O przyszłości i planach sieci Drogerie Jasmin, otwarciu drogerii internetowej w ramach rozwoju strategii omnichannel, a także niedzielach bez handlu i kolejnych obciążeniach nakładanych na branżę FMCG rozmawiamy z Marzeną Gradecką, Prezes Zarządu polskiej sieci Drogerie Jasmin.
Nikodem Pankowiak: Jak konkuruje się Drogeriom Jasmin na rynku w dużej mierze zdominowanym przez 1-2 sieci drogerii?
Marzena Gradecka: Na tradycyjnym rynku drogeryjnym w Polsce panuje oligopol. Mamy praktycznie monopolistę i firmę aspirującą do odbierania mu udziałów w rynku oraz tradycyjne drogerie, głównie rodzinne, które istnieją dziś w dużej mierze dzięki wsparciu udzielonemu im kilkanaście lat temu przez dystrybutorów, tworząc sieci franczyzowe czy partnerskie.
Wciąż jednak zgłaszają się do nas coraz młodsi przedsiębiorcy, chętni do otwierania drogerii, często w interesujących lokalizacjach. Podejmujemy współpracę wtedy, gdy szanse na powodzenie biznesu są spore. Szczęśliwie takich sytuacji w ostatnim czasie przybywa. Atutami naszej sieci są właśnie dobre lokalizacje w mniejszych miejscowościach, przyciągająca i podobająca się wizualizacja, fachowe i życzliwe doradztwo oraz częściowo unikalny asortyment za rozsądną cenę. Dla uzyskania efektu skali, poza typowymi drogeriami z pełnymi standardami sieci, pozyskujemy również partnerów, którzy rozwijają swoją podstawową działalność, np. w branży FMCG, o część drogeryjną.
Jakie znaczenie ma dla Państwa otwarcie drogerii internetowej w ramach Waszej działalności?
Idealnym modelem pracy, do którego sieć taka jak nasza powinna dążyć, jest wielokanałowość sprzedaży, czyli tzw. „omnichannel commerce”. To model, w którym wrażenia konsumenta z procesu zakupowego są podobne niezależnie od tego, gdzie dokonuje zakupów – w drogerii stacjonarnej czy internetowej. Mając tak rozbudowaną sieć stacjonarną w modelu franczyzowym, osiągnięcie tego efektu jest z jednej strony trudne, ale z drugiej to właśnie skala i zasięg buduje w omnichannelu siłę całej marki.
By pomóc sieci uzyskać efekt skali i wzmocnić rozpoznawalność marki – elementy, które są udziałem tylko największych i najlepiej zorganizowanych firm – powstała drogeria online pod marką i domeną drogeriejasmin.pl.
Wspólne ceny na podstawowy asortyment, wspólny program lojalnościowy, wspólne akcje promocyjne, możliwość dostępu do poszerzonej gamy towarów, umożliwienie odbioru przesyłki czy realizacji zwrotu w drogerii stacjonarnej – to wszystko sprawi, że wzrośnie pozytywne postrzeganie naszej sieci przez klienta, zwiększy się jego zaufanie i zadowolenie z zakupów u nas, a tym samym lojalność przy zakupach w przyszłości.
Jest Pani zdecydowaną przeciwniczką niedziel handlowych, mówiła Pani o tym głośno wielokrotnie. Ale czy teraz, w czasach pandemii, nie byłoby warto do nich wrócić, jak apeluje o to część branży?
Jaki miałby być cel takiego rozwiązania? Obroty po zamknięciu sklepów w niedziele nie spadły, a wręcz wzrosły, zmalały koszty, za to rentowność generalnie się zwiększyła. Dodatkowo centra handlowe w ostatnich miesiącach nie są, delikatnie mówiąc, przepełnione. Zakupy w internecie w ostatnim roku gwałtownie wzrosły, czyli reszta rynku proporcjonalnie zmniejszyła się. Gdzie miałby tu być pożytek ze zmiany ustawy? Jedynie właściciele (i niektórzy najemcy) centrów handlowych mogą w ostatnim czasie czuć dyskomfort. Można polemizować, czy wolne niedziele im znacząco zaszkodziły, ale już zamknięcia z powodu lockdownów – z pewnością.
Skąd w ogóle wzięło się u Pani to poparcie dla niedziel bez handlu?
Najkrócej rzecz ujmując – dwa miliony kobiet pracujących w handlu musi mieć jeden dzień w tygodniu, który mogą spędzić z rodziną. Tym bardziej teraz, w czasie pandemii, gdy ich praca jest bardziej wymagająca. Odebranie wolnego dnia w tygodniu nic w tym zakresie nie daje, gdyż reszta rodziny w tym czasie ma swoje zajęcia. Handlowcy naprawdę nie chcą pracować w niedzielę, a zmuszanie ich do tego jest nieetyczne.
Schodząc niżej, małe sklepy nieco zyskują na niedzielach wolnych od handlu, choćby przez to, że obrót równiej rozkłada się w tygodniu, a pracodawca nie musi ponosić dodatkowych kosztów, na które często go nie stać. Wolne niedziele skutkują rozwojem sportu, turystyki, rekreacji i wspierają branże hotelarską, gastronomiczną czy agroturystyczną. I co najważniejsze, konsumenci zaakceptowali już obowiązywanie niedziel bez handlu.
Czy uważa Pani, że państwo może i powinno w jakiś sposób pomagać rodzimym handlowcom w starciu z zagranicznymi konkurentami?
Mimo ograniczonych możliwości, państwo powinno traktować handel jako dziedzinę strategiczną, w której choćby minimalny udział w rynku należy utrzymać w krajowym posiadaniu. Kiedyś już 30% udziału w rynku było określane jako pozycja monopolistyczna. Dziś np. Rossmann ma większy udział w rynku drogeryjnym i nikt na to nie reaguje, prawdopodobnie nawet się tym nie interesuje. Wszystkie poważne kraje preferują (często w bardzo zawoalowany sposób) rodzimy handel i my też powinniśmy to robić. Rozpocząć należy od szerokiego i poważnego stosowania, choćby niedoskonałych, możliwości działań antymonopolowych, antydumpingowych itp.
A w jakim kierunku Pani zdaniem zmierza branża FMCG? Jakie zmiany rzucają się w oczy najbardziej?
Era hipermarketów odeszła w przeszłość, a era gwałtownego rozwoju centrów handlowych, moim zdaniem, właśnie wchodzi w okres stabilizacji ze wskazaniem na powolne spadki, przynajmniej przyrostów. Dominacja dyskontów nie podlega dyskusji, dalszy wzrost ich udziałów wydaje się przesądzony. Ogromnie istotnym czynnikiem zmiennym w ostatnim czasie jest internet. Rosnące od lat udziały e-commerce do czasu pandemii były w branży FMCG generalnie mało istotne wartościowo. To się gwałtownie zmienia. Przykładowo zainteresowanie drogerii internetowych naszą dystrybucją drogeryjną, w ramach grupy PGD, rośnie wykładniczo. To nas cieszy, choć jest też wyzwaniem. Koniecznie i pilnie musimy poznać ten kanał zbytu, aby rozsądnie, ale i szybko dostosować do niego nasze usługi i ofertę.
Na handel w Polsce nakładane są kolejne obciążenia – podatek handlowy, cukrowy, opłata mocowa… Czy tych dodatkowych kosztów nie jest obecnie za dużo?
Jestem generalnie przeciwniczką wzrostu opodatkowania. Jeśli chodzi o nowe pomysły podatkowe, nie mam wątpliwości, że wielkie sieci zawsze lepiej poradzą sobie z coraz to nowymi wymogami organizacyjnymi, prawnymi czy skarbowymi. Inaczej ma się sytuacja ze sklepem funkcjonującym w pojedynkę. Małe rodzime biznesy, często rodzinne, są coraz trudniejsze do zbilansowania, ich prowadzenie staje się uciążliwe. Spadająca satysfakcja – zarówno finansowa, jak i ogólna – z funkcjonowania w stale zmieniającej się rzeczywistości może odbierać chęć do walki.
Rosnące pensje minimalne, a co za tym idzie także podwyżki pozostałych wynagrodzeń – czy to może być problem dla handlu, zwłaszcza mniejszych, niezależnych handlowców?
To ewidentny kłopot dla rodzimego handlu, który działa w skrajnie trudnych warunkach. Nie ma co ukrywać – każda podwyżka kosztów jest problemem w prowadzeniu i tak słabo opłacalnej działalności handlowej. Podwyżka płacy minimalnej nie jest realną podwyżką, to skutek polityki inflacyjnej rządu. Ona ma zrekompensować wzrost realnych kosztów utrzymania. Pracownik w wyniku takiej polityki nie zyskuje, a pracodawca działający w bardzo konkurencyjnym otoczeniu często dochodzi do skraju opłacalności, w efekcie czego zamyka biznes.
Drogerie Jasmin to nowoczesny sklep internetowy (www.drogeriejasmin.pl) oraz polska sieć franczyzowa, zrzeszająca ponad 290 sklepów kosmetyczno-drogeryjnych, zlokalizowanych na terenie całego kraju.