Odwiedziliśmy sklepy w Sochaczewie

Aktualności

Odwiedziliśmy sklepy w Sochaczewie

Na wjeździe do miasta naszą uwagę przykuwają ruiny Zamku Książąt Mazowieckich – jeden z symboli miasta. Sochaczew ma bogatą historię. Jest to nie tylko jedno z najstarszych miast w województwie mazowieckim, ale także domniemane miejsce śmierci Bolesława Krzywoustego. A jak w mieście Książąt Mazowieckich wygląda handel?

Znalezienie niszy

Analizując handel detaliczny w Sochaczewie nasuwa się jeden wniosek – właściciele sklepów tradycyjnych postawili na specjalizację. Mają zatem ofertę produktową wyselekcjonowaną zgodnie z ustalonym przez siebie kluczem. Podsumowując, specyfiką handlu w Sochaczewie jest znalezienie niszy. Mijamy wiele wolnostojących piekarni, cukierni, sklepów mięsnych i rybnych. Zasada niszy dotyczy również sklepów spożywczych nastawionych na sprzedaż konkretnej kategorii produktów. – W sklepie stawiamy przede wszystkim na szeroką ofertę owoców i warzyw, które pochodzą od sprawdzonych dostawców. Jakiś czas temu postawiliśmy na nabiał. I w tym wypadku mamy produkty od sprawdzonych firm. Część oferty pochodzi z okolicznych mleczarni. Dostawy nabiału mamy w czwartki. Już na początku tygodnia lodówki są prawie puste – zapewnia Justyna Kamińska, ekspedientka uroczego sklepu spożywczego „U Danego”, leżącego przy ulicy Pokoju. Właściciele podkreślają, że sery, jogurty czy mleko zamawiają również od wiodących na rynku producentów. Z ich oferty najważniejsze dla właścicieli są top produkty. – Stawiamy na świeżość i jakość asortymentu – podkreśla pani Justyna.

 W tym wypadku właściciele zadbali nie tylko o ofertę, ale również o sklepową witrynę. Do wejścia na teren sklepu zachęcają skrzynie pełne pachnących jabłek, śliwek, pomarańczy, dyń, główek kapusty czy laskowych orzechów. – Te których nie sprzedamy w ciągu dnia, następnego poranka są przeceniane albo trafiają na targowisko. Tam za symboliczną złotówkę sprzedawane są osobom mniej zamożnym. To nasz sposób na niemarnowanie żywności – wyjaśnia ekspedientka.

Przy ulicy Warszawskiej znajduje się sklep spożywczo-monopolowy współpracujący z firmą Chorten. I ten, równie niewielki, jest specjalistyczny. Tu właściciel postawił na alkohole. Na asortymentowej liście ma ponad 1100 pozycji, z czego większość to wódki, wina, likiery i piwa. – Nie mamy za wiele artykułów spożywczych. Głównie oleje, ryby w puszkach, zupy w słoikach i trochę słodyczy. Są to produkty specjalnie dla naszych klientów mieszkających w pobliżu, którzy wpadają na tak zwane podręczne zakupy. Ponieważ w mieście trudno kupić bilety na komunikację miejską, właściciel postawił i na ten mało popularny w sklepach i kioskach produkt – przyznaje Anna Rychlewska, sprzedawczyni.

Agnieszka Teper, właścicielka sklepu przy ul. Trojanowskiej przyznaje, że u niej najlepiej sprzedaje się herbata, dlatego ma jej duży wybór. Pan Henryk, właściciel sklepu przy al. 600-lecia, by przyciągnąć nowych klientów postawił na kawę. Z miesiąca na miesiąc poszerza ofertę. Szuka nowych dostawców oraz przegląda asortyment różnych hurtowni, by trafić na nowe marki czy gatunki. Przy wyborze kieruje się nie tylko nowościami, ale przede wszystkim jakością. Dba o odpowiednie wyeksponowanie kawy. W sklepie spożywczym klient znajdzie nie tylko wersję bezkofeinową, rozpuszczalną, ale także światowe marki kawy premium. – Sprowadzam do sklepu kawę specjalnie dla moich klientów, którzy wiedzą jaki mam asortyment. Trafiają do mnie osoby nie tylko z okolicy, ale także z odległych części miasta – podkreśla pan Henryk.

Liczą się stali klienci

Drogą do przetrwania na rynku jest dbałość o klientów, którzy z czasem stają się stałymi gośćmi w sklepie. W podziękowaniu handlowcy biorą pod uwagę ich potrzeby i przede wszystkim – starają się je spełnić. – Prowadzę sklep od 7 lat. Wcześniej już pracowałam w handlu, ale postanowiłam pójść na swoje – wyjaśnia Agnieszka Teper, właścicielka sklepu „Aga”. Klientami pani Agnieszki są przede wszystkim okoliczni mieszkańcy. Większość z nich to stali bywalcy. – Odwiedzają mnie zawsze o tych samych porach. Kupują swoje ulubione produkty. Dlatego dbam o to, by nie było braków w asortymencie – podkreśla pani Agnieszka. Podobne zaangażowanie widać w pozostałych odwiedzonych sklepach tradycyjnych. Od pani Iwony Stodulskiej dowiadujemy się, że sklep, w którym pracuje, również bazuje głównie na stałych klientach. Co najczęściej kupują? Pieczywo i nabiał. Obok placówki znajdują się dwie szkoły, dlatego często to właśnie młodzież wpada tu po rogaliki, słodycze i ulubione soki. Ostatnie dwa lata pandemii zakłóciło tę regułę. Zdalne nauczanie pozbawiło sklep sporej części stałych klientów. Na szczęście od tego roku szkolnego, gdy uczniowie przeszli na nauczanie stacjonarne, znów jest spory ruch.

Sentyment do tradycji

Handlowcy uskarżają się na dużą konkurencje. Niektórym z nich przyszło zmierzyć się z innymi przeciwnościami. Jak się okazuje, wpływ na utarg i ilość klientów ma zagospodarowanie przestrzenne miasta. Brak przejścia dla pieszych w odpowiednim miejscu, np. przy sklepie spożywczym na al. 600-lecia powoduje, że dużo osób rezygnuje z zakupów w tym miejscu. Wolą robić zakupy po drugiej stronie ulicy. Handlowcy, posiadający placówki w centrum miasta, musieli zweryfikować budżety z powodu wprowadzenia płatnej strefy parkowania. Nie mają już klientów, wchodzących z ulicy. Wpłynęło to na spadek obrotów. W takich sytuacjach stali klienci to prawdziwy skarb dla właścicieli sklepów tradycyjnych.

Sochaczewskim handlowcom nie można odmówić jednego, cenią tradycyjne sklepy i nie wyobrażają sobie, by zniknęły z ulic miasta. Nie ukrywają, że sytuacja na rynku branży FMCG nie należy do łatwych, ale się nie poddają. Robią wszystko, by przyciągnąć do siebie klientów. – Małe sklepiki, takie jak nasz, to ewenement. Cud, że jeszcze się trzymamy. W Sochaczewie jest za dużo supermarketów. Jesteśmy małym osiedlowym sklepikiem, który prowadzimy głównie z sentymentu. Został otwarty 30 lat temu. Jest jednym z pierwszych sklepów w Sochaczewie – mówi pani Anna Ratajczak, sprzedawczyni w sklepie Agata przy ul. Piłsudskiego.

Klaudia Walkowiak