Handlowcy zamierzają zebrać się pod Sejmem w obronie zakazu handlu w niedziele. Drobni detaliści otwarcie przyznają, że wprowadzone w marcu 2018 r. prawo pomogło im w prowadzeniu biznesu. W dni z zakazem obroty potrafią być wyższe o kilkaset procent. Handlowcy oczekują jednocześnie uszczelnienia zapisów ustawy.
Na portalu money.pl ukazały się wypowiedzi handlowców z różnych części kraju, udowadniające że wprowadzenie ograniczenia handlu w niedziele było słusznym posunięciem. Pani Dominika prowadząca niewielki sklep w centrum Krakowa przyznaje, że w pierwszą niedzielę z zakazem handlu obrót w jej sklepie był o ponad 1800% wyższy niż zwykle. Przed wprowadzeniem ograniczenia zwykle obrót w niedziele wynosił około 800 zł. W pierwszą niedzielę niehandlową zanotowano utarg aż 15,4 tys. zł. Detalistka zaznacza jednak, że coraz więcej obiektów handlowych otwieranych jest jako placówki pocztowe. Od tego czasu utarg spadł do 2,5 tys. zł. – To sporo lepiej niż było, ale sporo gorzej niż mogłoby – mówi Pani Dominika.
Pozytywnie o niedzielnym handlu wypowiada także Pani Beta, detalistka z Warszawy. U niej w sklepie utarg zwiększył się o 700%. W pierwszych dwóch miesiącach 2018 r. utarg wynosił około 800 zł w niedziele. W marcu, w pierwszą niedzielę niehandlową zrobiła 7,3 tys. zł. Ona również przyznaje, że sklepy otwarte jako placówki pocztowe spowodowały zmniejszenie zysku do około 4 tys. zł. Zaznacza także, że wskazane byłoby uszczelnienie zakazu.
Źródło: money.pl
Foto: Pixabay