Od pola (przez sklep?), do stołu

Gospodarka

Od pola (przez sklep?), do stołu

10 lipca 2020

Kiedy w lutym br. gruchnęła wiadomość, że rząd zamierza utworzyć narodowy holding spożywczy, obejmujący wszystkie etapy łańcucha produkcji żywności od wytwórstwa po handel detaliczny, wydawało się, iż mamy do czynienia jedynie z wyborczym humbugiem. Ale nie – budowa państwowego molocha rozpoczęła się i nabiera tempa. Jeszcze nie wiadomo, jaką formę twór przyjmie ostatecznie, natomiast oczywistym jest, że inwestycja pochłonie setki miliony złotych, pochodzących ze środków publicznych.

Ogromne kontrowersje wzbudził ogłoszony pod koniec maja pomysł włączenia do holdingu sieci sklepów detalicznych. Głośno mówił o tym Artur Soboń, wiceminister aktywów państwowych, pragnący aby państwowa własność towarzyszyła Polakom „od pola do stołu”. Atmosferę podgrzał kolejny wiceminister (tym razem infrastruktury) Marcin Horała, informujący o tworzeniu podmiotu handlowego „oferującego nieprzesadnie wygórowane ceny polskim konsumentom”. W medialnych spekulacjach szybko pojawiły się ewentualne obiekty państwowej aneksji. Najczęściej padały nazwy Tesco i Żabka. Co ciekawe, pomysł znalazł umiarkowane uznanie rodaków. Z badań panelu Ariadna, wykonanych dla money.pl, wynikało iż 44% poparłoby pomysł utworzenia państwowej sieci sklepów. Co czwarty ankietowany nie wyrobił sobie zdania, a jedynie 31% badanych wyraziło dezaprobatę wobec takowej idei.

Tymczasem pomysł tworzenia państwowej sieci sklepów oznaczałby wypowiedzenie przez państwo wojny właścicielom małych sklepów. Pojawienie się kolejnego silnego operatora na rynku, a przecież tylko taki podmiot miałby sens i szansę przetrwania, znacznie zaostrzyłoby rywalizację rynkową nie tylko między sieciami handlowymi. Walka konkurencyjna dotknęłaby tysięcy małych placówek detalicznych, którym trudniej byłoby stawić czoła kolejnemu rywalowi. I najprawdopodobniej ten argument sprawił, że władze po cichu na początku czerwca zaczęły się wycofywać z pomysłu nacjonalizacji handlu detalicznego jako żywo rodzącego skojarzenia z walką o handel w latach 50. ubiegłego wieku.

Niemniej wobec braku jednoznacznych decyzji nasza redakcja postanowiła wyjaśnić sprawę u źródła. Zapytaliśmy Ministerstwo Aktywów Państwowych, czy w rządzie trwają prace nad planem utworzenia sieci państwowych sklepów spożywczych? Niestety, resort nie udziełił jednoznacznej odpowiedzi, tak lub nie. Brzmiała bowiem następująco: W Ministerstwie Aktywów Państwowych trwają prace nad połączeniem aktywów rolno-spożywczych, jakie znajdują się w nadzorze państwa. Odbywać się to będzie w oparciu o Krajową Spółkę Cukrową, która już dziś jest obecna na kilku rynkach, m.in. cukru, skrobi i zboża. Wspólnie z doradcą (KPMG) przygotowujemy konsolidację aktywów rolno-spożywczych w postaci silnego holdingu rolno-spożywczego – celem jest wejście na te rynki, na których nie jesteśmy obecni. Analiza dotyczy 49 spółek. W czerwcu wybierzemy te, które będą podlegać konsolidacji. Do końca roku chcemy przeprowadzić badania, wyceny i zgody na połączenie. Wspólnie z doradcą określimy też potencjalne spółki do przejęcia z rynku, na którym dzisiaj często dominują zagraniczne koncerny. Celem jest stworzenie silnego państwowego podmiotu – polskiej grupy spożywczej. Chodzi o to, by z jednej strony konsumenci zyskali konkurencyjne ceny, z drugiej zaś, by rolnicy i wytwórcy otrzymywali dobrą zapłatę za swoje produkty – informuje resort.

Z powyższej lektury można wysnuć wniosek, że dzisiaj rząd nie szuka sieci do przejęcia. Niemniej brakuje jasnego zapewnienia, że to się nie zmieni w bliższej lub dalszej przyszłości. Po prostu zaczęto od konsolidacji produkcji rolno-spożywczej, a sprzedaż może poczekać.

Jak dotąd wyłoniono 17 spółek do holdingu i niebawem rozpocznie się badanie ich kondycji. We władaniu Ministerstwa Aktywów Państwowych znajduje się 19 spółek z większościowym udziałem Skarbu Państwa, 9 rynków hurtowych, 9 spółek z mniejszościowym udziałem, Krajowa Spółka Cukrowa, a także 41 spółek nadzorowanych przez Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa. Ten zasób stanowi naturalny rezerwuar przyszłego holdingu, ale nie jedyny.

Wiadomo, że na początek Krajowa Spółka Cukrowa otrzyma 200 mln zł ze Skarbu Państwa. W rozmowie z „Rzeczpospolitą” Jan Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa, przyznał, że „to kwota znacząca, choć wobec planów związanych z rolą tej grupy to nie wystarczy”. Według niego, aby powiększyć grupę „można wpływać na prywatne firmy na rynku za pomocą dokapitalizowania i objęcia udziałów – czy to poprzez gwarancje kredytowe, czy pomoc w postaci kredytu obrotowego na skup”. Czeka nas zatem ręczne sterowanie rynkiem za setki milionów złotych, pochodzących ze środków publicznych.

Po bankach dojdzie do częściowej nacjonalizacji kolejnej dziedziny życia gospodarczego. Wydawało się, że po doświadczeniach etatyzmu za czasów słusznie minionych, które wyjątkowo niechlubnie zapisały się w gospodarczej historii nie tylko naszego kraju, takie pomysły pozostaną na wieki ponurym wspomnieniem. Niestety jest inaczej. Ze względów pozarynkowych powstaje nowy twór, który nie gwarantuje lepszych możliwości i jakości współpracy. Przecież firmy, które doń wejdą, od lat działają na rynku i współpracują z producentami żywności. Poza tym holding siłą rzeczy nie obejmie wszystkich wytwórców. Powstanie za to moloch obciążony przerostem procedur, wolno reagujący na zmiany rynkowe. Taki model już Polska przerabiała z fatalnym skutkiem.

– Państwo powinno być wyłącznie regulatorem, arbitrem, a nie graczem na rynku. W przeciwnym razie jako uczestnik gry będzie zawsze zainteresowane tworzeniem rozwiązań korzystnych dla siebie, co wypacza zasady wolnej konkurencji. Jeżeli rząd chce stabilizować ceny dla producentów żywności, posiada stosowne instrumenty prawne i instytucjonalne, aby ten cel zrealizować. Nie musi tworzyć kolejnej instytucji. Istnieje przecież Agencja Rezerw Materiałowych, której zadaniem jest m.in. stabilizacja cen. Mamy też na rynku rozwiązanie, które z powodzeniem funkcjonuje na światowych rynkach. Chodzi o kontrakty długoterminowe. Od lat wskazujemy, że najważniejszą rolę w ich przestrzeganiu powinien odegrać wymiar sprawiedliwości jako sektor usług dla ludności i przedsiębiorców. Sądy mają nie tylko rozstrzygać spory, ale przede wszystkim pełnić ochronę kontraktową. Niestety, dzisiaj sankcje za zerwanie umów długoterminowych są tak odległe, że praktycznie nie ma możliwości ich egzekwowania. Samo powołanie do życia kolejnej organizacji nie poprawi tej sytuacji – uważa Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha. Jednocześnie zwraca uwagę na wewnętrzne przeszkody administracyjne, mające wpływ na niestabilność cen. – Nadmierna, a przez to czasochłonna liczba procedur sprawia, że blokowany jest eksport żywności. Tymczasem za granicą eksporterzy uzyskują wyższe ceny za swe produkty. Dotyczy to szczególnie owoców miękkich i warzyw. Tę biurokrację można bardzo szybko odblokować, co pomoże całemu rynkowi. Utworzenie holdingu spożywczego – nie – konkluduje Andrzej Sadowski.

Rafał Boruc