Czeski rząd chce ograniczyć liczbę żywności importowanej, głównie z Polski, w dużych sklepach. Jaka będzie odpowiedź polskiego rządu i co na to producenci? Polskie produkty mocno wbiły się w czeski rynek i nasz kraj regularnie notuje wielomiliardowe, liczone w euro, nadwyżki.
Z jakimi krajami wychodzimy na plus? Przede wszystkim z Niemcami, do których w ciągu 11 miesięcy ubiegłego roku sprzedaliśmy towary za 276 mld zł, czyli o 78,1 mld zł więcej niż stamtąd sprowadziliśmy. Od lat nasz eksport jest większy niż import o ponad 20 mld zł w handlu z Wielką Brytanią i Czechami. Na plus o wartości ponad 10 mld zł wyszliśmy w ubiegłym roku z Francją, Rumunią i Ukrainą. To pozwala nam nadrabiać gigantyczny deficyt z Chinami (-120 mld zł) i znaczący z Rosją (-12 mld zł).
Nie wszystkim jednak są w smak osiągnięcia zlokalizowanych w Polsce firm. W zestawieniu z wielkością gospodarki powody do niepokoju mogą mieć głównie Czesi.
Izba niższa czeskiego parlamentu przyjęła w ubiegłym tygodniu przepisy, które przewidują, że od przyszłego roku 55% produktów sprzedawanych w czeskich sklepach spożywczych o powierzchni ponad 400 m kw. ma pochodzić od rodzimych producentów. Sześć lat później ma to być aż 73%. Regulacje mają dotyczyć około setki produktów, w tym przede wszystkim mięsa, nabiału, warzyw i owoców.
Czeskie media nadały temu nazwę “ustawy o czeskich spółkach”, ale my powinniśmy stosować raczej termin “ustawa przeciw polskiej żywności”. Dlaczego? Na 27,1 mld zł naszej nadwyżki w obrotach handlowych z Czechami w 11 miesiącach 2020 aż 3,1 mld zł to była nadwyżka w handlu żywnością. Eksport żywności wyniósł ponad 6 mld zł, czyli mimo kryzysu nie zmienił się rok do roku.
– W trakcie prac w izbie niższej negatywne stanowisko wobec projektu przedstawiły ambasady krajów europejskich, w tym ambasada polska w Pradze, wskazując na jego dyskryminacyjny charakter – informuje Business Insidera Marta Arendt, rzecznik prasowy resortu rozwoju.
Informuje, że wspólny list ośmiu krajów: Polski, Niemiec, Niderlandów, Belgii, Hiszpanii, Włoch, Francji i Austrii wystosowany został w grudniu 2020 r. do przewodniczącego komisji rolnictwa.
– Projektowi ustawy bacznie przegląda się również KE, która już teraz zapowiedziała, że zbada zgodność zaproponowanych rozwiązań z prawem unijnym. Wielu ekspertów wskazuje na niezgodność projektowanych przepisów z unijną swobodą przepływu towarów. Już w czerwcu 2020 r. skrytykował je komisarz ds. rynku wewnętrznego Thierry Breton, który napisał w liście do czeskiego ministra rolnictwa, że wprowadzanie kwot na krajową żywność jest zakazaną w UE formą dyskryminacji, działaniem, które podważa “fundamentalne zasady UE” i zapowiedział, że jeśli Czechy przyjmą takie przepisy, to KE rozpocznie przeciwko nim postępowanie, które może zakończyć się przed TSUE i wysoką karą – dodaje Arendt.
Ponadto projekt wzbudza wiele kontrowersji w samych Czechach.