A może renesans ulic handlowych?

Aktualności

A może renesans ulic handlowych?

15 stycznia 2021

Poświąteczny lockdown nałożony na centra handlowe, trzeci w ciągu ostatniego roku, nie tylko stawia polskie galerie pod finansową ścianą, ale również zmusza do postawienia pytania o przyszłość takiego „scentralizowanego” modelu handlu – pisze Jan Maria Rokita w swoim felietonie w styczniowym wydaniu „Poradnika Handlowca”.

Poświąteczny lockdown nałożony na centra handlowe, trzeci w ciągu ostatniego roku, nie tylko stawia polskie galerie pod finansową ścianą, ale również zmusza do postawienia pytania o przyszłość takiego „scentralizowanego” modelu handlu. Grudniowy raport PwC pt. „Centra handlowe na zakręcie” szacuje, że zyski właścicieli galerii spadły w roku 2020 o mniej więcej 1/3. Na tak zły wynik składa się także wiosenne zwolnienie z opłat handlowców wynajmujących sklepy w galeriach, co stanowiło ulgę dla handlu, lecz kłopot dla właścicieli. Ale lockdown uderza także w galeryjnych handlowców, czego dowodzi bilans zamknięcia sklepów w listopadzie, czyli spadek sprzedaży o ok. 8 mld zł. Po tym listopadowym uderzeniu handel w galeriach już się na dobre nie podniósł, chociaż państwo ze świadomością ryzyka sanitarnego pozwoliło na otwarcie centrów w okresie przedświątecznym. Złe nastroje na rynku i groźne statystyki, co dzień pokazujące kilka setek ludzi umierających na zarazę, sprawiły, że nawet przedświąteczny szczyt był w tym roku o 1/4 słabszy. A potem przyszło poświąteczne uderzenie.

Rzecz jednak w tym, że trzeci lockdown przesądził, iż zamykanie centrów handlowych przez państwo ze względów sanitarnych nie okazało się (jak myśleliśmy wiosną 2020) zdarzeniem nadzwyczajnym i jednorazowym. I wolno przypuszczać, że może się powtarzać w przyszłości. Możliwe bowiem, że covid-19 dopiero otworzył, a nie zamknął, epokę wielkich epidemii. Tymczasem model handlu, jaki przyjęliśmy w wolnej Polsce, w znacznym stopniu opiera się właśnie na wielkich centrach, które stały się symbolem nowoczesności. Jednak ich kolosalne społeczne powodzenie stało się dziś ich największym ryzykiem. Jako naród tak bardzo pokochaliśmy centra handlowe, że (obok stadionów piłkarskich) stały się one miejscami najbardziej masowych zgromadzeń ludzi, odwiedzających je bynajmniej nie tylko w celach zakupowych. W czasach zarazy stadiony i galerie stały się więc pierwszymi celami restrykcji sanitarnych. I dziś można się zastanawiać, czy nie lepiej byśmy zrobili, gdybyśmy zwłaszcza w polskich miastach restytuowali tradycję ulic handlowych, przy których rozlokowane są „lepsze” sklepy. Takich jak stara warszawska Chmielna czy krakowska Floriańska. Po trzecim lockdownie nie ma wątpliwości, że wielu handlowców wynajmujących sklepy w galeriach musi dziś myśleć o przeniesieniu się „na miasto”. A wkrótce zapewne będą tacy, którzy takie zamiary przyobleką w czyn.

Kryzys ma zawsze to do siebie, że uderzając w jednych, innym daje niepowtarzalną szansę na rozwój. Niepełne jeszcze dane wskazują, że rynek paczkowo-kurierski mógł urosnąć w Polsce w ciągu mijającego roku nawet o połowę (wcześniej rósł w tempie ok. 20% rocznie). Zaś część sklepów internetowych nie była przygotowana na taki wzrost zamówień, z jakim e-handel zetknął się w szczycie bożonarodzeniowym. Stąd opóźnienia, biorące się z przewlekłości kompletowania zamówień. Trzeba mieć świadomość tego, iż kurierzy i pocztowcy – to dziś nowa postać subiektów i ekspedientek (jak mawiano dawniej), czyli gwałtownie rosnąca grupa pracowników obsługujących klientów na elektronicznych zakupach. Galeryjny model handlu staje właśnie pod znakiem zapytania, przez co handlowcy z wielkich centrów skazani są na myślenie o jakimś przeformułowaniu swojego biznesu. W tym samym czasie ci spośród handlowców, którzy już wcześniej zdecydowali się rozwinąć sprzedaż internetową, dziś muszą uporać się z kłopotami tak szybkiego wzrostu, jakiego nie można było przewidzieć choćby jeszcze rok temu. Wszystko to potwierdza starą prawdę, że w biznesie nigdy nie da się spocząć na laurach, lecz trzeba w każdej chwili liczyć się z naglącą koniecznością dostosowania się do zjawisk nowych i nieprzewidywalnych.

Jan Maria Rokita