Relacja „Poradnika Handlowca” ze sklepów FMCG w Polsce (11.05)

Detal/Hurt

Relacja „Poradnika Handlowca” ze sklepów FMCG w Polsce (11.05)

Rząd powoli „odmraża” gospodarkę, na ulicach widać coraz większy ruch, tak więc sytuacja w sklepach, pomimo wciąż obowiązujących obostrzeń, zaczyna się stabilizować. Jak dziś zachowują się klienci i jak ich preferencje zakupowe zmieniały się na przestrzeni ostatnich 2 miesięcy? Zapraszamy na codzienną relację ze sklepów FMCG w Polsce.

– Klienci spędzają więcej czasu w domach, dlatego trochę więcej kupują artykułów potrzebnych do domowych wypieków, np. mąki, tłuszcze. Zainteresowanie pozostałymi kategoriami jest na normalnym poziomie, tak jak było przed epidemią. Nie robią w tej chwili zapasów, kupują na bieżąco. Często przychodzą częściej po kilka produktów, ponieważ już nie mogą wytrzymać zamknięci w domach i idą na zakupy. Traktują wyjście do sklepu jako rozrywkę – mówi Kazimierz Nowacki, właściciel sklepu spożywczo-przemysłowego we wsi Wałycz. – Zauważyłem większe zainteresowanie napojami impulsowymi, zwłaszcza nowościami. Lista zakupów jest raczej stabilna, klienci kupują to co zwykle. Nieznacznie wzrosła sprzedaż słodyczy i ciast gotowych, np. klienci chętnie kupują paczkowane rolady owocowe, rolady kawowe, ciasto drożdżowe z jagodami i rabarbarem. Wcześniej nie schodziło tyle co teraz. Mamy również piekarnie, które dostarczają ciasto na wagę, które ładnie schodzi. U nas nie ma żadnego problemu z zaopatrzeniem. Na dzień dzisiejszy nie brakuje nam żadnych towarów – dodaje pan Kazimierz.

Zmieniająca się sytuacja wymusiła niestandardowe metody działania także na niezależnych handlowcach, którzy robili wszystko, aby nie stracić klientów i utrzymać obroty na poziomie równym czy nawet wyższym niż w czasach przed pandemią. – Jeszcze do niedawna klienci rzadziej odwiedzali mój sklep. Stąd pojawił się pomysł na wprowadzenie sprzedaży przez telefon. Klient dzwonił, zamawiał określone produkty i odbierał je po jakimś czasie, oczywiście bez dodatkowych opłat i bez kolejki. Takich klientów mieliśmy sporo, około 20 osób dziennie – opowiada Helena Adamiak, właścicielka sklepu rolno-spożywczego „Helena” w Sanoku. – Nadal realizujemy tego typu sprzedaż, choć obecnie można powiedzieć, że wraca normalność. Zakupy są już częstsze, klientów w sklepie jest zdecydowanie więcej, dodatkowo wprowadziliśmy sprzedaż alkoholi mocnych, skupiając się głównie na markach premium, które o dziwo cieszą się sporym zainteresowaniem. Np. mamy duży wybór whisky. Naszym atutem są też produkty, których nie posiada konkurencja. Przyciągamy klientów rzemieślniczymi wyrobami wędliniarskimi (kiełbasy, szynki, flaki), czy garmażerką przygotowywaną przez Koło Gospodyń Wiejskich spod Krosna. Wszyscy pytają o pierogi w wariantach razowe, borówkowe, szpinakowe, o kotlety mielone. Produkty te są hermetycznie pakowane i cieszą się uznaniem lokalnych klientów – dodaje nasza rozmówczyni.

Sklep “Helena” w Sanoku

Jakie jeszcze zmiany w zachowaniu klientów zauważyli handlowcy? – W trakcie trwania epidemii Covid-19 koszyk zakupowy klientów zmieniał się parokrotnie. Początek związany był ze zwiększoną sprzedażą produktów sypkich, jak makarony oraz kasze, a także pozostałych z długą datą przydatności do spożycia. Teraz sytuacja się uspokoiła. Klienci zrobili zapasy i sprzedaż tego asortymentu wróciła do poziomu sprzed epidemii. Popyt na alkohol kształtuje się przez cały czas na porównywalnym poziomie. Spadki odnotowuje natomiast pieczywo. Jego sprzedaż jest ogólnie mniejsza, ale najgorzej wygląda to w przypadku wypieków sprzedawanych luzem, jak bułki czy rogale – opowiada Remigiusz Łabuński, właściciel „Sklepu na Rogu” we Wrocławiu.

– Niestety ceny idą w górę. My staramy się to jakoś wypośrodkować i na przykład jak mieliśmy 25 proc. marży na jakiś produkt, który zdrożał, to zmniejszamy naszą marżę do 23 proc. żeby nie podnosić ceny od razu tylko powoli. Własnym kosztem staramy się utrzymywać ceny na wcześniejszym poziomie. Nieliczni klienci zwracają uwagę na ceny – zauważa Kazimierz Nowacki.

Sklep spożywczo-przemysłowy we wsi Wałycz

Zmiany w strukturze sprzedaży związane są także z tym, że w wielu sklepach w ostatnich tygodniach zmienił się także profil klienta oraz częstotliwość jego wizyt. – Sprzedaż konkretnych kategorii zmieniła się też ze względu na klientelę odwiedzającą mój sklep. Wcześniej dużą część kupujących stanowili studenci i młodzież. Ze względu na zamknięcie placówek edukacyjnych młodzi ludzie rzadko przychodzą na zakupy, natomiast studenci wyjechali do domów i nie ma ich w wynajmowanych mieszkaniach. Wobec tego znacząco spadła sprzedaż takich kategorii produktowych, jak słodycze impulsowe, napoje w puszkach oraz butelkach o niewielkiej pojemności, a także dania gotowe. Pozostali klienci regularnie odwiedzający moją placówkę w dużej mierze nie zmienili swoich preferencji zakupowych. W ich życiu niewiele się zmieniło, wobec tego dokonywane przez nich zakupy nie są inne – dodaje Remigiusz Łabuński.

Jak widać, ostatnimi czasy klienci zaczęli wracać do dawnych nawyków i dzisiaj stawiają już nie tylko na zakupy praktyczne, ale także te robione wyłącznie dla przyjemności. – Ostatnio obserwuję zwiększone zainteresowanie lodami, bardzo dobrze sprzedaje się oferta Grycana, Algidy i Zielonej Budki. Na razie te większe opakowania, na mniejsze przyjdzie czas, gdy dzieci wrócą do szkoły. Zaczął się też sezon truskawkowy i mąż jeździ po świeży towar na giełdę do Rzeszowa. Resztę asortymentu mamy dostarczaną bezpośrednio do sklepu. Jeśli chodzi o obroty, to na razie utrzymają się na poziomie porównywalnym do ubiegłych okresów. Pozwala to spokojnie pracować, bo przecież z tego sklepu utrzymujemy się. Jest to typowy biznes rodzinny, oprócz mnie pracują mąż, córka oraz bratowa – mówi Helena Adamiak.

– W jednej z naszych placówek, która znajduje się na osiedlu niedaleko miasta Wąbrzeźna, gdzie jest konkurencja w postaci marketów, wciąż mamy więcej klientów. W drugim sklepie, który znajduje się na wsi jest trochę gorzej, ale to ze względu na lokalizację. Placówka znajduje się w sąsiedztwie gminnego ośrodka zdrowia oraz urzędu gminy i szkoły, które nie pracują. Wprawdzie poziom sprzedaży nie zmalał, ale utrzymuje się na tym samym poziomie w porównaniu do roku ubiegłego – mówi na koniec Kazimierz Nowacki.