Lipiec to dla pszczelarzy czas wytężonej pracy, to miesiąc, kiedy pasieki pracują na najwyższych obrotach, a słoiki zapełniają się pachnącą, złocistą treścią. Właśnie teraz decyduje się jakość i charakter miodu, który trafi na nasze stoły. Według Polskiej Izby Miodu (PIM) tegoroczne „miodowe żniwa” mogą jednak być mniej udane – nie tylko z powodu majowych przymrozków i rosnących kosztów, ale też przez chaos regulacyjny wokół klasyfikacji miodów odmianowych, który bezpośrednio odbiera pszczelarzom możliwość sprzedaży produktów premium.
Miód lipowy, czyli… wielokwiatowy
Najbardziej intensywny sezon pszczelarski przypada na miesiące letnie od czerwca do sierpnia, a lipiec jest jego kulminacją. To wtedy pszczoły zbierają najwięcej nektaru, a pasieki działają pełną parą. Lipiec obfituje w kwitnące rośliny miododajne – lipy, nostrzyki, grykę, gorczycę białą, facelię, ogórecznik, chaber łąkowy, koniczynę białą i wiele innych.
– Lipiec powinien dać powody do zadowolenia. Najczęściej pozyskiwanym obecnie miodem jest lipowy – jasnozłoty, intensywnie aromatyczny, z nutą owoców i ziół. To miodowy klasyk, uwielbiany przez dzieci i dorosłych – mówi Przemysław Rujna, Sekretarz Generalny Polskiej Izby Miodu. – Miód z lipy uchodzi też za jeden z najbardziej prozdrowotnych: wspiera odporność i łagodzi napięcie nerwowe. Mamy w Polsce ten luksus, że lip rośnie dużo – to nasz miododajny skarb. O ile, oczywiście, potrafimy ten miód poprawnie sklasyfikować – bo dziś, przy obecnych przepisach, zdecydowana większość miodów lipowych trafia na rynek jako… miód wielokwiatowy, mówi Rujna.
Trudny sezon 2025
Sezon pszczelarski 2025 rozpoczął się w niełatwych warunkach. Po obiecującym kwietniu, maj przyniósł ochłodzenie i przymrozki, które zahamowały rozwój rodzin pszczelich oraz zbiór pyłku. Lipiec z kolei zaczął się suszą, a obecnie wiele regionów mierzy się z gwałtownymi opadami, które ponownie ograniczają oblot pszczół. Do tego nasilają się problemy z varrozą oraz rosnące koszty energii, transportu, leków i podatków. Szacuje się, że ceny tegorocznego miodu mogą wzrosnąć o 5–8% względem poprzedniego roku.
Problem z definicją miodu odmianowego
Najbardziej palącą bolączką branży pozostaje jednak brak precyzyjnych przepisów dotyczących klasyfikacji miodów odmianowych. Obecne regulacje nie określają minimalnych poziomów pyłku roślinnego ani nie łączą wyników analizy pyłkowej z cechami organoleptycznymi – tak jak w wielu krajach UE. W efekcie pszczelarze nie mogą udowodnić, że ich miód jest np. lipowy czy gryczany, co przekłada się na niższą cenę sprzedaży.
Środowiska pszczelarskie, wspierane przez Polską Izbę Miodu, a także środowiska naukowe apelują o zmiany. – Tylko dzięki współpracy środowisk naukowych z branżą można skutecznie budować nowoczesny i odpowiedzialny rynek – podkreśla dr hab. inż. Joanna Katarzyna Banach, prof. UWM, ekspertka ds. jakości i autentyczności żywności. – Potrzebujemy holistycznego, europejskiego spojrzenia, które połączy metody badawcze – analizę pyłkową, organoleptykę i badania chemiczne – zamiast traktować je oddzielnie, dodaje ekspertka.
Import – konieczność, nie wybór
Polska produkuje rocznie ok. 20–25 tys. ton miodu, ale nie jest w stanie zaspokoić krajowego popytu. Dodatkowym wyzwaniem pozostaje tzw. „przepszczelenie”, czyli nadmiar uli względem dostępnych pożytków. Dlatego około 70% miodów na rynku to mieszanki, w których skład wchodzi surowiec z importu – głównie z Ukrainy i Chin.
– Importowany miód podlega rygorystycznym kontrolom jakości, zgodnym z wymogami UE. Kluczowe jest transparentne etykietowanie i odpowiedzialne mieszanie – wyjaśnia Rujna. – Chodzi o to, by zapewnić konsumentom bezpieczeństwo i wysoką jakość. Czas przestać straszyć importem – zamiast tego powinniśmy zacząć realnie rozwiązywać problemy polskiego pszczelarstwa: brak jasnych regulacji, niską rentowność pasiek i brak długofalowego wsparcia systemowego.
– Branża pszczelarska potrzebuje czegoś więcej niż dobrej pogody: wymaga przejrzystych przepisów, europejskich standardów klasyfikacji oraz realnego wsparcia dla pszczelarzy. Bez tego polski miód – mimo swojej jakości – pozostanie niedocenionym skarbem, podsumowuje Rujna.
źródło: PIM
oprac.: K. Walkowiak