W Holandii zaatakowano już trzeci „polski” sklep. Czy to znaczy, że Polacy w tym kraju mogą czuć się zagrożeni? Raczej nie, bo większość „polskich” sklepów w Holandii wcale nie należy do Polaków. A cała sprawa wygląda raczej na wewnętrzne porachunki między imigrantami z innych krajów.
– To są sklepy z polskimi produktami, ale nie należą do Polaków. Nie mamy oczywiście pewności, ale wiele wskazuje na to, że eksplozje nie są w ogóle powiązane z Polakami – mam tu na myśli zarówno pracowników sklepów, jak i klientów – mówi w rozmowie z money.pl Leo van Beekum, holenderski związkowiec i szef sekcji rolniczej w FNV.
W Holandii jest przynajmniej 195 tysięcy polskich imigrantów i kilkaset „polskich” sklepów. Sprzedają polskie produkty, ale jedynie ich część należy do Polaków. Większość prowadzą Kurdowie. I eksplozje to raczej ich problem – tak przynajmniej sugerują holenderskie media i policja.
– Polskich sklepów jest już kilkaset. Sprzedają wyłącznie polskie produkty. Sporo z tych większych, lepiej zaopatrzonych, jest w posiadaniu Kurdów. Polskie sklepy są oczywiście popularne wśród setek tysięcy Polaków zamieszkujących Niderlandy. Holendrzy ich raczej unikają – tak na pytanie o polskie sklepy w Holandii odpowiada serwis Wiatrak.nl.
Polska ambasada w Holandii na razie nie odpowiedziała na pytania o bezpieczeństwo Polaków w tym kraju oraz ewentualną pomoc dla tych, którzy w wyniku eksplozji stracili pracę