Rosnące ceny prądu szczególnie uderzyły w mikro i małe firmy, w tym w sklepy spożywcze. Wyłączanie nieprzydatnych lodówek, ograniczenie światła czy energooszczędne urządzenia niekiedy już nie wystarczają, by zredukować wysokie koszty eksploatacyjne sklepu. Właściciele zaczynają zastanawiać się nad wprowadzeniem dodatkowych opłat za schłodzone w lodówkach napoje gazowane, piwa i wody.
Andrzej Gantner, Wiceprezes i Dyrektor Generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności Związek Pracodawców potwierdził w rozmowie z next.gazeta.pl, że możliwości ograniczania kosztów się już wyczerpały i niektóre sklepy zastanawiają się nad wprowadzeniem „opłaty lodówkowej”.
― Wszelkie urządzenie energochłonne w znaczący sposób podnoszą koszty m.in. przetwórców żywności. To widać w danych, rok temu średni udział kosztów energii w kosztach produkcji wynosił 3%, dzisiaj to ponad 10% – mówi Andrzej Gantner. Zdaniem eksperta, presja kosztowa będzie się nasilać i będzie coraz silniej odczuwana szczególnie przez mniejszych producentów żywności i mniejsze sklepy. Już widać, że małych sklepów ubywa, że nie są w stanie konkurować z dużymi sieciami, nie stać ich na takie promocje, jakie oferują duże sieci, a wojna cenowa pomiędzy dystrybutorami dopiero się zaczyna. Tej prostej ekonomiki rząd zdaje się nie rozumieć.
– Nasze apele, by zamrozić ceny energii dla producentów żywności, by wprowadzić dopuszczane przez UE dopłaty, pozostają bez echa. Parlament nie uwzględnił propozycji wielu branż w tym zakresie, a efekty tego zaniechania już widać jak na dłoni – to silne wzrosty cen – dodał.
źródło: next.gazeta.pl