto czterech rynków, Bolka i Lolka oraz malowniczych krajobrazów. To właśnie tutaj redakcja „Poradnika Handlowca” odwiedziła lokalne sklepy osiedlowe – zarówno małe, jak i średnie – by lepiej poznać ich specyfikę oraz codzienne wyzwania, z jakimi mierzą się właściciele.

W mieście powitała nas prawdziwie wakacyjna pogoda. Taksówkarz, który okazał się również przewodnikiem po Bielsku-Białej, polecił nam miejsca, gdzie można znaleźć niewielkie sklepy zaopatrujące okolicznych mieszkańców, zobaczyć zabytki, teatr, rynki oraz usiąść i coś zjeść w letni wieczór.

Do handlu trzeba mieć smykałka

Naszym pierwszym przystankiem jest malowniczo położony, w cieniu rozłożystego drzewa, sklep sieci Chorten. Od razu po wejściu poczuliśmy, że rozmowa będzie ciekawa, gdyż zarówno sprzedawczyni, jak i klientka żarliwie dyskutowały o…handlu! Poznajemy jedną z trzech pracujących w tej placówce sprzedawczyń, panią Agnieszkę:

– Sprzedajemy we trójkę w godzinach 6:00-21:00. Nasz asortyment jest podstawowy, takiego szukają osiedlowi klienci. Wśród nich jest młodzież, ponieważ mamy blisko szkołę – po drugiej stronie ulicy. Klienci są stali, a zakupy robią u nas różne: produkty potrzebne do zrobienia śniadania czy kolacji.

Sklep działa też w niedziele i święta. Jak wylicza pani Agnieszka, aktualnie najwięcej sprzedaje się lodów – w opakowaniach familijnych, a także pojedynczych. Klienci najchętniej wybierają smaki tradycyjne.

Podczas naszej rozmowy w sklepie pojawia się kilka osób – wśród nich babcia z wnuczkiem, dla których zakupy zdają się być formą wspólnej wyprawy i drobną codzienną przygodą. Chłopiec dzielnie prowadzi koszyk, napełniając go głównie słodkimi produktami, a babcia z uśmiechem zachęca do kolejnych wyborów. Przy kasie chłopiec dorzuca jeszcze napój, na co z sympatią reaguje pani Agnieszka, obsługująca klientów i z łatwością nawiązująca kontakt z najmłodszym uczestnikiem zakupów.

Pani Agnieszka wraca do rozmowy z nami i odpowiada na kolejne pytania:

– Gotowe obiady w słoikach, takie jak gołąbki, kupują u nas głównie osoby starsze. Młodzi teraz jedzą inaczej. Wybierają hot dogi.

Asortyment sklepu został powiększony o znicze, gdyż, jak wyjaśnia pani Agnieszka, niedaleko znajduje się cmentarz. Na półce dostrzegamy kultowe draże. Nie możemy nie zapytać, kto je wybiera. Ku naszemu zdziwieniu okazuje się, że są to…młodzi ludzie! Stwierdzamy ze sprzedawczynią, że najpewniej to zasługa rodziców. Sklep oferuje również doładowania do telefonów. Pani Agnieszka przyznaje, że w centrum niewielkie sklepy spożywcze to rzadkość:

– Na większych osiedlach działają duże sklepy, tych niewielkich jest mało. W okolicy są tylko trzy, swój prowadzę od 16 lat. Przejęłam go od poprzedniego właściciela. Mieszkam niedaleko, więc dobrze znam klientów. Odwiedzający tę placówkę handlową to osoby, które zaglądają tutaj regularnie. Dlatego gdy ktoś wchodzi i mówi: „dla mnie dwie paczki”, od razu wiem, o co chodzi – to nasz wspólny język.

Przychodzi czas na zrobienie kilku zdjęć z wnętrza sklepu i pani Agnieszka od razu rozpoczyna aranżowanie regałów:

– Gdy byłam w sklepie nad morzem, to nie mogłam się powstrzymać przed uporządkowaniem pustych miejsc na półkach – mówi. Na koniec naszego spotkania pani Agnieszka wyznaje, że jej syn nie przejmie po niej sklepu:

– Ja zawsze chciałam prowadzić placówkę handlową. Klient jest różny, trzeba mieć smykałkę. W każdym małym sklepie słyszymy historie klientów, zwłaszcza tych mieszkających samotnie. Mam jedną klientkę, która opowiada mi swoje historie z żółwiami – zawsze chętnie jej wysłucham. Praca w sklepie osiedlowym jest specyficzna, bo wszyscy się znają.

Brakuje nam tylko gwoździ

Kolejnym sklepem, który odwiedzamy, jest placówka pod szyldem ABC, gdzie wszystkim kieruje pani Gabriela. Pracuje z werwą i zaangażowaniem – co zresztą stanowi wyzwanie dla fotografa, bo uchwycenie ostrego kadru przy jej tempie nie jest łatwym zadaniem. Do sklepu wchodzi klient, witając się ze sprzedawczynią tymi słowami: „chyba jestem dziś niezbyt przyzwoicie ubrany”. Następnie w placówce pojawia się chłopiec – chce kupić wodę mineralną, ale przeszukując kieszenie, nie znajduje pieniędzy – pani Gabriela chwyta za swój portfel, a następnie uiszcza płatność. Przechodzimy do pytań o to, kto najczęściej i z jakimi życzeniami pojawia się w jej sklepie:

– Tu w ogóle jest trudne osiedle. Nie ma pieczarek – klienci pytają o nie. Są pieczarki, nie kupują – opowiada.

Klienci są stali, z okolicznych bloków. Zakupy mogą robić codziennie, gdyż sklep jest otwarty również w niedziele i święta. Pani Gabriela sprzedaje tu od 30 lat. Pochodzi  tego osiedla, choć obecnie mieszka gdzie indziej.

– Klienci robią zakupy doraźnie, czasem wchodzą po większe. Oprócz podstawowych produktów wybierają awokado, mleko roślinne, brakuje nam jeszcze tylko gwoździ. Pani Gabriela wymienia, o jakie najdziwniejsze rzeczy klienci pytali w jej placówce: Kiedyś pytano, czy mamy suszarkę do owoców albo drylownicę. W ofercie znajdują się m.in. skarpetki – jesteśmy przygotowane na różne wypadki. Ostatnio pan od tekstyliów proponował selekcję koszul z szerokim wyborem długości rękawów lub ramiączek. Powiedziałam wtedy do córki, że chyba zrobimy tu przymierzalnię.

Widzimy, że sklep wyposażono także w regał z artykułami biurowymi, żarówkami, produktami dla zwierząt, zniczami czy akcesoriami potrzebnymi do rozpalenia grilla. Pani Gabriela opowiada, że to jej córka została właścicielką, w lutym przejęła sklep od poprzedniego szefostwa, które obecnie jest na emeryturze i nie miało wystarczająco dużo energii, by dalej prowadzić biznes.

Nie przejdą, jak nie wejdą

Ostatnim przystankiem na górzystej trasie bielsko-białych placówek handlowych jest sklep położony najwyżej spośród odwiedzonych przez nas placówek. Pani Maria – sprzedawczyni – relacjonuje:

– Nasi klienci to zarówno osoby młodsze, jak i starsze. Latem szczególnie dużo dzieci przychodzi po lody. Wśród odwiedzających są także osoby kupujące alkohol, głównie stali klienci, którzy często zatrzymują się u nas po pracy. Jednocześnie mamy również takich, którzy wybierają napoje bezalkoholowe, w tym robotników, którzy kupują je podczas przerw oraz po zakończeniu zmiany.

Pani Maria podkreśla, że mimo niewielkich rozmiarów sklepu, odwiedzają go także osoby robiące zakupy na obiad. Starsi klienci również chętnie tu zaglądają.

– Niedaleko zamknęły się dwa sklepy i zostaliśmy sami na osiedlu. Czasami bywa to dla nas wyzwaniem — mówi pani Maria. – W okolicy powstało właśnie sześć nowych bloków, więc przydałby się kolejny sklep. Mieszkam tu od 35 lat i wciąż go brakuje.

źródło: Poradnik Handlowca