Relacja „Poradnika Handlowca” ze sklepów FMCG w Polsce (02.04)

Detal/Hurt

Relacja „Poradnika Handlowca” ze sklepów FMCG w Polsce (02.04)

We wtorek rząd wprowadził nowe regulacje dotyczące funkcjonowania handlu w czasach epidemii koronawirusa. Co sądzą o nich właściciele placówek handowych? Zapraszamy na codzienną relację ze sklepów FMCG w Polsce.

– Sytuacja związana z koronawirusem jest bardzo trudna pod względem psychicznym dla właścicieli sklepów. Należy zapewnić bowiem odpowiednie środki bezpieczeństwa dla pracowników i klientów. Wcześnie wprowadziłam takie środki zapobiegawcze, jak oddzielenie personelu od kupujących płytą z pleksi, maski, rękawiczki oraz płyny dezynfekujące. Do sklepu o powierzchni 100 mkw. mogą wejść jednocześnie 3 osoby. Pracownicy możliwie najczęściej dezynfekują klamki, kosze, uchwyty przy lodówkach, strefę kasy oraz ekrany z pleksi. Ponadto klienci proszeni są o dezynfekcje rąk przed wejściem do placówki, umożliwia im to dozownik zamontowany przy drzwiach. Stosowanie środków bezpieczeństwa jest dużym obciążeniem finansowym. Do tej pory wydałam na nie już 2 tysiące złotych. Występuje również problem ze zdobyciem płynów antybakteryjnych, wobec tego stosuje się spirytus. Epidemia koronawirusa spowodowała również zmiany w asortymencie. Wycofałam wszystkie produkty z lady cukierniczej oraz bułki i chleb sprzedawane luzem – opowiada Katarzyna Łakowicz, właścicielka dwóch placówek handlowych w Gorzowie Wielkopolskim działających pod szyldem „Sklep Polski”.

“Sklep Polski” w Gorzowie Wlkp. (fot. K. Łakowicz)

Dwa dni temu rząd wprowadził nowe regulacje dotyczące funkcjonowania handlu w czasie epidemii koronawirusa. Pani Katarzyna nie jest nimi zachwycona. – Wprowadzone z dnia na dzień zmiany w funkcjonowaniu placówek handlowych rodzą wiele pytań. Jak dostosować się do regulacji wprowadzającej godziny na zakupy dla seniorów? Około 50% klientów odwiedzających moje sklepy to ludzie starsi zamieszkujący okoliczne bloki. W jaki sposób mam sprawdzać, która z tych osób skończyła już 65 rok życia? A co zrobić, gdy osoby w tym wieku będą chciały przyjść do sklepu o innej porze? Mają mieć pierwszeństwo przed innymi klientami? – pyta nasza rozmówczyni. – Palącym problemem jest także zapewnienie klientom rękawiczek. Dzwoniłam do różnych miejsc w Gorzowie Wlkp., Szczecinie i Poznaniu. Nigdzie nie mogę zdobyć jednorazowych rękawiczek – zarówno gumowych, jak i foliowych. Tylko w jednym z moich sklepów dziennie wystawia się około 700 paragonów. W jaki sposób mam więc zagwarantować 700 par rękawiczek, skoro nie można ich kupić? Słyszałam, że mają być przeprowadzane kontrole stosowania się do tych zaleceń. Może osoby kontrolujące będą w stanie powiedzieć mi, gdzie kupić te środki, skoro nawet w szpitalach ich brak – narzeka pani Katarzyna i zwraca uwagę również na zachowanie klientów w sklepach. – Osobną kwestią pozostaje edukacja osób kupujących. Część klientów nie dostosowuje się do zaleceń. Plagą jest również nieodpowiednie używanie środków ochronnych – korzystanie przez kilka dni z tej samej maseczki oraz rękawiczek nie chroni przez bakteriami – dodaje na koniec.

Sklep spożywczo-monopolowy “Reszka” w Pile (fot. M. Zakrzewski)

Podobne odczucia odnośnie rządowych zaleceń ma Justyna Dymek-Kamińska, właścicielka sklepu „Zielonowo” w Lubaszu. – Gdy premier ogłosił nowe regulacje kilka dni temu mój mąż pojechał kupić rękawiczki i płyn, ale nie był w stanie ich zdobyć. Mają być prowadzone kontrole sklepów i obawiam się, jak kupić te środki zabezpieczające. Nie wiem czy wprowadzenie godzin dla seniorów jest dobrym rozwiązaniem, ponieważ może to zwiększyć częstotliwość ich przychodzenia do placówek handlowych – opowiada. Zauważyłam, że część klientów przychodzi ze swoimi rękawiczkami, maseczkami oraz koszykami. Osoby te dotychczas robiły zakupy codziennie, ale wobec nowej sytuacji robią co dwa dni. Trzy klientki decydują się również na przesyłanie co kilka dni listy zakupów smsem. Wówczas szykuje się paczkę do odbioru w kartonie i informuje, gdy jest ona gotowa. Odbierana jest ona bez wchodzenia do sklepu. Usprawnia to funkcjonowanie, ponieważ zrobienie samodzielnie zakupów w niewielkiej placówce, za kwotę 200 lub 300 zł, wymaga czasu, co jest szczególnie istotne przy narzuconym limicie liczby klientów – przyznaje. – Chcąc chronić pracowników, siebie i swoje rodziny skróciliśmy czas pracy sklepu. Jeszcze zanim wprowadzono odgórny maksymalną liczbę klientów, narzuciliśmy limit 3 osób w sklepie. Do dyspozycji kupujących są 3 koszyki, które często są dezynfekowane. Po każdym użyciu czyszczony jest także PIN pad. Od pewnego czasu do dyspozycji klientów pozostają płyn antybakteryjny oraz rękawiczki. Na razie korzystamy ze zgromadzonych zapasów – dodaje na koniec.

O wprowadzonych środkach bezpieczeństwa w swojej placówce handlowej opowiada nam także Kamil Kruszewski – Krużyński, właściciel sklepu „Spiżarnia” w Warszawie. – Zamontowaliśmy szybę ochronną i nie wpuszczamy klientów do środka placówki. Osoby robiące zakupy  czekają w odpowiednich odstępach przed sklepem. Zamówienia składają w drzwiach, a my je realizujemy. Płatność odbywa się „w progu” przy użyciu terminala, którego klawiatura jest za każdym razem dezynfekowana. W sklepie pracujemy razem z żoną, mamy też jedną pracownicę. Wszyscy nosimy maseczki i rękawiczki – tłumaczy nasz rozmówca. – Poziom sprzedaży w sklepie utrzymujemy na tym samym poziomie co przed epidemią. Wcześniej obserwowaliśmy fale klientów o konkretnych godzinach, w tej chwili ruch rozłożył się na cały dzień. Jest może trochę mniej osób, ale za to robią większe zakupy. Zaopatruję się w kilku miejscach i nigdzie nie ma problemów z zaopatrzeniem. Wiadomo czasem zdarzają się przerwy w dostępie do pojedynczych artykułów, ale nie trwają one długo. Mogę zagwarantować klientom pełen asortyment w sklepie – dodaje na koniec.

Magda Chojnowska, właścicielka sklepu spożywczo-przemysłowego w Łomży

– Klientów nie brakuje. Przychodzą co drugi, trzeci dzień, żeby zrobić większe zakupy. Niestety z racji tego, że musiałam skrócić godziny otwarcia placówki o prawie 5 godzin, mam automatycznie mniej klientów. Obecnie pracujemy od 7 rano do 15.30. Zmiana jest spowodowana tym, że nie mam z kim pracować. Jeden pracownik poszedł na zwolnienie lekarskie, drugi na zwolnienie na dziecko, a trzeci pracownik zwolnił się, bo boi się koronawirusa. Od jutra będę musiała sama obsługiwać klientów – mówi nam Magda Chojnowska, właścicielka sklepu spożywczo-przemysłowego w Łomży. – Zamontowaliśmy dwie szyby z pleksi, a przy wejściu powiesiliśmy dozownik z płynem dezynfekującym dla osób robiących zakupy. Od dzisiaj klienci powinni przychodzić na zakupy w rękawiczkach. Większość rzeczywiście je nosi, ale nie wszyscy – zauważa na koniec pani Magda.