Jak wynika z danych M/platform, w niedziele handlowe otwiera się 77% sklepów handlu tradycyjnego. W niedziele niehandlowe otwiera się ich mniej, bo 57%. Przy sprzyjającej pogodzie w czasie niehandlowych niedziel obroty mogą być nawet większe niż w te dedykowane na handel. Struktura zakupów jest natomiast zbliżona do tych w tygodniu.
Handel detaliczny w Polsce ma dwa zupełnie inne oblicza. Z jednej strony sieci handlowe z dużym kapitałem, efektem skali, centralnym planowaniem cen czy mnogością promocji. Z drugiej handel tradycyjny, niezależny, rozdrobniony, szukający dostępu do efektywnych i nowoczesnych mechanizmów promocyjnych. Wprowadzenie niedziel handlowych w 2018 roku miało przede wszystkim umożliwić pracownikom handlu wielkoformatowego odpoczynek w niedziele. Ustawa umożliwiała jednocześnie otwarcie placówek, gdy za ladą stawał właściciel lub bliski krewny, dając w ten sposób przewagę konkurencyjną małym punktom detalicznym, gdy placówki wielkich sieci są zamknięte. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna, ponieważ wiele sklepów sieciowych obchodziło regulacje prawne, otwierając placówki jako punkty pocztowe czy wypożyczalnie książek. Szczególnie w dużych miastach, rozróżnienie na niedziele handlowe i niehandlowe przestawało mieć dla kupujących znaczenie.
Jak wygląda ta sytuacja w sklepach tradycyjnych? Efekt niedzieli handlowej nadal jest widoczny. Dane M/platform wskazują, że w czasie handlowych niedziel otwiera się 77% placówek, a w czasie niehandlowych 57%. Obroty w niedziele stanowią średnio 35-40% obrotów w dniach poniedziałek-piątek.
Większy wpływ na zakupy niż to, czy niedziela jest handlowa lub nie, wywiera upalna pogoda. Doskonale pokazują to trzy dni wokół ostatniej “czerwcówki”: niedziela przed długim weekendem, Boże Ciało i niedziela kończąca długi weekend. Wspomniane niedziele nie były dniami handlowymi, jednak obroty w sklepach tradycyjnych był większe niż w jakąkolwiek niedzielę handlową w tym roku, w tym niedzielę przed Wielkanocą, kiedy zakupowo przygotowujemy się już do świąt. Przyczyną była upalna pogoda, która generuje zwiększoną sprzedaż kategorii sezonowych, jak piwo, napoje czy lody. Co ciekawe, zwiększone obroty wystąpiły pomimo mniejszej liczby otwartych sklepów niż w niedziele handlowe.
– Struktura zakupów niedzielnych jest zbliżona do tych w tygodniu. Kategorie o najwyższym udziale w obrotach to papierosy, piwo i wódka. Możemy natomiast mówić o specyfice handlowych niedziel, która jest ściśle związana z kalendarzem, czyli przypadającymi świętami oraz porami roku. Na przykład w niedzielę handlową poprzedzającą Wielkanoc nastąpiły wzrosty sprzedaży – pod względem liczby sprzedanych sztuk – typowo świątecznych kategorii, jak majonez +80%, składniki świątecznych wypieków, jak cukier +45%, mąka +32%, dodatki cukiernicze +123%, a także kategorii porządkowych – płyny do mycia okien +200% i środki do sprzątania +110%. W ostatnią niedzielę czerwca – pierwszą, wakacyjną – widać było wzrosty sprzedaży produktów, których zabrakło nam podczas pakowania, takich jak środki przeciwko owadom, dezodoranty, szczoteczki do zębów, baterie, plastry czy książki. Była też sekcja produktów, które najwyraźniej zabieraliśmy na działkowe wyjazdy – środki do czyszczenia, mycia podłóg, łazienki i WC, worki na śmieci, odświeżacze powietrza – mówi Ewa Rybołowicz, dyrektorka ds. analiz rynkowych M/platform.
Oprócz niedziel niehandlowych, w kalendarzu mamy sporo świąt i dni ustawowo wolnych od pracy. W takie dni część sklepikarzy również decyduje się na otwarcie swoich placówek. W Niedzielę Wielkanocną był to zaledwie co piąty sklep (18%), ale w świąteczny poniedziałek już więcej niż co trzeci (35%). Dla porównania, 1 i 3 maja funkcjonowało 57% punktów tradycyjnych, czyli dokładnie tyle, co w niedziele niehandlowe, a w Boże Ciało działał co drugi punkt (48%).
– Z dzisiejszej perspektywy trudno sobie wyobrazić całkowity zakaz handlu. Konsumenci są przyzwyczajeni, że zawsze gdzieś znajdą sklep, w którym awaryjnie dokupią brakujące produkty. Dla sklepikarzy to dodatkowa możliwość zarobku. To ważne, aby to im pozostawić wybór, czy ich sklep może być otwarty czy nie. Dane M/platform pokazują, że placówka otwarta w niedzielę to dodatkowy przychód. W długie weekendy w maju i czerwcu przy pięknej pogodzie obroty placówek dochodziły nawet do 60% średnich obrotów dziennych – podsumowała Ewa Rybołowicz.
źródło: Newseria