Jesienią wracają internetowe „testy na prawdziwy miód”, ale żaden z nich nie ma wartości diagnostycznej. Eksperci podkreślają, że różnice w rozpuszczaniu, gęstości, płynności czy krystalizacji wynikają z natury miodu, a nie z fałszerstw. Miód w polskich sklepach jest jednym z najlepiej kontrolowanych produktów spożywczych.
Na niedawnym posiedzeniu Komisji Rolnictwa Dorota Bołcheńska, obecna Główna Inspektor GIJHARS i jednocześnie szefowa zespołu ds. zwalczania oszustw żywnościowych, zwróciła uwagę, jak niewielki odsetek skontrolowanych partii miodu budził zastrzeżenia – to zaledwie margines wśród tysięcy przebadanych produktów. W 2024 r. zakwestionowano jedynie 0,29%, a w 2025 r. (do października) 0,66% zbadanych partii. Każdy słoik przechodzi badania chemiczne, enzymatyczne i mikrobiologiczne, w tym testy na antybiotyki i pestycydy.
– Domowe testy nie mają żadnej wartości diagnostycznej – mówi Przemysław Rujna Sekretarz Generalny Polskiej Izby Miodu. – Każdy rodzaj miodu zachowuje się inaczej. Różnie się rozpuszcza, różnie krystalizuje. To kwestia fizyki, nie „prawdziwości”. Miód to złożony produkt biologiczny. Zawiera naturalne cukry, enzymy, pyłki, a jego skład zależy od pogody, roślin i regionu. Dlatego nie istnieje jeden „test prawdy”– dodaje.
Co mówić klientom?
Domowe testy z internetu są niewiarygodne.
Zachowanie miodu zależy od gatunku i temperatury – to naturalne.
Krystalizacja jest normalna, a jej tempo różne dla każdego miodu.
Najważniejsze jest czytanie etykiety i zakup w zaufanym miejscu.
Miód dostępny w polskich sklepach jest autentyczny, bezpieczny i starannie kontrolowany. Można polecać go klientom z pełnym przekonaniem.
Źródło: Stowarzyszenie Polska Izba Miodu (PIM)
Oprac. H.Handkowska
Fot.: Pexels