Redakcja “Poradnika Handlowca” odwiedziła niezależne sklepy we Włocławku

Ludzie

Redakcja “Poradnika Handlowca” odwiedziła niezależne sklepy we Włocławku

Już tylko pobieżny przegląd zewnętrznych witryn sklepów świadczy, że włocławscy handlowcy znają się na swoim fachu. Czy to większe sieci handlowe, czy niewielkie sklepiki, nawet te owocowo-warzywne – większość ma zadbane zewnętrzne elewacje, z daleka widoczne szyldy, zagospodarowane miejsce przed sklepem.

Oczywiście – zdarzają się zapewne i mniej chlubne wyjątki, ale w większości włocławskie sklepy sprawiają wrażenie naprawdę zadbanych i nowocześnie zarządzanych. Podobne odczucia towarzyszą nam po wejściu do wnętrz lokali. Wszędzie, gdzie zaglądaliśmy – półki szczelnie wypełnione produktami, ale bez wrażenia chaosu. Do tego ciekawie dobrana oferta – widać że w każdym sklepie nieco zindywidualizowana, dopasowana „pod klienta”. W jednej placówce staranna ekspozycja alkoholi, w innej wyjątkowo uważnie przygotowana oferta mięsno-wędliniarska, a w jeszcze kolejnej uwagę zwraca wybór słodyczy. W większości sklepów dba się również o dobre oświetlenie i uśmiechnięte oczy znad maseczek – poziom obsługi w odwiedzonych przez nas sklepach można ocenić naprawdę wysoko. Czy to zasługa samych włocławian? A może i konkurencji? W końcu w niejednym miejscu widzimy spore zagęszczenie sklepów najróżniejszych formatów: małych, z tradycyjną obsługą, większych niezależnych i sieciowych oraz spółdzielczych. Z pewnością tak silne współzawodnictwo na niwie handlowej sprawia, że o klienta po prostu trzeba dbać.

Gdy trzeba kupić na wagę

W ostatnich latach w mieście powstała też liczna reprezentacja większych dyskontów i marketów sieciowych. Właścicielom mniejszych sklepów trudno rywalizować z silnymi graczami rynkowymi, ale jednocześnie nie chcą pogodzić się z rolą „uzupełniającą” wobec oferty tych większych. – Kiedy klienci dostają wypłaty, renty, jakieś zasiłki, to na większe zakupy wybierają się nie do nas, lecz do większych marketów. My możemy liczyć na te codzienne, mniejsze zakupy, choćby piwo, bo klient nie będzie szedł, czy tym bardziej jechał, daleko po jeden produkt. Kupujący zachodzą też po podstawowe artykuły, takie jak pieczywo, ale są to raczej małe ilości. Niestety, obawiam się, że nawet jakieś odgórne rozwiązania nie rozwiążą problemów mniejszych, niezależnych sklepów – zauważa Jolanta Pietrzak ze sklepu monopolowego „Garaż”. O presji zakupów w marketach wspominają też panie ze sklepu Elf. – Do nas klienci zachodzą po mniejsze zakupy, ponieważ czegoś nie dostali w dyskoncie lub dlatego, że towar tam jest pakowany w większe pojemności, których ludzie nie potrzebują. U nas zdarzają się zakupy typu: jedna cebula, kilka pieczarek, jeden pomidor. Klienci nie zawsze chcą kupować od razu w większych, zbiorczych opakowaniach, wolą kupić u nas, na wagę – stwierdza Jolanta Kwiatkowska. – Ludzie tak przyzwyczaili się, że w większym sklepie zapłacą mniej, że nie sprawdzają cen. A często to u nas jest taniej, mamy nieraz produkty, i to dobrej jakości, w atrakcyjniejszej cenie – dopowiada jej współpracownica, Barbara Piątkowska. – Coraz większą konkurencją są też mniejsze sklepy sieciowe typu convenience. które stać na reklamy, promocje, na które mały, pojedynczy sklep nie może sobie pozwolić – zwraca uwagę Jolanta Pietrzak

Przeczekać pandemię

Wszędzie jednak powtarzają się głosy, że pandemia wystraszyła klientów i handlowcy z nadzieją czekają na czas, gdy ludzie wrócą do normalnej pracy w biurach, a dzieci do szkół. – Żeby jeszcze wróciło do tego poczucie bezpieczeństwa – wzdycha jedna ze sprzedawczyń. – Może wtedy ludzie przestaliby tak oszczędzać, bo teraz po prostu boją się wydawać za dużo. Obawiają się kryzysu, co przekłada się też na bardziej ostrożne zakupy – dodaje nasza rozmówczyni. W sklepie Elf sprzedawczynie tłumaczą, że ze względu na zamknięte szkoły mniej schodzi napojów, słodkich przekąsek, na przykład drożdżówek. – Ratuje nas pobliska budowa, bo pracownicy do nas często zaglądają – stwierdza pani Jolanta. Młodzi i starsi Jedna z pań zauważa też, że wpływ na zakupy w mniejszych sklepach ma wiek kupujących. – Młodzież nie lubi, jak im się towar podaje, wolą sami go wziąć z półki. Lubią produkt obejrzeć, przeczytać skład, a w takim sklepie z tradycyjną obsługą zza lady nie zawsze jest na to czas, gdy ustawia się kolejka. Starsze osoby wolą zakupy u nas, osobisty kontakt ze sprzedającym, ale tych klientów jest coraz mniej, a zwłaszcza teraz, kiedy wiele tych osób zostaje w domach. – Sytuacja mniejszych sklepów jest obecnie trudna – zauważa inna sprzedawczyni, pragnąca zachować anonimowość. – Rząd mógłby zadbać o mniejsze placówki handlowe. Takie rozwiązanie jak 500+ przez chwilę, na samym początku, ożywiło handel, ale teraz już nie odczuwamy dużego wpływu, bo na większe zakupy klienci i tak wybierają markety.

Miasto z handlowymi tradycjami

Włocławek ma także swoje długie handlowe tradycje. Powszechna Spółdzielnia Spożywców „Społem” w tym mieście powstała w 1908 r. Także tutaj, w 1994 roku, utworzono Polską Sieć Handlową Lewiatan, która najpierw funkcjonowała jako organizacja zrzeszająca kupców prowadzących działalność handlową i nieformalna grupa zakupowa, a w ciągu lat stała się jedną z największych sieci handlowych w Polsce. Mimo to sieć wciąż czuje się związana z Włocławkiem i jego okolicami. – Biorąc pod uwagę fakt, że mamy we Włocławku swoją siedzibę, wspieramy aktywnie lokalną społeczność, m.in. kilka domów dziecka. Staramy się wspierać także miejscowy szpital, zwłaszcza teraz, w czasie pandemii, często włączamy się w zbiórki żywności dla osób potrzebujących. Robimy to jako organizator sieci, ale nasi lokalni właściciele sklepów robią to również indywidualnie – mówi Robert Rękas, Prezes PSH Lewiatan.

zdjęcia: redakcja “Poradnik Handlowca”