Ceny masła lecą w dół

Aktualności

Ceny masła lecą w dół

Z analizy blisko 2 tys. sklepowych akcji promocyjnych wynika, że od początku roku ceny masła regularnie schodziły w dół. Średni spadek na poziomie 12% dotyczył pierwszych pięciu miesięcy tego roku, porównanych z analogicznym okresem ub.r. Największa zmiana nastąpiła w cash&carry, gdzie produkt był tańszy o ponad 20%. Z kolei najmniejsza obniżka, niespełna 7%, została odnotowana w supermarketach. Ogólnie ceny rabatowe kostek 200g spadły średnio o 13%, a 250g – o 10%. Z kolei w detalu masło potaniało o 5,5-6%. Takie dane przedstawia w swoim raporcie agencja badawczo-analityczna Hiper-Com Poland oraz serwis DING.pl.

Cena masła w promocji spadła średnio o 12% w pierwszych pięciu miesiącach tego roku w porównaniu z analogicznym okresem ub.r. Towar ten szczególnie potaniał w sieciach typu cash&carry – o 20%, w hurtowniach – o 15,6%, a także w hipermarketach – o 12,7%. Najmniej zaś obniżono jego cenę w supermarketach – o 6,9%, jak również w dyskontach – 8,1%. Jak zauważa Julita Pryzmont z Hiper-Com Poland, największe obniżki były w formatach, w których konsument często robi zaplanowane zakupy i w dużych ilościach. Ceny tego produktu stały się więc wabikiem. Bardziej opłacało się zejść z marży, niż stracić klienta na rzecz innego sklepu.

Analiza wykazała też, że kostka 200g potaniała średnio o 13%. Z kolei opakowania 250g kosztowały o 10% mniej niż rok wcześniej. Natomiast przemysł mleczarski w okresie od stycznia do kwietnia br. w obniżył ceny zbytu o 0,5-1,5%, co podkreśla dr inż. Piotr Szajner z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej – Państwowego Instytutu Badawczego (IERiGŻ-PIB). Ekspert dodaje, że w ciągu pierwszych czterech miesięcy w handlu detalicznym, masło potaniało o 5,5-6%. Wspomniane spadki na poziomie 10-13% są duże i pokazują, jak cenną rolę odgrywają czynniki promocyjne.

– Ceny masła, jak i większości produktów mleczarskich, wraz z nadejściem sezonu wiosenno-letniego zwyczajowo maleją, natomiast rosną wraz z nadejściem zimy. Nie jest to bezwzględna reguła, ale w teorii tak to powinno działać. Związane jest to ze wzrostem dostępności surowca do produkcji w miesiącach ciepłych i jej spadkiem w miesiącach zimniejszych. Mówimy tu o cenach producenckich, które nie zawsze znajdują odzwierciedlenie na półkach sklepowych. Zwłaszcza jeżeli badane są akcje promocyjne sklepów – zaznacza Marcin Hydzik, prezes zarządu Związku Polskich Przetwórców Mleka.

Od stycznia do maja br. ceny masła spadły na świecie o prawie 40%, co podkreśla dr inż. Piotr Szajner. I dodaje, że zmniejszył się popyt, a produkcja pozostała na podobnym poziomie. Ponadto ograniczono działania spekulacyjne, które w latach 2017-2018 doprowadziły do bardzo wysokich cen tego produktu. Globalny spadek cen zaczął się już w ubiegłym roku. Ostatnio jeszcze się nasili, a zdecydowała o tym pandemia wywołana przez COVID-19. Jak podkreśla prezes Hydzik, polski rynek mleka jest w dużym stopniu uzależniony od tego, co się dzieje właśnie na świecie.  Eksportujemy dużą część produkcji i ceny uzyskiwane za granicą nie pozostają bez wpływu na sytuację w kraju.

Jak zaznacza prezes Hydzik, od początku roku ceny masła konfekcjonowanego spadły o ok. 20%. Podobnie sytuacja wyglądała w ubiegłym roku. Jednak to niekoniecznie musi oznaczać, że w sklepach będzie taniej. To nie zależy bowiem od polityki cenowej producentów. Oni zazwyczaj nie oddają towaru w komis. Ostatecznie to sieć handlowa decyduje, ile płacimy za poszczególne produkty. W opinii ZPPM, w najbliższych miesiącach konsumenci raczej nie odczują istotnych zmian cen masła, nawet jeżeli te mają tendencję spadkową.

– Masło znajduje się w czołówce najczęściej poszukiwanych towarów w promocji. Z tego względu dla sieci jest to produkt strategiczny. Pandemia spowodowała, że czasowo nastąpiło znaczne powiększenie koszyka zakupowego konsumentów do rozmiaru wielkanocnego. W związku z tym sklepy walczyły, aby przyciągnąć klientów do siebie. Zbyt wysokie ceny masła mogły zaważyć na decyzji, czy zrobić zakupy w danym sklepie – analizuje Julita Pryzmont.

Zdaniem dr. Szajnera, przedsiębiorstwa handlu detalicznego kupiły większe ilości masła i wypełniły swoje magazyny. Zwłaszcza w pierwszym okresie pandemii, kiedy gospodarstwa domowe robiły duże zakupy na zapas, szczególnie trwałych produktów spożywczych. Ale to było działanie krótkotrwałe. Szybko się okazało, że placówki detaliczne funkcjonują i nie ma sensu kupować większych ilości. Według eksperta IERiGŻ-PIB, niższe ceny nie muszą przyczynić się do większej konsumpcji. Ona może się nawet zmniejszyć, bo w wielu gospodarstwach domowych spadną dochody. Konsumenci będą stosować produkty relatywnie tańsze, czyli np. inne tłuszcze zwierzęce lub roślinne.

– Z tego co nam wiadomo, sieci handlowe faktycznie tymczasowo ograniczały zamówienia masła, ale chyba nie miało to związku z poziomem zapasów. Być może liczyły na dalsze spadki cen producenckich. Ewentualnie znalazły inne tańsze, ale zagraniczne źródło zaopatrzenia. Branża mleczarska nie ma możliwości wymuszenia na sieciach dokonywania zakupów np. wyłącznie od polskich dostawców – opisuje prezes ZPPM.

Źródło: Monady News

Foto: Pixabay