Jak niewielkie osiedlowe sklepy przyciągają klientów w dobie rosnących cen i szalonej konkurencji? Redakcja “Poradnika Handlowca” odwiedziła sklepy spożywcze w Warszawie i podwarszawskich Ząbkach.
Mały Sklep ogólnospożywczy AGA na warszawskim Mokotowie działa od 30 lat w osiedlowym bloku, w sąsiedztwie licznej konkurencji. W środku spory ruch. Duży wybór pieczywa i ciast. Właścicielka kroi chleb i sprzedaje kromki na wagę. Nie wynika to z biedy, a chęci niemarnowania żywności. To praktyczne rozwiązanie dla konsumentów. – Nie mam pracownika, to teraz luksus, który wiąże się ze sporym wydatkiem. W lepszych czasach miałam kilku. Teraz prowadzę sklep sama, a mąż zajmuje się zatowarowaniem – zdradza nam Agnieszka Wiśniewska, właścicielka sklepu. Stali klienci to mieszkańcy pobliskich bloków, ale jak słyszymy, zaglądają tu także osoby przyjezdne.
– Mam różnych klientów – starszych i młodszych. Tutaj ciągle się ktoś nowy wprowadza, a inni się wyprowadzają, więc nasz klient się zmienia. Nie mogę narzekać na zbyt mały ruch, lecz przyznam, że bywało lepiej. Teraz też nie jest najgorzej – stwierdza pani Agnieszka i dodaje, że mimo to nie handluje w niedzielę. – Kiedy zaczęłam tu pracować, miałam małe dziecko i chciałam niedziele spędzać z rodziną. Trzymam się tej zasady do dziś, inaczej nie miałabym w ogóle życia prywatnego. Wszystkim radzę korzystać z życia, póki czas.
Od zaintrygowanych naszą rozmową klientek słyszymy same pochlebne opinie o sklepie, że wszystko tu można kupić, a jak akurat czegoś nie ma, to będzie na drugi dzień. Inna klientka przyjechała tu specjalnie po bombonierkę, której nigdzie nie mogła dostać.
Promocje, obniżki i niska marża
Jedziemy zobaczyć Sklep Społem na obrzeżach stolicy. Średniej wielkości, dobrze zaopatrzony punkt usytuowany jest w bloku stojącym wzdłuż ruchliwej ulicy. Dorota Lewartowska, kierowniczka sklepu od 5 lat, bardzo dba o pełne zatowarowanie i świeżość produktów. – Jak klient zobaczy pełne półki, to wie, że znajdzie to, czego szuka. Jednocześnie przyznaje, że rosnące ceny zmuszają klientów do oszczędzania.
– To już nie są te koszyki co kiedyś. Przed świętami zawsze było dużo zamówień. Dostawcy nie nadążali z zaopatrzeniem. Teraz tego nie ma, a my zamawiamy mniej – słyszymy od kierowniczki. Dowiadujemy się również, że znacznie większym zainteresowaniem cieszą się promocje, a klienci pytają, jakie produkty będą w obniżonej cenie. – Przychodzi do nas dużo osób po mięso, bo mamy na ten produkt dość niską marżę. Jeśli mam tę świadomość, że to sklep osiedlowy, że odwiedzają nas starsi klienci, którzy zwracają uwagę na ceny, to ten kluczowy produkt nie może być drogi – kierowniczka ujawnia nam, jak przyciąga klientów.
– Widzę, że ludzie dokonują teraz bardziej przemyślanych zakupów. Nie chcą wyrzucać nadmiaru jedzenia i tak tracić swoich pieniędzy. Stąd częściej wędliny kupują na plastry, niż na dekagramy – zauważa nasza rozmówczyni. Dorota żałuje tylko, że sklep stracił wielu bardzo dobrych klientów z Ukrainy, którzy pojechali bronić swojej ojczyzny. – Zobaczymy, co przyniesie nowy rok, bo ten był chwiejny – słyszymy na pożegnanie.
Unikalna jakość w przystępnej cenie
Kierujemy się na północnowschodnie rubieże stolicy do małej, podwarszawskiej miejscowości, gdzie w piętrowym domu mieści się od 27 lat Sklep spożywczo-przemysłowy w Ząbkach. To rejon niskiej, jednorodzinnej zabudowy. Pan Tomasz, właściciel sklepu, szczerze przyznaje, że to był trudny, ale też „przebojowy” rok. Nie tylko zapłacił prawie 300% więcej za prąd, ale sprzedaż w sklepie stała się nieprzewidywalna. – Pracuję tu 10 lat i każdy rok był podobny pod względem sprzedawanego asortymentu, lecz nie 2022! Przed świętami klienci zawsze kupowali makowce i serniki, a tym razem idą głównie ciasta z kremem. Rok temu dobrze wychodziło piwo bezalkoholowe – teraz tylko z alkoholem. Klienci przerzucili się na wędliny swojskie, takie jak bekon, a przedtem długo preferowali tyrolską. Czasami, aż nie wiem, co zamawiać – żali się właściciel. Pytamy czym przyciąga klientów, czy widzi zmiany w nawykach zakupowych.
– Widać, że skład i jakość często muszą ustąpić cenie. To się właśnie zaczęło w tym roku – słyszymy w odpowiedzi. Przebojem w sklepie są jabłka i gruszki wprost od rolnika. – Biorę nawet 45 kg na tydzień i wszystko schodzi. To idealna kosztela z 25-letniej jabłonki za 2,99 zł/kg. Znalezienie takich jabłek graniczy z cudem. Mamy też w ofercie ogórki kiszone z oryginalnej, drewnianej beczki, na której wykonanie czekaliśmy aż pół roku.
Słowa właściciela potwierdza pani Kasia, sprzedawczyni, która pracuje w tym miejscu już 11 lat. – Ludzie szukają miejsc, gdzie jest tanio. Sprzedajemy dużo ciast, bo mamy najtańsze w Ząbkach, a najlepiej schodzi u nas pieczywo. Współpracujemy z piekarnią prawie 20 lat i to się przekłada na lepsze ceny. Przyciągamy klientów unikalnymi produktami. Chwalą nas też za wędliny zamawiane na bieżąco. Klienci wiedzą, że są świeże i to ich zachęca. Mamy też lepszy miód wprost z pasieki.
Jak informuje nas właściciel, klient się zmienia, bo przychodzi coraz młodsze pokolenie. – Bazujemy na stałych klientach, ale od kwietnia do września jest większy ruch, bo pojawiają się działkowicze – dorzuca pani Kasia, sprzedawczyni. Informacje o zmieniających się zachowaniach konsumentów potwierdza także Elżbieta Szkiela, kierownik Działu Administracji i Targowiska w Hali Mirowskiej. – Inflacja zdecydowanie zmieniła zachowania zakupowe klientów. Klienci ostrożniej podejmują decyzje przy robieniu zakupów, ograniczając wartość nabywanego koszyka. Zaczęli dostrzegać i przekonywać się do produktów marki własnej, w naszym przypadku marki „Społem” – zdradza.
Produkty na życzenie klientów
W głębi osiedla leży Sklep spożywczo-przemysłowy „Sami Swoi” w Ząbkach. Lokal ma dostęp do parkingu. W oddali stawiane są nowe bloki. Pani Weronika, sprzedawczyni pracuje w sklepie od roku. Chętnie udziela nam informacji na temat najpopularniejszych produktów i zwyczajów klientów. – Raczej rzadko ktoś robi u nas naprawdę duże zakupy. Nasi klienci z osiedla zaopatrują się w dużych sieciach handlowych, kiedy wracają z pracy. Do nas zaglądają jak o czymś zapomną, ale przy okazji coś dodatkowo wezmą. Codziennie przychodzą do nas pracownicy z okolicznej budowy po bułki i kiełbasę wiejską na śniadanie. Najlepiej schodzi nam pieczywo i alkohol, szczególnie wódki smakowe – małpki. W karnawale popularne jest Prosecco i inne wina musujące. Staramy się o klientów, zamawiając produkty, które sobie życzą. Na przykład, latem mamy ogórki małosolne, a zimą kiszone. Dostarczamy też klientom wiejskie jaja.