Specjalnie dla “PH” Tomasz Fliśnik, Markety Metro: Dla mnie liczą się chęci do pracy

Aktualności

Specjalnie dla “PH” Tomasz Fliśnik, Markety Metro: Dla mnie liczą się chęci do pracy

23 lutego 2023

Rozmowa z Tomaszem Fliśnikiem, Właścicielem marketów Metro. Na łamach lutowego wydania “Poradnika Handlowca” ukazał się wywiad, w którym poruszyliśmy m.in. temat problemów z pozyskaniem pracowników w branży FMCG.

Klaudia Walkowiak: Jak wyglądały początki marketów Metro?

Tomasz Fliśnik: Początki Metro to 2005 r. Wtedy to powstał nasz pierwszy sklep o powierzchni 40 m2, ale równocześnie trwała budowa sklepu o powierzchni 280 m2. Uruchomiliśmy nowo zbudowaną placówkę w 2007 r. i był to nasz pierwszy większy sklep. W 2014 r. otworzyliśmy dwie kolejne placówki o powierzchni 260 m2 i 500 m 2, a 6 lat później powstał nasz najładniejszy jak dotąd sklep o powierzchni 600 m2, który został nominowany do nagrody Kupca. Nominacja ta dla mnie bardziej symboliczne znaczenie. Miło, że ktoś nas zauważył i docenił, że udało nam się stworzyć ładny, nowoczesny sklep. Ta nominacja potwierdza, że zmierzamy w dobrym kierunku.

Czy istnieją jakieś różnice między Państwa placówkami handlowymi?

Każdy sklep jest inny, ponieważ powstał w różnym czasie. Stale rozwijamy nasze placówki handlowe, chcąc ujednolicić ich wygląd. Ponadto staramy się dostosować do klientów w danym rejonie, więc asortyment trochę się różni w naszych sklepach. Na pewno będziemy dążyć do wizualnego uspójnienia naszych placówek. Jeśli będziemy robić remodeling sklepów, to właśnie na wzór tego nominowanego do nagrody. Chciałbym, by nasze pozostałe placówki dopasowały się wyglądem właśnie do tej ostatniej, która jest najładniejsza i najnowocześniejsza.

Inflacja oraz rosnące koszty prowadzenia biznesu zmieniają branżę. W jaki sposób te czynniki wpłynęły na Państwa działalność gospodarczą?

Inflacja oraz wzrost kosztów stałych spowodowały wzrost cen artykułów spożywczych u producentów, a także w hurtowniach. W konsekwencji ceny w naszych placówkach handlowych również wzrosły. Staramy się jednak bronić przed nadmiernymi kosztami. Wszędzie mamy zainstalowaną fotowoltaikę, obniżyliśmy temperaturę ciepłej wody, wyłączyliśmy niepotrzebne lodówki, ponieważ te rachunki zaczęły nas zabijać. Klient też ogranicza swój koszyk zakupowy z powodu drożyzny i nie bardzo go obchodzą nasze rachunki, a tym bardziej nie chce, żeby przekładały się one na ceny. Chcąc zachować rentowność, musimy sami ograniczać koszty i oszczędzać. Nie możemy tylko czekać na jakieś rozwiązania systemowe, które może zostaną wprowadzone.

Co powodują podwyżki cen artykułów spożywczych: odpływ klientów, mniejsze zakupy czy nie ma to wpływu na obroty w Państwa placówkach? Czy Państwa klienci zwracają uwagę na coraz częściej stosowaną zmianę gramatury produktów, aby utrzymać w miarę przystępne ceny?

Podwyżki cen mają wpływ na wszystkie wymienione czynniki. W jednym ze sklepów zanotowaliśmy spadek klientów. Jest to spowodowane tym, że często, niestety pozornie, szukają oni niższych cen głównie w dyskontach. W innej placówce koszyk zakupowy jest uboższy, ale kwotowo obrót trochę podskoczył. Jest to głównie spowodowane podwyżkami cen. Mam wrażenie, że pośpiech w życiu codziennym, przyzwyczajenia kupujących, a także mało widoczne zmiany powodują, że wielu klientów nie ma ani czasu, ani możliwości ich analizować. Zmniejszanie gramatury nie jest wcale złe. Klient kupił swoje codzienne produkty w tej samej cenie i nawet nie zauważył zmiany. Z kolei producent przez obniżenie gramatury zachowuje pewnie rentowność. Czy komuś coś się z tego powodu stało?

Mamy początek 2023 roku. Jakie mają Państwo plany na ten rok?

Nasze plany inwestycyjne na 2023 r. oraz kolejne lata mocno wyhamowały. Jest to spowodowane dużą inflacją, która znacząco podnosi koszty ewentualnych inwestycji. Kolejną naszą bolączką jest bardzo duży problem z pozyskaniem personelu do pracy w branży spożywczej. Obserwujemy rynek i jeśli coś drgnie w dobrą stronę, to rozważymy dalszy rozwój.

Z czego wynikają Pana zdaniem problemy z pozyskaniem pracowników w branży FMCG?

Zatrudniam między innymi osoby z Ukrainy. Kraj pochodzenia, kolor skóry czy wiek nie mają dla mnie znaczenia. Dla mnie liczą się chęci do pracy. Natomiast różnie z nimi bywa. Wydaje mi się, że nie chodzi o to, że praca w sklepie jest ciężka i dlatego jest mało osób nią zainteresowanych, a jak już ktoś jest, to szybko rezygnuje. W przeszłości mieliśmy mniej udogodnień i praca w sklepie spożywczym nie należała do najłatwiejszych. Teraz mamy paleciaki, wózki. Myślę, że problem tkwi w motywacji i tym, że praca w handlu jest postrzegana jako mało wartościowa. Ludzie uciekają za granicę, szukają czegoś lepszego. Podam przykład mojego syna, którego dodatkowo zatrudniam i płacę mu jak każdemu innemu pracownikowi. Przychodzi, wykona swoją pracę, zarobi na swoje potrzeby, potem wraca do nauki, spędzi trochę czasu na rozrywce. Był tu z nim o dwa lata starszy chłopak i po dwóch dniach zniknął. Wydaje mi się, że młodzi szukają ambitniejszych prac i zadań, ale przecież nie każdy się nadaje, a praca w sklepie też jest pełna wyzwań i może być dobrym początkiem kariery.

Czego Pan sobie życzy w tym nowym roku?

Szczerze, to pragnę spokoju. Przez podwyżki cen mediów, ZUS, pracy minimalnej, kłopoty z brakiem pracowników… Tracąc czas na rekrutację, przeprowadzając ją w każdym miesiącu, a nawet co tydzień, w efekcie mamy więcej do zrobienia, za mniej niż mieliśmy. Chciałbym mieć czas, żeby wyjechać na wakacje z rodziną, żeby odpocząć, bezstresowo spędzić czas. Ten spokój zabierają mi podwyższone koszty utrzymania i permanentne kłopoty z personelem. Myślimy o jakimś rozwiązaniu, żeby być bardziej autonomiczni i niezależni od kłopotów z brakiem pracowników. Może jakieś nowe technologie pomogą nam ten problem rozwiązać.