Od marca 2018 r. wejdzie w życie ustawa zakazująca handlu niektóre niedziele. Od początku budziła ona kontrowersje dotyczące placówek włączonych i wyłączonych z zakazu. Wiele osób zadaje sobie pytanie, kto skorzysta, a kto straci na jego wprowadzeniu. Odpowiedział na nie Dyrektor PwC Polska, Grzegorz Łaptaś.
– Zakaz handlu w oczywisty sposób skomplikuje życie konsumentów, przyzwyczajonych do tej pory, że niemal codziennie i o każdej porze dnia można bez przeszkód zrobić zakupy. Pewna część misji zakupowych po prostu wyparuje z rynku, obniżając wartość rynku detalicznego. Mam na myśli spontaniczne, nieplanowane zakupy, o których decydujemy w tym samym dniu, w którym idziemy do sklepu. Z czasem zachowania konsumentów zmienią się i każdy z nas przyzwyczai się, że w pewne dni pewne sklepy są zamknięte i będziemy inaczej planować, tak, aby kupić wszystko, co potrzebujemy w sobotę. Różny będzie tego efekt w różnych typach sklepów. Prawdopodobnie najtrudniej będą mieć właściciele galerii handlowych, gdzie główny ruch skupia się w soboty i niedziele, a z codziennego doświadczenia wiemy, że w oba te dni obiekty są pełne (co widać, gdy próbujemy znaleźć miejsce na parkingu). Trudno wyobrazić sobie, aby cały ten ruch został przeniesiony na soboty w weekendy z ograniczeniami w handlu. Infrastruktura po prostu nie udźwignie takiego obciążenia. Spadną więc obroty sklepów, a w dalszej perspektywie czynsze i tym samym wyceny nieruchomości. Na drugiej skali znajdą się obiekty, których zakaz nie dotyczy, czyli sklepy na stacjach benzynowych i małe placówki franczyzowe, gdzie sprzedaż będzie prowadził właściciel. Można spodziewać się, że spora część zakupów spożywczych, które na dziś realizowane są w niedziele w handlu wielkopowierzchniowym, przeniesie się właśnie do kanału convenience – powiedział Grzegorz Łaptaś, Dyrektor PwC Polska.