Michał Sadecki: Czasem lepiej jeść małą łyżeczką

Wywiady

Michał Sadecki: Czasem lepiej jeść małą łyżeczką

Z Prezesem Polskiej Grupy Supermarketów rozmawiamy o planach sieci na najbliższą przyszłość, potencjalnym konsolidowaniu brandów działających w ramach PGS czy planach handlowej “Solidarności” na walkę z handlem w niedziele. Rozmowa ukazała się w majowym wydaniu “Poradnika Handlowca”.

Nikodem Pankowiak: To nasza pierwsza rozmowa w tym roku, nie mogę zatem nie zapytać o plany na najbliższe miesiące. Jak będzie rozwijała się Polska Grupa Supermarketów?

Michał Sadecki: Planujemy poszerzenie naszej sieci w nowych miejscach, w których do tej pory nie byliśmy obecni. Zagęszczenie naszych sklepów na Mazowszu czy w Małopolsce jest już naprawdę duże. Oczywiście zawsze można zrobić więcej…. Nadrzędny dla nas jest komfort klientów wewnętrznych. Klienci muszą się czuć komfortowo i nie widzieć placówki naszej sieci na każdym rogu ulicy. Debiutowaliśmy na rynku jako jedna z ostatnich sieci ogólnopolskich, więc gwarantujemy naszym klientom-partnerom, że ich interesy będą respektowane. Jeżeli ktoś sobie nie życzy sąsiada pod tym samym szyldem, uszanujemy to.

Skąd chcą Państwo pozyskiwać kolejnych handlowców, którzy mogliby zasilić Polską Grupę Supermarketów? Patrzycie raczej w kierunku handlu do tej pory niezależnego czy też zamierzacie przekonywać handlowców będących dziś w innych sieciach, że jednak warto się związać z wami?

W kwietniu pozyskaliśmy 6 nowych placówek – ilościowo to może nie jest imponujący wynik, ale to placówki ze średnią powierzchnią powyżej 200 m2, a 5 z nich do tej pory działało pod innymi szyldami. To co istotne, to fakt, iż pojawiliśmy się w województwie dolnośląskim, które na mapie naszej działalności było dotychczas białą plamą. Teraz zamierzamy ją sukcesywnie wypełniać. W tym celu stworzyliśmy specjalny plan i wierzę, że trafimy do zainteresowanych partnerów. Osobiście lubię rozwiązania bezpieczne i sprawdzone, taką filozofią kieruje się cała nasza firma. Otwieramy pojedyncze placówki, budujemy pod nie strukturę logistyczną tak, aby realizować na czas dostawy. Mam świadomość, moglibyśmy pozyskać w szybkim tempie ok. 20-30 sklepów i optymistycznie budować logistykę, ale nie chcemy tego robić. Wciąż się uczymy logistyki ponadregionalnej, więc czasem lepiej jeść małą łyżeczką i nieco wolniej.

Waszym flagowym brandem jest Top Market, ale macie też w swoim portfolio sklepy Minuta 8 i Delica. Czy macie w planach konsolidowanie tych formatów, aby w przyszłości zostać grupą jednobrandową?

Faktem jest, że zdecydowanie łatwiej operuje się jednym formatem. Z drugiej jednak strony, te pozostałe dwa brandy nie wzięły się z niczego. Jeden z powodów ich powstania jest prozaiczny – różnica w wielkości placówek. Drugi to mieliśmy dość duże zagęszczenie placówek na Mazowszu i kilka lat temu zdecydowaliśmy, aby prowadzić je pod różnymi szyldami. Wzorowaliśmy się tutaj poniekąd na działaniach innych sieci. Dzisiaj ta świadomość po stronie detalistów i zaufanie do nas jest na tyle duże, że nasi klienci wewnętrzni nie mają już problemu z tym, że w pobliżu znajduje się inny sklep z naszej Grupy. Do konsolidacji dojdzie, ale będziemy robili to bardzo naturalnie, nie ma mowy o stawianiu kogokolwiek przed faktem dokonanym.

Wspomniał Pan wcześniej o logistyce, chciałem więc zapytać o nowy magazyn centralny PGS. Czy ma on być takim zalążkiem usprawniania logistyki w Grupie? Jaki macie tutaj plan?

Nasz, pełnowymiarowy magazyn wysokiego składu, obsługujący wszystkie sklepy sieci i będący w stanie zapewnić towar np. w sklepach w Ustce, Białymstoku czy Gdańsku, posiadamy od 2013 roku. Dotychczas było to rozwiązanie outsourcowane. W tym roku podjęliśmy decyzję o przeniesieniu się do magazynu in-house. Rozwiązanie to jest tańsze i zdecydowanie gwarantuje wyższą jakość obsługi. Proces ten został połączony ze zmianą siedziby PGS, biura Spółki sąsiadują bezpośrednio z magazynem, dzięki czemu możemy koordynować na bieżąco pracę całej firmy i logistyki. Już dziś widzimy efekty finansowe tego rozwiązania. Nie oznacza to, że nie analizujemy możliwości uruchomienia lokalnych centrów dystrybucji. Obecnie prowadzimy analizę zwiększenia powierzchni magazynowej o kolejne moduły. Nadrzędnym celem są oszczędności i utrzymanie zdrowego cash-flow. Nie chcemy podążać drogą tych dużych tuzów, którzy mają sukcesy rynkowe, ale oparte o bardzo wysoki wskaźnik zadłużenia.

W ostatnim czasie słychać o Was także w kontekście marek własnych. Wspominał Pan, że może być ich w Waszej ofercie nawet 500. Gdzie w tym wszystkim miejsce na bardziej znane brandy?

Największe brandy oczywiście budują ruch, klient je zna i ma do nich pełne zaufanie. Jednak są one przedmiotem bardzo agresywnej gry rynkowej – mam na myśli ostatnio obserwowane działania promocyjne największych dyskontów. Można wręcz powiedzieć, że to klasyczna wojna cenowa. Pytanie zatem, czy dla sieci takich jak nasza, budowanej na bazie mniejszych formatów, to właściwa droga. Uważam, że konkurencja i zwarcie z dyskontami w celu zaoferowania niższej ceny nie przyniesie wymiernych skutków w długim okresie…. Marka własna to dla nas nie tylko jakość, lecz przyzwyczajenie klienta do produktu alternatywnego, w dobrej cenie, zawsze dostępnego.

Marka własna jest i będzie uzupełnieniem naszego brandu sklepowego. Będzie powodowała, że klient będzie chętnie wracał – bo się nie zawiódł, bo nie przepłacił. Warto także zauważyć, że jako jedni z ostatnich poszliśmy w kierunku wdrażania marki własnej. Myślę, że zrobiliśmy to wzorowo, bo czerpaliśmy z doświadczenia najlepszych, zagranicznych modeli biznesowych.

Co Pan sądzi o pomyśle Alfreda Bujary i handlowej “Solidarności”, by sklepy oferujące także usługi pocztowe i kurierskie, nie mogły sprzedawać alkoholu? Gdyby ta idea została zrealizowana, wiele sieci handlowych miałoby spory kłopot.

Bardzo szanuję ludzi o wyrazistych poglądach, w tym także Alfreda Bujarę, którego znam osobiście. W kontekście przedmiotowego projektu dostrzegam jeden mały problem – prawo często stanowią ludzie nie znający realiów biznesowych, nieznający mechaniki sprzedaży. Wiemy wszyscy, że w warunkach polskich, sklep spożywczy bez oferty alkoholowej nie ma racji bytu.

Nasuwa się również pytanie, jakie są prawdziwe intencje takich inicjatyw….. Czy chodzi o zamknięcie sklepów w niedziele czy ograniczenie sprzedaży i spożycia alkoholu, czy też zmianę układu rynku detalicznego. Jeśli bowiem placówki pocztowe mogą sprzedawać słodycze, gazety, napoje, to dlaczego sklepy nie mogą prowadzić działalności wysyłkowej i kurierskiej….

Wydaje się oczywiste, że chodzi o wolne niedziele. Można powiedzieć, że sieci handlowe trochę zagrały na nosie “Solidarności”, która tak walczyła o te dni bez handlu….

Wszyscy którzy uczestniczyli w pracach nad tą ustawą widzieli, że pojawiają się w niej furtki. I to jest to, o czym wspomniałem przed chwilą – uważam, że ustawy winny być konsultowane i pisane w porozumieniu z biznesem, znającym mechaniki i realia prowadzenia przedsiębiorstwa w danym sektorze.

I znów. Pytanie kto zostanie beneficjentem obecnej sytuacji. Który podmiot jest największym, partnerem sieci handlowych oferujących usługi pocztowe? Odpowiedź brzmi – Poczta Polska, czyli podmiot państwowy. Więc może gdyby komuś naprawdę na tym zależało, byłby w stanie sprawić, że podmiot ten zacznie wypowiadać umowy współpracy z placówkami handlowymi. To nie jest takie trudne.